Krzyżacy. Henryk Sienkiewicz
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Krzyżacy - Henryk Sienkiewicz страница 47

Название: Krzyżacy

Автор: Henryk Sienkiewicz

Издательство: Public Domain

Жанр: Зарубежная классика

Серия:

isbn:

isbn:

СКАЧАТЬ na to, że jako bywa w takich razach, przyjdą mu w pomoc sąsiedzi — i rzeczywiście nie omylił się, przynajmniej co do Zycha ze Zgorzelic.

      Drugiego dnia po przyjeździe siedział właśnie stary na kłodzie przed domem, chcąc użyć pięknej jesiennej pogody, gdy na dziedziniec zajechała na tym samym wronym[807] koniu Jagienka. Czeladnik, który drzewo rąbał koło płota, chciał jej do zsiadania pomóc, lecz ona zeskoczywszy w jednej chwili na ziemię zbliżyła się do Maćka, zdyszana nieco od prędkiej jazdy i zarumieniona jak jabłuszko.

      — Niech będzie pochwalony! Przyjechałam pokłonić się wam od tatula i zapytać o zdrowie.

      — Nie gorzej niż było w drodze — odrzekł Maćko — człek się przynajmniej wyspał na własnych śmieciach.

      — Ale niewygodę musicie mieć wielką, a choremu potrzeba starunku[808].

      — Twarde my chłopy. Jużci, z początku nie ma wygód, ale nie ma i głodu. Kazalim[809] zarżnąć wołu i dwie owce, mięsa jest dość. Poznosiły też baby trochę mąki i jaj, ale tego mało, a już najgorzej statków[810] nam brak.

      — Bo ja kazałam wyładzić[811] dwa wozy. Na jednym idą dwie pościele i statki, a na drugim spyża[812] różna. Są placki i mąka, i słonina, i suszone grzyby, jest beczułeczka piwa, a druga miodu — i co tam było w domu, ze wszystkiego po trochu.

      Maćko, który rad[813] był zawsze z każdego przybytku w domu, wyciągnął rękę, pogładził Jagienkę po głowie i rzekł:

      — Bóg zapłać tobie i twojemu rodzicowi. Jak się zagospodarujem, to oddamy.

      — Bogdajże was! A czy to my Niemce, żebyśmy mieli odbierać to, co dajem!

      — No, to jeszcze bardziej Bóg wam zapłać. Powiadał o tobie rodzic, jakaś gospodarna. Toś ty całymi Zgorzelicami bez[814] rok rządziła?

      — Ano!... Jak wam będzie czego więcej potrzeba, to kogo przyślijcie, jeno[815] takiego, co by wiedział, czego trzeba — bo to czasem głupi jaki sługa przyjedzie i nie wie, po co go przysłali.

      Tu Jagienka poczęła się nieco oglądać, a Maćko, spostrzegłszy to, uśmiechnął się i zapytał:

      — Za kimże się oglądasz?

      — Nie oglądam się za nikim!

      — Przyślę Zbyszka, niech za mnie tobie i Zychowi podziękuje. Udał ci się[816] Zbyszko? co?

      — A, nie patrzyłam!

      — To przypatrzże mu się teraz, bo ci właśnie nadchodzi.

      Jakoż Zbyszko nadchodził rzeczywiście od wodopoju i ujrzawszy Jagienkę, przyśpieszył kroku. Ubrany był w łosi kubrak[817] i okrągłą pilśniową[818] myckę[819], taką, jakich używano pod hełmy, włosy miał bez pątlika[820], obcięte równo nad brwiami, a po bokach spływające w złotych zwojach na ramiona — i zbliżał się szybko, rosły, hoży[821], do giermka z wielkiego domu zupełnie podobny.

      Jagienka odwróciła się całkiem do Maćka, aby przez to okazać, że tylko do niego przyjechała, lecz Zbyszko przywitał ją wesoło, a następnie wziąwszy jej rękę, podniósł ją do ust mimo oporu dziewczyny.

      — Czemu mnie w rękę całujesz? — spytała — czy to ja ksiądz?

      — Nie brońcie się! To taki zwyczaj.

      — A choćby cię i w drugą pocałował za to, coś przywiozła — wtrącił Maćko — nie byłoby nadto.

      — Co zaś przywiozła? — zapytał Zbyszko, rozglądając się po dziedzińcu, nie widząc nic więcej prócz wronego konia, który stał przywiązany do palika.

      — Wozy jeszcze nie nadeszły, ale przyjdą — odpowiedziała Jagienka.

