Название: Zła krew
Автор: Maria Jaszczurowska
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Прочая образовательная литература
isbn: 978-83-66500-80-8
isbn:
Matt bezpośrednio podlegał Mosleyowi przed jego zwolnieniem i uważał, że przełożony doskonale wypełniał swoje obowiązki. Polegały na wsparciu Elizabeth w pozyskiwaniu funduszy dla Theranosa. Oczywiście nie powinien był oglądać pornografii na służbowym komputerze, ale też nie popełnił szczególnie poważnego przestępstwa, którym można by go szantażować. Poza tym kompromitujące materiały znaleziono już PO jego zwolnieniu. Nie należało twierdzić, że został wyrzucony z tego powodu, bo to nieprawda.
Nie podobało mu się również to, jak potraktowano Johna Howarda. Matt przejrzał wszystkie dowody zgromadzone w sprawie przeciwko Michaelowi O’Connellowi, lecz nie znalazł nic, co mogłoby świadczyć o jakiejkolwiek winie Howarda. Owszem, kontaktował się z O’Connellem, ale odmówił, kiedy ten zaproponował mu przejście do jego firmy. Mimo to Elizabeth uparła się, by pewne fakty połączyć w określony sposób, umożliwiający postawienie Howarda przed sądem, choć w rzeczywistości był jedną z pierwszych osób, które pomogły jej zaraz po odejściu z Uniwersytetu Stanforda. Na początku istnienia spółki to Howard pozwolił Elizabeth prowadzić doświadczenia w piwnicy swojego domu w Saratodze. (Theranos później wycofał pozew przeciwko trzem byłym pracownikom, kiedy O’Connell zgodził się przepisać na spółkę swój patent).
Matt od dawna rozważał założenie własnej firmy informatycznej. Postanowił zrobić to teraz. Kiedy poinformował o swojej decyzji Elizabeth, spojrzała na niego z niedowierzaniem. Nie mogła zrozumieć, jak dla takiego nic nieznaczącego projektu można porzucić pracę w spółce, która wkrótce zrewolucjonizuje służbę zdrowia i zmieni świat. Próbowała przekonać go podwyżką i awansem, ale odmówił.
Doświadczenia pracowników zwalnianych w ostatnich tygodniach teraz stały się udziałem Matta. Elizabeth nie chciała z nim rozmawiać; w ogóle nie chciała go widzieć. Jednemu z jego współpracowników z działu IT, Edowi Ruizowi, zaproponowała stanowisko Matta, pod warunkiem że przejrzy dokumenty i mejle swojego kierownika. Ed odmówił, bo z Mattem łączyła go przyjaźń. Poza tym i tak nic by nie znalazł, szef był czysty jak łza. W przeciwieństwie do Henry’ego Mosleya zachował prawo do akcji pracowniczych i z niego skorzystał. Odszedł z Theranosa w lutym 2008 roku i założył własną firmę. Ed Ruiz dołączył do niego kilka miesięcy później.
Nowa siedziba Theranosa w Palo Alto była całkiem niezła, ale zdecydowanie za duża dla raczkującego przedsiębiorstwa, które po zwolnieniu zespołu Eda Ku zatrudniało raptem pięćdziesięciu pracowników. Główne piętro zajmowała spora przestrzeń na planie prostokąta. Elizabeth uparła się, by pracownicy gnieździli się w jednym jej końcu, a szeroki pas przestrzeni biurowej po drugiej stronie miał pozostać pusty. Raz czy dwa razy Aaron Moore próbował zrobić z niego użytek – udało mu się namówić kilku kolegów do gry w piłkę.
Po nieoczekiwanym odejściu Any Arrioli Aaron zaprzyjaźnił się z Justinem Maxwellem i Mikiem Bauerlym. Ana nie uprzedziła żadnego z nich, że planuje się zwolnić. Po prostu któregoś dnia wyszła i nie wróciła. Najbardziej zdenerwował się Justin, bo to Ana namówiła go, by odszedł z Apple’a i zatrudnił się w Theranosie. Przez cały czas starał się jednak myśleć pozytywnie: powtarzał sobie, że skoro firma przenosi się do Palo Alto, to na pewno sprawy mają się dobrze.
Wkrótce po przeprowadzce Aaron i Mike postanowili zrealizować swego rodzaju nieformalne „badanie czynnika ludzkiego” przy pomocy dwóch prototypów edisona zbudowanych przez Tony’ego Nugenta i Dave’a Nelsona. W żargonie inżynierów tak określa się doświadczenie, w ramach którego sprawdza się, jak z obsługą urządzenia radzą sobie przypadkowe osoby. Aaron był ciekaw, jak innym pójdzie z nakłuwaniem własnych palców i umieszczaniem kropli krwi w płaskim wsadzie. Sam już tyle razy kłuł się w palec podczas początkowych testów, że prawie stracił w nim czucie.
