Tajemnica Zegarmistrza. Jack Benton
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Tajemnica Zegarmistrza - Jack Benton страница 9

Название: Tajemnica Zegarmistrza

Автор: Jack Benton

Издательство: Tektime S.r.l.s.

Жанр: Зарубежные детективы

Серия:

isbn: 9788835427827

isbn:

СКАЧАТЬ sympatyczniejszy człowiek. Kiedyś pijał w Koronie, dopóki… Ach, to było dawno temu.

      - Co takiego?

      Pani Greyson rozwinęła fartuch, trzasnęła nim i zmarszczyła się, jak gdyby Slim prosił ją o przekroczenie jakiejś granicy moralności.

      - Mówiono… Ludzie gadali, że oni maczali w tym palce.

      - W czym?

      - W zniknięciu Amosa – zanim Slim zdołał jej odpowiedzieć, dodała: - To oczywiście niedorzeczne. Tintonowie przyjechali tu z Londynu. Skąd mogli wiedzieć cokolwiek o Amosie? Poza tym Mary mieszkała tam jeszcze przez dziesięć lat po jego zniknięciu. Tintonowie po prostu ustrzelili dobrą okazję.

      - Ludzie naprawdę myślą, że oni mają z tym coś wspólnego?

      - No pewnie, że nie. To była tylko głupia plotka, ale oboje się obrazili i odcięli od miejscowej społeczności.

      - Coś mi się zdaje, że dobrze pani ich zna.

      - Grywałam z Maggie w brydża, ale przestała się pojawiać.

      - To tak jak przyznanie się do winy.

      - Poczuli się urażeni i tyle – odparła. – Przyjechali tu na emeryturę podobną do archetypu wiejskiego życia, jakie widzi się w telewizji. Pewnie wyobrażali sobie społeczność miejscowych prostaczków, którzy będą czekać z otwartymi ramionami, aby zabierać ich na wiejskie festyny i poranną kawkę. Nie dostali tego, czego chcieli, więc wypięli się.

      - I nie ma opcji, żeby mieli cokolwiek wspólnego ze zniknięciem Amosa Bircha?

      - Nic, a nic – pokręciła głową pani Greyson.

      - A co pani zdaniem się stało?

      - Nie mieliśmy rozmawiać o pani Tinton? – przewróciła oczami pani Greyson.

      - Na pewno się pani zastanawiała. Wydaje się, że znała się pani z nimi.

      - Po prostu zostawił rodzinę – westchnęła pani Greyson. – Co tu więcej wiedzieć? Amos odłożył dużo pieniędzy i często wyjeżdżał w interesach, na spotkania zegarmistrzowskie i takie tam. Chce pan znać moje zdanie? Znalazł sobie za granicą jakąś latawicę i uciekł do niej.

      - Nie prościej byłoby mu się rozwieść?

      - Nie mam na to czasu – fuknęła pani Greyson, zwijając znowu fartuch i dodając na odchodne: - Udanego spaceru, panie Hardy.

      Slim odprowadził ją wzrokiem. Był niemal pewien, że nie wyciągnie od niej więcej informacji. Jednak gdy pani Greyson mówiła o innej kobiecie zauważył na jej twarzy rumieniec, którego wcześniej tam nie dostrzegł.

      11

      Chcąc odwiedzić najbliższą bibliotekę Slim musiał wrócić do Tavistock. Był sam w archiwum, gdzie tkwił nad ogromnymi stronami starych miejscowych gazet, pożółkłych ze starości.

      Każda teczka zawierała wszystkie tygodniki z danego roku. Tak jak się spodziewał, w małomiasteczkowej gazecie roiło się od reklam miejscowych agentów nieruchomości i firm wypożyczających sprzęt rolny. Były również doniesienia o zniknięciu Amosa Bircha, ale były one krótkie i mało sensacyjne. Tytuł jednego brzmiał: Miejscowy zegarmistrz zaginął w niewyjaśnionych okolicznościach. Dalsza treść była tak mdła, że stanowiła niemal oksymoron tytułu. Autor tekstu skupiał się głównie na rzemieślniczej przeszłości Amosa, jego unikalnych zdolnościach, a także rolniczych początkach. Nie było tam ani śladu spekulacji.