      Maćko począł wymieniać, co przywiozła, niczego nie opuszczając, gdy zaś wspomniał o dwóch pościelach, Zbyszko rzekł:

      — Ja tam rad i na żubrowej skórze przylegam, ale dziękuję wam, żeście i o mnie pomyśleli.

      — To nie ja: tatulo... — odrzekła czerwieniąc się dziewczyna. — Jeśli wolicie na skórze, to niewoli nie ma.

      — Wolę, na czym wypadnie. Bywało, nieraz w polu, po bitwie, to się sypiało i z zabitym Krzyżakiem pod głową.

      — Alboście to zabili kiedy Krzyżaka? Pewno, że nie!

      Zbyszko, zamiast odpowiedzieć, począł się śmiać. Maćko zaś zawołał:

      — Bójże się Boga, dziewczyno, to ty jego nie znasz! Nic ci on innego nie czynił, jeno[822] w Niemców bił, aże grzmiało. Na kopie, na topory, do wszystkiego gotów, a jak Niemca z dala dopatrzy, to choć go na powrozie trzymaj, tak się do niego rwie. W Krakowie chciał nawet w posła Lichtensteina bić, za co mało mu głowy nie ucięli. Taki to chłop! I o Fryzach[823] dwóch ci opowiem, po których wzięliśmy poczet i łup tak godny, że za połowę tego można by Bogdaniec wykupić.

      Tu Maćko jął[824] opowiadać o pojedynku z Fryzyjczykami, a następnie o innych przygodach, jakie się im przytrafiały, i czynach, jakich dokonali. Potykali się przecie zza murów i w otwartym polu z największymi rycerzami, jacy w cudzoziemskich krajach żyją. Bili w Niemców, bili we Francuzów, bili w Angielczyków i w Burgundów[825]. Bywali w zaciekłych wirach bitew, że z koni, z ludzi, ze zbroi, z Niemców i piór czynił się jakoby jeden kłąb. A czego to oni przy tym nie widzieli! Widzieli krzyżackie zamki z czerwonej cegły, litewskie grodźce[826] drewniane i kościoły, jakich koło Bogdańca nie ma, i miasta, i srogie puszcze, w których nocami kwiliły powypędzane ze świątyń litewskie bożeczki, i różne, różne cuda; wszędzie zaś, gdzie do bitki przyszło, Zbyszko na przedzie, tak że dziwowali mu się najwięksi rycerze.

      Jagienka, przysiadłszy na kłodzie obok Maćka, słuchała z otwartymi ustami tego opowiadania kręcąc głową, jakby ją miała na śrubkach, to w stronę Maćka, to w stronę Zbyszka, i spoglądając na młodego rycerza z coraz większym podziwem. Wreszcie, gdy Maćko skończył, westchnęła i rzekła:

      — Bogdaj[827] się to chłopakiem urodzić!

СКАЧАТЬ



<p>807</p>

wrony — (o koniu) czarny, kary.

<p>808</p>

starunek (daw.) — staranie, opieka.

<p>809</p>

kazalim — dziś popr.: kazaliśmy.

<p>810</p>

statki (daw.) — majątek, zwł. ruchomy, węziej: naczynia.

<p>811</p>

wyładzić (daw.) — przygotować.

<p>812</p>

spyża (daw.) — jedzenie, pokarm, prowiant.

<p>813</p>

rad (daw.) — zadowolony.

<p>814</p>

bez (daw.) — przez.

<p>815</p>

jeno (daw.) — tylko.

<p>816</p>

udać się komuś — spodobać się.

<p>817</p>

łosi kubrak — kubrak ze skóry łosia.

<p>818</p>

pilśniowy — wykonany z gęstego, zbitego materiału produkowanego z włókien wełny.

<p>819</p>

mycka — mała, okrągła czapka.

<p>820</p>

pątlik — siatka do podtrzymywania włosów.

<p>821</p>

hoży — tryskający zdrowiem, urodziwy.

<p>822</p>

jeno (daw.) — tylko.

<p>823</p>

Fryz a. Fryzyjczyk — mieszkaniec Fryzji, krainy nad Morzem Północnym, obecnie stanowiącej pogranicze Niemiec, Danii i Holandii.

<p>824</p>

jąć (daw.) — zacząć.

<p>825</p>

Burgund — mieszkaniec Burgundii, regionu w centralnej Francji.

<p>826</p>

grodziec (daw.) — gród.

<p>827</p>

bogdaj (daw.) — oby (od: daj Boże, aby).