Za pozwoleniem Tony’ego spakowali edisony do bagażnika mazdy Aarona i pojechali do San Francisco. Planowali najpierw odwiedzić kilka zaprzyjaźnionych start-upów w mieście. Na początek wstąpili do mieszkania Aarona w dzielnicy San Francisco znanej jako Mission District, żeby trochę się przygotować. Postawili maszyny na drewnianym stoliku w salonie Aarona i upewnili się, że mają wszystko, czego im potrzeba: wkłady do urządzeń, nakłuwacze i małe strzykawki transferowe, którymi umieszczano krew we wkładzie.
Aaron robił zdjęcia aparatem cyfrowym, żeby udokumentować ten etap badań. Obudowy zaprojektowane przez Yves’a Béhara nie były jeszcze gotowe, więc urządzenia wyglądały topornie. Tymczasowe obudowy wykonano z szarych płyt aluminiowych połączonych nitami. Przednią płytę uchylało się w górę jak kocie drzwiczki, żeby umieścić w środku wkład z kroplą krwi. Nad drzwiczkami znajdował się prosty interfejs, w środku zaś głośno zgrzytało ramię robota. Czasami uderzało we wkład, odłamując końcówki pipetek. Całość sprawiała wrażenie pracy domowej ósmoklasisty.
Kiedy Aaron i Mike odwiedzali firmy swoich znajomych, witano ich kawą i stłumionym śmiechem. Ale czego się nie robi dla kumpli – wszyscy zgodzili się wziąć udział w eksperymencie. Zawitali między innymi do start-upu Bebo – twórcy platformy społecznościowej, którą kilka tygodni później za osiemset pięćdziesiąt milionów dolarów wykupił AOL.
Jeszcze tego samego dnia okazało się, że jedno nakłucie często nie wystarczy do przeprowadzenia badania. Przeniesienie krwi do wkładu też nie było bułką z masłem. Należało zdezynfekować palec alkoholem, potem nakłuć go lancetem, przyłożyć strzykawkę do opuszki i zassać kroplę krwi, a na końcu nacisnąć tłok, żeby kropla znalazła się we wkładzie. Mało komu udawało się to za pierwszym razem. Aaron i Mike co rusz musieli prosić znajomych, by nakłuli palec jeszcze raz. Zrobił się przy tym niezły bałagan i wszystko dookoła pochlapano krwią.
Te trudności potwierdziły coś, co Aaron wiedział już wcześniej: firma niewłaściwie oceniła ten etap procesu. Przyjęła, delikatnie mówiąc, optymistyczne założenie, że pięćdziesięciopięcioletni pacjent od razu nauczy się obsługi urządzenia w warunkach domowych. Jeśli na tym etapie popełniło się błąd, nie miało znaczenia, jak funkcjonuje reszta systemu, bo wyniki i tak nie wychodziły. Kiedy wrócili do biura, Aaron przekazał swoje spostrzeżenia Tony’emu i Elizabeth, ale od razu zauważył, że nie potraktowano ich priorytetowo.
Czuł się sfrustrowany i rozczarowany. Z początku przemawiała do niego wizja Elizabeth, a praca w Theranosie wydawała się ekscytująca. Minęły jednak prawie dwa lata, a on zaczynał odczuwać wypalenie. Nie dogadywał się też z Nugentem, obecnie jego przełożonym. Żeby nie musieć bezpośrednio z nim współpracować, Aaron poprosił o przeniesienie z działu inżynierii do działu sprzedaży. Poświęcił nawet sobotę na przejażdżkę po sklepach, by zaopatrzyć się w garnitur; liczył na to, że Elizabeth zabierze go ze sobą do Szwajcarii. Tak się nie stało, ale obiecała, że rozważy jego prośbę o przeniesienie.
Kilka dni po wyprawie do San Francisco Aaron sączył w domu piwo i kopiował na komputer zrobione przez siebie zdjęcia, gdy nagle przyszedł mu do głowy pomysł na dowcip. Otworzył jedno ze zdjęć w Photoshopie – fotografia przedstawiała dwa prototypy edisona ustawione na podkładkach na stoliku. Kilkoma kliknięciami stworzył fałszywe ogłoszenie z nagłówkiem: „Czytniki Theranos Edison 1.0 – raczej sprawne – cena 10 000 do negocjacji”. W treści ogłoszenia napisał:
Oto gratka dla koneserów, СКАЧАТЬ