      Najciekawszy artykuł znajdował się w teczce gazety Tavistock Tribune:

       „Miejscowy rolnik i znany zegarmistrz, Amos Birch (53), zaginał w czwartkowy wieczór 2 maja. Zaginięcie zgłosiła policji jego żona, Mary (47). Amos był świetnie znany zarówno w kraju, jak i za granicą, ze względu na jego wymyślne zegary wykonywane ręcznie. Spekuluje się, że mężczyzna poszedł na wieczorny spacer wzdłuż Bodmin Moor, gdzie zabłądził. Uznawany był za osobę poczytalną i bez poważniejszych problemów zdrowotnych, lecz zdaniem jego żony był bardzo poddenerwowany w tygodniu zaginięcia. Rodzina prosi o przekazywanie jakichkolwiek informacji o zaginięciu Amosa policji w Devon i Kornwalii”.

      Slim przeczytał artykuł kilka razy. Poddenerwowany? To mogło znaczyć cokolwiek, ale sugerowało, że Amos spodziewał się czegoś. Czy planował uciec, a może coś mu się stało?

      Detektyw przypomniał sobie słowa kolegi z wojska, który twierdził, że dowody zbrodni często zostawiane są na długo przed jej popełnieniem. Postanowił cofnąć się o kilka tygodni i przeszukał gazety pod kątem jakichkolwiek informacji wiązanych z Amosem Birchem. Poza opublikowaną miesiąc przed zaginięciem informacją o przyznaniu Amosowi wyróżnienia od krajowego stowarzyszenia zegarmistrzów, nie znalazł nic.

      Przyszła pora obiadowa, a oczy Slima zaczęły go już boleć od gapienia się w postarzałe wydruki. Postanowił więc przenieść się do pobliskiej kawiarni, aby zregenerować siły. Stamtąd zadzwonił do Kaya, lecz tłumacz nie miał jeszcze dla niego żadnych informacji na temat treści listu.

      Umysł Slima, który kilka lat po jego haniebnym zwolnieniu z wojska stał się jego głównym narzędziem pracy jako prywatnego detektywa, był pełen niestworzonych pomysłów. Przecież nikt bez powodu nie odchodzi ze stabilnego związku. Trzeba uciekać przed czymś lub do czegoś.

      Ilość możliwości była nieskończona. Mogło chodzić o kochankę, niezadowolonego klienta lub konkurencję. Slim za mało wiedział o Amosie, aby rzucać jakiekolwiek wnioski. Do tej pory udało mu się ustalić, że zegarmistrz było ponurakiem, którego profesja okrywała go aurą tajemniczości. Nawet ścieżka na Worth Farm oraz wysokie żywopłoty otaczające posiadłość zapewniały rodzinie Birchów odosobnienie, z którego teraz korzystali Tintonowie.

      W kawiarni była budka telefoniczna. Slim wziął książkę telefoniczną z pobliskiej półki i wrócił do stolika. Wśród numerów było kilka tuzinów, przypisanych do osób o nazwisku Birch.

      Slim zmierzał w stronę przystanku autobusowego, gdy nagle usłyszał za sobą głos. W jego tonie dało się wyczuć naleganie, więc detektyw odwrócił się. Po drugiej stronie ulicy stał Geoff Bunce. Machał do detektywa. Slim poczekał, aż mężczyzna przejdzie przez jezdnię.

      - Tak myślałem, że to pan. Długi ten pański urlop.

      - Jestem samozatrudniony, więc odpoczywam tyle, ile mi się podoba – wzruszył ramionami Slim.

      - Udało się panu spotkać? Wie pan… z pańskim znajomym.

      Sarkazm tej wypowiedzi wywołał w Slimie przypływ gniewu, ale z trudem udało mu się nadać swojemu głosowi spokojny ton.

      - Z Amosem Birchem?

      - Tak. Oddał mu pan zegar?

      - Jeszcze nie. Pracuję nad tym.

      - СКАЧАТЬ