Biografie ulic. Jacek Leociak
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Biografie ulic - Jacek Leociak страница 28

Название: Biografie ulic

Автор: Jacek Leociak

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: История

Серия:

isbn: 978-83-62020-90-4

isbn:

СКАЧАТЬ na tyfus w mieszkaniach i około 900 w szpitalach”. W tym czasie prezes Judenratu powołał Radę Zdrowia, mającą wypracować koncepcję zwalczania epidemii i koordynować działania. Na jej czele stanął prof. Ludwik Hirszfeld – światowej sławy bakteriolog i serolog, katolik pochodzenia żydowskiego. Na przełomie 1941 i 1942 roku fala epidemii zaczęła stopniowo opadać.

      Niemiecki nadzór medyczny narzucił nierealistyczne sposoby zwalczania epidemii tyfusu, takie jak kwarantanna, kąpiel, dezynsekcja rzeczy. Niemożliwe było ich wykonanie za pomocą środków, którymi dysponował Judenrat. Nie sposób było zapewnić przestrzegania rzeczy podstawowej – elementarnych zasad higieny, przy tak wielkich skupiskach ludzkich wegetujących w prymitywnych warunkach, przy braku środków czystości i dostatecznej liczby kąpielisk. Do dzielnicy zamkniętej dostarczano mydło podłego gatunku. Miało konsystencję galarety, kąpiącym się przydzielano po 5 gramów na osobę. Na terenie getta było pięć kąpielisk: przy ulicy Solnej 4 i Gęsiej 43 (kąpieliska Towarzystwa Ochrony Zdrowia), przy ulicy Leszno 109 (kwarantanna), przy Stawkach oraz przy ulicy Waliców, którego urządzanie trwało ponad pół roku. Planowane szóste kąpielisko nigdy nie zostało uruchomione. Przepustowość wszystkich kąpielisk wynosiła około 17 tysięcy osób w ciągu miesiąca. Szukano więc możliwości korzystania z kąpielisk poza murami getta. Pod eskortą polskiej policji granatowej i nadzorującego konwój esesmana prowadzono Żydów do kąpieliska na ulicę Spokojną 15, gdzie mogło się wykąpać około 1000 osób w ciągu doby. Próbowano też korzystać z kąpieliska przy ulicy Leszno 93. Jednak po pewnym czasie zrezygnowano z wychodzenia poza getto do kąpieli z powodu ekscesów, do jakich dochodziło podczas przemarszu ulicami Warszawy. Zdarzało się bowiem, że esesman strzelał bez powodu w tłum zmierzający do łaźni. Poruszający się zwartą kolumną Żydzi byli też nieraz poddawani szykanom ze strony przechodniów.

      Forsowane przez Niemców sposoby walki z epidemią zamiast zwalczać, powodowały rozprzestrzenianie się choroby, Żydom zaś przynosiły masowe upokorzenia i cierpienia, dewastację mienia, nieraz całkowitą ruinę materialną. Ludzi trzymano w urągającej standardom higieny kwarantannie, zamykano poszczególne domy wraz z domownikami bądź całe ulice, urządzano przymusowe kąpiele mieszkańców i zbiorową dezynfekcję ich rzeczy, obowiązkowo umieszczano chorych tyfusowych w szpitalach, gdzie leżeli po dwóch lub trzech w jednym łóżku. Akcja antyepidemiczna stawała się także pretekstem do nadużyć i korupcji dla przeprowadzających ją służb sanitarnych. „Tak zwane kolumny dezynfekcyjne Urzędu Zdrowia przy Gminie robią wszystko, żeby stopień zawszenia był jeszcze większy. Tak samo postępują lekarze sanitarni, strasznie skorumpowani. Kolumny sanitarne wymuszają pieniądze od bogatych za zwolnienie ich mieszkań od dezynfekcji. Robią to przy współudziale lekarzy. Zakłady kąpielowe wydają za łapówkę zaświadczenia i dlatego nie kąpią się ci, którzy winni się wykąpać. Używana do dezynfekcji siarka jest słaba, nie zabija więc wszy. I tak cała antyepidemiczna akcja jest w rzeczywistości wielką aferą, w której rej wodzą lekarze i kolumny sanitarne” – zapisał Ringelblum 26 sierpnia 1941 roku.

      Szef Rady Zdrowia w getcie warszawskim prof. Hirszfeld zdawał sobie doskonale sprawę zarówno z absurdalności narzuconych metod walki z epidemią, jak i ze skali korupcji, która temu towarzyszyła.

      Gdy pojawił się przypadek duru plamistego, zamykano dom i dwa sąsiednie na przeciąg trzech tygodni. Domowników zakażonego mieszkania umieszczano na dwa tygodnie w kwarantannie. Do domu posyłano kolumnę dezynsekcyjną, która odwszawiała rzeczy wszystkich mieszkańców. Samych mieszkańców domu przymusowo miano kąpać i dezynsekować. Prawda, jakie to logiczne? Pan Schrempf [dr Kurt Schrempf pełnił funkcję naczelnego lekarza Warszawy (Amtsarzt) od października 1939 do 10 lutego 1941, jego miejsce zajął dr Wilhelm Hagen – J.L.] bardzo pilnował wykonania, groził rewolwerem, karą śmierci i obozem. A w istocie wyglądało to tak:

      Nie można zamknąć ludzi w domu, bo zginą z głodu. Nie wystarczy wypuścić kucharkę, by coś zakupiła, trzeba na jedzenie zarobić. Wobec tego ustala się taksę za wypuszczenie i policja wypuszcza każdego, jak za biletem teatralnym.

