Название: Tajemnica Zegarmistrza
Автор: Jack Benton
Издательство: Tektime S.r.l.s.
Жанр: Зарубежные детективы
isbn: 9788835427827
isbn:
- Tak, znaliśmy.
- W takim razie, to chyba należy do pana – oznajmił, potrząsając kopertą, jak gdyby chciał przypomnieć Slimowi o jej istnieniu.
Detektyw wziął ją, od razu wyczuwając wiekowość papieru, połączoną z wilgocią. Gdyby spróbował ją otworzyć, rozpadłaby mu się w dłoniach i zapisana w środku wiadomość przepadłaby na zawsze.
- Ach, więc to tu się schowała – uśmiechnął się nieprzekonująco do antykwariusza. – Szukałem tego.
- Oczywiście, panie…?
- Hardy. John Hardy, ale wołają na mnie Slim.
- Nie będę pytał, dlaczego.
- I dobrze, bo nie jest to ciekawa historia.
Bunce znowu westchnął. Obrócił zegar jeszcze raz.
- Jest niedokończony – oznajmił, potwierdzając podejrzenia Slima. – Zakładam, że Birch dał go panu w prezencie. Człowiek o jego reputacji nie mógłby pozwolić sobie na sprzedanie zegara w takim stanie.
- Wygląda na to, że dobrze pan go znał.
- Ze szkoły. Amos był dwa lata starszy, ale wtedy każdy się znał. W okolicy nie było wielu dzieci.
- Chyba jak w każdej małej społeczności.
- Nie jest pan stąd, prawda, panie Hardy?
Slimowi zawsze wydawało się, że jego akcent jest neutralny, lecz przez to odstawał od każdego miejsca, w którym powszechne były silne dialekty zachodnie.
- Jestem z Lancashire – odparł. – Ale sporo czasu spędziłem za granicą.
- Wojskowy?
- Skąd pan wie?
- Przez oczy – odpowiedział Bunce. – Widzę w nich duchy.
Slim cofnął się. W głowie zaczęły mu migotać niechciane wspomnienia, ale szybko udało mu się je stłumić.
- Pan też służył w armii?
- Na Falklandach. Im mniej o tym powiem, tym lepiej.
Slim przytaknął. Przynajmniej miał z antykwariuszem coś wspólnego.
- Cóż, chyba już i tak zająłem panu zbyt wiele czasu…
- Może pan za niego dostać kilka stówek – oznajmił Bunce, trzymając zegar. – Być może nieco więcej, jeśli wystawi go pan na aukcji. Jest wielu kolekcjonerów zegarów Amosa Bircha. Co prawda ten jest niedokończony i ma kilka kosmetycznych usterek, ale to wciąż oryginał. Kiedyś był na nie olbrzymi popyt. Amos prowadził chałupnictwo, zanim stało się to modne.
- Był?
Bunce zmarszczył się. Slim poczuł, że jego oczy rozbierają na części pierwsze każdą cząstkę jego kłamstwa.
- Zainteresowanie Amosem Birchem spadło po jego zniknięciu.
- Po jego…?
- Panie Hardy, chyba wie pan o tym, że pański znajomy zaginął ponad dwadzieścia lat temu?
5
Pub Korona i Lew stał samotnie na samym skraju Penleven. Od najbliższego osiedla mieszkalnego oddzielała go zasłona z drzew, niczym trzymającego się na dystans sąsiada. Dziś jednak miejsce to wyglądało nadzwyczaj zachęcająco. Chcąc dojść do pensjonatu z przystanku autobusowego, Slim nie miał innego wyjścia, jak tylko przejść obok owego przybytku. Często jadał tam kolację i przy żadnej wizycie nie miał ochoty na alkohol. Przekreśliłoby to bowiem trzy miesiące jego terapii. Dziś czuł w sobie jednak zbyt wiele znanego z dawnych czasów napięcia i niepokoju, przez które zawsze przekraczał pewną cienką granicę. Ludzie mówią, że jeśli raz zostanie się alkoholikiem, jest się nim przez całe życie. Slim po cichu liczył, że pewnego dnia wypije okazjonalnie piwo, lecz te spokojne dni pełne opanowania i bez demonów były już daleko. Z utęsknieniem zerknął na rozświetlone okno pubu, a potem przyspieszył kroku i poszedł przed siebie.
W pensjonacie było cicho. Tylko stłumione odgłosy telewizora dochodziły zza zamkniętych drzwi. Slim uchylił je i dostrzegł panią Greyson śpiącą w fotelu przed piecykiem elektrycznym. Obok kobiety leżał pilot, jak gdyby przeszło jej przez myśl wyłączenie dźwięku przed zaśnięciem.
Mężczyzna poszedł na górę. Położył zegar na łóżku, a następnie wyszedł na zewnątrz. Jakieś pół mili dalej przed jedynym sklepem we wsi, znalazł budkę telefoniczną.
Zadzwonił do przyjaciela w Lancashire. Kay Skelton był lingwistą i tłumaczem, którego Slim znał jeszcze z czasów wojska. Mieli okazję już współpracować. Gdy Kay odebrał telefon, detektyw wyjaśnił mu sprawę związaną ze starym listem, znalezionym w zegarze.
- Muszę wiedzieć, czy coś tam jest napisane… O ile jest – oznajmił Slim.
- Wyślij mi go poleconym – polecił Kay. – Sam nie dam sobie z tym rady, ale znam kogoś, kto mógłby pomóc.
Po zakończeniu rozmowy Slim odkrył ze zdziwieniem, że sklep jest wciąż otwarty. Był już kwadrans po osiemnastej.
- Już zamykam – usłyszał groźny głos starszej ekspedientki, która miała tak surowy wyraz twarzy, że według Slima pewnie w ogóle nie potrafiła się uśmiechać.
- Ale ja tylko na chwilkę – powiedział.
- Pewnie, tak jak każdy, co? – odpowiedziała z sarkastycznym śmiechem, przez co mężczyzna nie wiedział, czy żartuje, czy po prostu jest nieuprzejma.
Po zakupieniu koperty Slim dowiedział się, że sklep działa również jako urząd pocztowy. Co prawda można było tam wysłać przesyłkę poleconą, lecz za pracę po godzinach wymagana była dopłata.
- Daleko stąd do Trelee? – zapytał Slim, gdy ekspedientka niezbyt subtelnie eskortowała go w kierunku drzwi.
- A po co pan się tam wybiera? Niewiele tam rzeczy dla turystów.
- Słyszałem, że z tym miejscem wiąże się tajemnica.
- Aaa, mówisz pan o Amosie Birchu? Tym zegarmistrzu? – wywróciła oczami kobieta. – Myślałam, że to już nikogo nie obchodzi. Co pan się tak interesuje zaginięciem jakiegoś starca?
- Jestem prywatnym detektywem i ta sprawa wydała mi się ciekawa.
- A niby czemu? Nie ma co opowiadać. Ktoś pana wynajął?
Słowo „wynajął” zostało wypowiedziane z taką pogardą, że Slim zaczął się zastanawiać, czy przypadkiem ekspedientka nie ma jakichś nieprzyjemnym doświadczeń СКАЧАТЬ