Tajemnica Zegarmistrza. Jack Benton
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Tajemnica Zegarmistrza - Jack Benton страница 6

Название: Tajemnica Zegarmistrza

Автор: Jack Benton

Издательство: Tektime S.r.l.s.

Жанр: Зарубежные детективы

Серия:

isbn: 9788835427827

isbn:

СКАЧАТЬ znowu wywróciła oczami.

      - Na północ na starej drodze do Camelford. Może będzie tam drogowskaz. Kiedyś był, ale gmina nie przycina już chaszczy tak jak kiedyś. Jakieś dziesięć minut samochodem.

      - A pieszo?

      - Godzinę. Może ciut więcej. Jak zna się drogę, można pójść skrótem na skraju Bodmin Moor. Tylko trzeba uważać, bo kiedyś były tam kopalnie.

      - Dziękuję.

      - I weź pan jakieś jedzenie. Poza tym sklepem nie ma innego aż do stacji Shell przy A39, zaraz przed Camelford.

      - Dziękuję za informację – skinął Slim.

      Ekspedientka wzruszyła ramionami.

      - Jeśli miałabym panu coś poradzić, to niech pan sobie odpuści tę wyprawę. Nie ma tam nic, poza starą farmą. Śladów też pewnie niewiele. Gdy Amos Birch zniknął, dopilnował, żeby nikt go nie znalazł.

      6

      Kolejny dzień zaczął się od deszczu. Gdy Slim wyjaśnił pani Greyson, że wychodzi, kobieta była w tak wyśmienitym nastroju, w jakim jeszcze jej nie widział.

      - To chyba niezbyt dobra pogoda na spacer po wrzosowisku, co? – stwierdziła, na co Slim wzruszył ramionami. – Wie pan, mogłabym pożyczyć panu parasol, ale na rowerze będzie miał pan z niego mały pożytek. Nie wspominając już, że na takim wietrze ciężko go okiełznać.

      Mężczyzna już miał posłuchać jej rady i poprosić o parasolkę. Ostatecznie postanowił zaryzykować wyjazd w zwykłej kurtce. Pani Greyson wcisnęła mu jednak starą mapę, na której Trelee było oznaczone wielką kropką, kilka klatek nad Penleven. Slim odniósł wrażenie, że poświęcono tej miejscowości o wiele za dużo przestrzeni, niż w rzeczywistości zajmowała.

      Stan trasy był taki sam, jak każdej drogi w Kornwalii, która oddalona była od A30 lub A39. Slim miał do pokonania niekończący się, chaotyczny pas, z trudem mieszczący dwa pojazdy. Było tam pełno zakrętów z ograniczoną widocznością, a także ukrytych połączeń, które wchodziły do i z leśnych dolin między wzgórzami gruntów rolnych oraz wrzosowisk. Wywołujące poczucie klaustrofobii żywopłoty niekiedy ustępowały miejsca panoramom otwartej, mglistej przestrzeni, o surowym pięknie. Gdy Slim przedzierał się w ponurym cieniu obwisłych gałęzi, a jedynymi towarzyszącymi mu odgłosami były odległe szczekanie psów i zawodzenia ptaków, jego wyobraźnia zaczęła tworzyć obrazy powykręcanych ciał i zdjęć zaginionych osób, jakie pojawiały się na odwrocie niedzielnej gazety.

      Trelee znajdowała się w szczelinie przy drodze, obok której miała być według otrzymanej przez Slima mapy. Wieś składała się z zaledwie tuzina domków, które ciągnęły się przez pół mili. Każdy z nich miał bramę prowadzącą na otwartą przestrzeń, a dalej rozpościerały się widoki na Bodmin Moor. Klika wiejskich ścieżek zanikało w ukrytych dolinach, ustronnych stodołach i zagrodach zasłoniętych niemal całkowicie przez bezlistne drzewa.