      Wykąpać wszystkich mieszkańców danego domu? Tych domów były setki, a kandydatów do kąpieli dziesiątki tysięcy. A wszystkie kąpieliska dzielnicy mogły dziennie przepuścić najwyżej dwa, trzy tysiące. Więc ludzie stoją godzinami w ogonku, zawszeni i niezawszeni. Skutek? Personel kąpielisk choruje w stu procentach, a człowiek czysty i niezawszony zakaża się z nieubłaganą koniecznością. Szczęśliwie interweniuje przekupstwo i przeciwdziała głupocie zarządzeń pana doktora Schrempfa. Za pewną cenę kąpieliska wydają zaświadczenia o dokonanej kąpieli i dezynsekcji. Dochodem dzielą się wszyscy: dezynsektorzy, lekarze i policja. Podział jak zwykle, według wyższości rasy.

      Dezynsekcja rzeczy? Nie można dezynsekować w każdym mieszkaniu. Wobec tego zanosi się rzeczy do poszczególnych komór. Naturalnie wybiera się mieszkanie najbardziej zawszone. I do tych mieszkań sprowadza się rzeczy z mieszkań czystych. Że przy nieumiejętnej dezynsekcji ta resztka bielizny i ubrań niszczeje, czyż to obchodzi któregoś z panów doktorów? Obchodzi natomiast bardzo właściciela. I tak oto powstanie nowe źródło zarobków dla panów dezynsektorów i lekarzy: nie dezynsekować. (…) Otóż muszę zdradzić tajemnicę: zainteresowałem się tą dezynsekcją. (…) Kładliśmy probówki z wszami do tłumoków umieszczonych w komorach. Jeżeli wszy zdychały, to chyba ze śmiechu. Bo stwierdziliśmy, że żyły w tłumokach wszystkie. (…) I dlatego słuszne było twierdzenie ludności, że dezynsekcja rozprowadza – wszy. I dlatego twierdzę:

      Przymusowa kąpiel wszystkich mieszkańców danego domu zamieniała zakażenia mieszkaniowe na zakażenia całych bloków. Przymusowa zaś dezynsekcja zamieniała zakażenia mieszkaniowe na domowe. I gdyby nie to żydowskie przekupstwo, byłoby jeszcze gorzej.

      Ulica Krochmalna była w getcie siedliskiem biedaków, synonimem nędzy, wylęgarnią chorób. Jako jedna z pierwszych stała się obiektem zorganizowanych działań kolumn dezynfekcyjnych. Już 1 kwietnia 1940 Judenrat dostał polecenie jej odgrodzenia i zamknięcia parkanem z desek. Zamkniętym w domach mieszkańcom zamierzano dowozić żywność. Po paru dniach Czerniaków notował: „W gminie awantury na tle ulicy Krochmalnej. Zamknięto ją od Rynkowej do Ciepłej. 18 000 ludzi jest bez chleba, bo nie wolno nikogo ani wpuszczać, ani wypuszczać”. 7 maja 1940 Krochmalna została ponownie zamknięta. Stwierdzono trzydzieści nowych przypadków tyfusu. Śmieci nie były stamtąd wywożone od dziewięciu miesięcy. Dwadzieścia budynków i około 20 tysięcy mieszkańców zostało odciętych od świata na 23 dni. Działania sanitarne stały się okazją do przekupstwa i rabunku na wielką skalę. Oto notatka Czerniakowa z 24 czerwca 1940: „Inż. Rinderman (Niemiec) skierował do Schrempfa pismo w sprawie zachowania się kolumny sanitarnej na Krochmalnej. Wyłamano drzwi w szafach i tylne ściany, pobito kobiety (rany), bo nie chciały dać łapówki, ukradziono srebrne łyżki”.

      Druga fala działań antyepidemicznych na Krochmalnej nastąpiła 28 i 29 sierpnia 1941 roku – podczas powrotu epidemii – i przebiegała jeszcze brutalniej. Wszystko odbywało się w atmosferze chaosu i przemocy, w scenerii oblężenia. Naoczny świadek opowiadał: „Ulica sprawiała wrażenie miasta, w którym stłumiono dopiero co rewoltę ludności. Na rogu Krochmalnej i Ciepłej stało wielu żandarmów, wzdłuż ulicy Krochmalnej jechały otwarte auta z żandarmerią, trzymającą karabiny maszynowe gotowe do strzału”. Cała ulica Krochmalna od Ciepłej do Rynkowej miała być poddana dezynfekcji, a wszyscy jej mieszkańcy – kąpieli. „Dziś policja niemiecka, polska i żydowska zamknęła Krochmalną i wyprowadziła 8000 ludzi do kąpieli. Niestety okoliczne męty skradły wiele rzeczy mieszkańcom” – czytamy lapidarną notatkę w dzienniku Czerniakowa. Również Ringelblum napomknął o akcji na Krochmalnej: „Policja СКАЧАТЬ