      Slim przymocował rower do bramy nieopodal tablicy z nazwą wsi. Trawa wokół niej była przygnieciona, jakby ktoś tłukł ją kijem. Stamtąd mężczyzna rozpoczął pieszą wędrówkę. Zastanawiał się, czy cała wyprawa nie okaże się stratą czasu. Trzy najbliższe domy były nowoczesnymi budowlami jednopiętrowymi, oddalonymi od głównej drogi. Przed żadnym nie stał pojazd, co mogło sugerować, że mieszkańcy byli akurat w pracy w jakiejś odległej metropolii. Slim dostrzegł jeszcze kilka oznak życia – porozrzucane zabawki dziecięce na podjeździe jednego domu oraz eleganckiego kota w oknie drugiego.

      Za domami stały trzy starsze chatki. Miały kamienne ściany i dachy pokryte strzechą. Wyglądały jak wycinek z podróżniczego filmu dokumentalnego, ulokowany w pustkowiu Kornwalii. Pierwsze dwie zdawały się być puste. Ich bramy były zaryglowane, a skrzynki na listy zaklejone taśmą. Jednak w ogródku przy trzeciej z chatek Slim dojrzał starszego mężczyznę, który wyrzucał pozostałości zwiędłych roślin na stertę kompostu.

      Detektyw uniósł dłoń w odpowiedzi na powitanie staruszka.

      - Mógłbym zająć panu chwilę? – spytał.

      - Pewnie. Jest pan tu nowy? – odpowiedział mężczyzna, podchodząc bliżej.

      - Przyjechałem na urlop.

      - Nieźle – pokiwał głową starzec. – Ja chyba wybrałbym jakieś miejsce bliżej wybrzeża, ale każdy ma swoje upodobania.

      - Tu było niedrogo – wzruszył ramionami Slim.

      - Nic dziwnego.

      - Szukam kogoś, kto znał Amosa Bircha – oznajmił Slim, zanim w ogóle przemyślał, co chce powiedzieć. – Zdaję sobie sprawę, że odszedł, ale zastanawiałem się, czy nie miał żony lub syna. Znalazłem coś, co mogło należeć do niego.

      - Jego odejście jest kwestią dyskusyjną. A kim pan w ogóle jest? – spytał staruszek, wyraźnie spięty po usłyszeniu nazwiska Amosa.

      - Nazywam się Slim Hardy. Przebywam w pensjonacie Lakeview w Penleven.

      - Co pan znalazł?

      - Zegar – Slim uznał, że nie ma sensu grać dłużej w kotka i myszkę. – Słyszałem, że Birch był pasjonatem.

      - Pasjonatem? Kto panu naopowiadał takich rzeczy? – roześmiał się mężczyzna.

      - Po prostu tak słyszałem.

      - Cóż, przyjacielu, jeśli znalazłeś zegar Amosa Bircha, to lepiej zachowaj to dla siebie, a przynajmniej zamknij go pod kluczem.

      - A niby dlaczego?

      - Jest na nie wielki popyt. Amos Birch nie był żadnym pasjonatem. Był znanym w całym kraju rzemieślnikiem. Jego zegary są warte mnóstwo pieniędzy.

      7

      Slim siedział przy chybotliwym stole naprzeciwko staruszka, który przedstawił się jako Lester „ale mów mi Les” Coates. Przyłapał się na tym, że stale myślał o zegarze, beztrosko pozostawionym na swoim łóżku w pensjonacie. Mógł być przecież wart małą fortunę. Przydałaby mu się w takiej chwili, ponieważ na horyzoncie nie było widać żadnych nowych zleceń.

      - Historii powstało bez liku – powiedział Les przy herbacie, która zdaniem Slima była irytująco słaba. – Człowiek dosłownie zniknął z dnia na dzień. Wymyślano, że wpadł do szybu kopalnianego na Bodmin Moor albo porwała go międzynarodowa grupa terrorystyczna. Całkiem wymyślne scenariusze, prawda?

      - Mieszkał w pobliżu?

      - Na Worth Farm. Na północ od kopalni i drugie przejście na lewo. Miał ludzi, którzy pracowali na farmie za niego. Nie wymagała jednak dużego nakładu pracy. Ludzie СКАЧАТЬ