Zatrzymać czas. Anna Sakowicz
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Zatrzymać czas - Anna Sakowicz страница 5

Название: Zatrzymać czas

Автор: Anna Sakowicz

Издательство: PDW

Жанр: Современная русская литература

Серия: Plan Agaty

isbn: 9788381774840

isbn:

СКАЧАТЬ w wielkim mieście – przeczytała. – Mam zrobić ranking miejsc przyjaznych.Wyobrażasz sobie? Brakuje jeszcze psa w wielkim mieście.

      Emil spojrzał na nią z ciekawością. Wiedział, że takie tematy byłyponiżej ambicji Agaty, ale on nie dostrzegł w nich nic złego. Takie teżmogą wzbudzać zainteresowanie, a ponadto będą przydatne. Powiedział o tym Agacie, a jako dodatkowego argumentu użył ich synka.

      – Będziesz musiała zabierać go na to testowanie miasta – zaśmiał się. –Pospacerujecie i jeszcze na tym zarobisz.

      – To jest jakiś plus – westchnęła. – Gorzej będzie z Polą, bo ona raczejnie da się wyprowadzić na spacer. A chciałam napisać o szowinistachprzedmiotowo traktujących ekspedientki w sklepach – dodała, a potemopowiedziała Emilowi o zdarzeniu w sklepie z bielizną. Parsknąłśmiechem.

      – Teraz ten człowiek się załamie i popadnie w depresję – zażartował, alepo chwili pochwalił swoją narzeczoną. Według niego postąpiła słusznie.On też nie cierpiał szowinistycznych i seksistowskich zachowań.

      Nieco później Agata weszła na stronę gazety. Przeczytała nagłówkiostatnich artykułów. Niektóre wydały się jej ciekawe. Zatrzymywała nanich wzrok, potem spoglądała na następne. I nagle zaklęła pod nosem.

      – Noż kurczę jego w dupę cara Mikołaja, podżegacza, imperialisty mać!

      6

      Pola miała wrażenie, że serce za chwilę wyskoczy jej z piersi. Niemyślała, że tak się zdenerwuje wizytą w urzędzie stanu cywilnego. A więcmiała wyjść za mąż! To naprawdę się działo! Spojrzała w dół, tam ciąglebyły buty Sławka. Szedł za nią, nie zniknął, nie rozpłynął się w powietrzu niczym senna mara. Natychmiast jednak pomyślała o Pawle. Odjakiegoś czasu nie czuła jego obecności. Jego zdjęcie nadal miała w szufladzie biurka. Nie schowała go do albumu i nie wcisnęła pomiędzyinne woluminy na półkę. Sławek o nim wiedział, nigdy nie nalegał, bypozbyła się pamięci o pierwszej miłości, która doprowadziła ją na wózekinwalidzki. A jednak… Przestała go czuć. Koniecznie musi pojechać nacmentarz!

      – I co teraz? – spytał Sławek. – Idziemy uczcić naszą datę?

      – Trzeba będzie też w jakiejś knajpie zarezerwować miejsce na obiad –powiedziała. – Nie puścimy gości głodnych, chyba aż tacy źli niebędziemy, co?

      Sławek nachylił się nad Polą i cmoknął ją w głowę. Kochał tę dziewczynęniemal od pierwszego wejrzenia. Uczucie wybuchło w nim nagle i w zupełnie niekontrolowany sposób. Myślał, że takie rzeczy się zdarzająjedynie w filmach, a tu taka niespodzianka. Jakby Pola przyłożyła muobuchem w głowę, a ona tylko wbiła gwóźdź w oponę byłego facetakoleżanki.

      – Ale to nie dziś – odpowiedział. – Na spokojnie się zastanowimy. Terazidziemy uczcić to dobrym obiadem albo ciachem. Na co masz ochotę?

      – Na obiad – odparła. W przeciwieństwie do Agaty, gdy miała wybór słoneczy słodkie, zawsze wybierała to pierwsze. Dopiero po zjedzeniu czegośkonkretnego mogła zagryźć deserem.

      Wsiedli do samochodu. Tym razem kierowcą był Sławek. Nie pytałnarzeczonej, dokąd jechać. Chciał jej zrobić niespodziankę. Długo szukałromantycznego miejsca, które mogłoby się spodobać Poli.

      – Masz tabliczkę? – spytał, a dziewczyna dopiero po chwili domyśliłasię, o co chodzi. Wyjęła ją z torby. Zawsze jedną miała w swoimsamochodzie, drugą przy sobie, bo zdarzało się, że woziła ją Agata.Parkowanie na miejscach przeznaczonych dla inwalidów było w jejprzypadku konieczne. Potrzebowała więcej przestrzeni, by swobodnieprzesiąść się na wózek, ale też zawsze mogła podjechać bliżej celu.Podała więc granatową kartę ze znakiem Sławkowi i przygotowała się dowysiadania, bo mężczyzna właśnie ustawiał auto.

      – Paderewskiego? – zdziwiła się.

      – Zabiorę cię do tajemniczego ogrodu.

      – W centrum miasta? – zaśmiała się.

      Jednak gdy Sławek przejął kontrolę nad wózkiem i wprowadził ją doniezwykle klimatycznej knajpki, prawie zaniemówiła. Nigdy tu nie była. A wnętrze było cudowne! Ukwiecone! Przypominało włoskie lub francuskiedomy znane jej ze zdjęć oglądanych w internecie. W powietrzu opróczzapachu jedzenia czuć było lawendę i zioła. Pola spojrzała na brązowąterakotę i artystycznie nierówne ściany. A gdy okazało się, że Sławekzrobił wcześniej rezerwację, czuła, jak serce jej przyspiesza. Wybrałstolik w najpiękniejszym miejscu. Kelnerka natychmiast przesunęła donicęz juką, by zrobić więcej przestrzeni dla Poli. Odsunęła też krzesło.

      – Cudnie tu – szepnęła Pola. – Tyle kwiatów! I słońce wpadające dośrodka w jakiś magiczny sposób…

      – Cieszę się, że ci się podoba.

      Dotknęła dłonią drewna blatu. Wydało się jej bardzo stare. Szparypomiędzy deskami świadczyły o naprawdę upływającym czasie, nie udawały.

      Kelnerka położyła przed nimi karty i zapaliła świecę.

      – Czy podać na początek napoje?

      – Jakiś sok wyciskany? – spytała Pola, a dziewczyna od razuzaproponowała specjalność restauracji. Sok składający się z jabłka,limonki, cytryny i mięty. Pola z entuzjazmem zdecydowała się właśnie nataki napój, natomiast Sławek nie skusił się na żadne eksperymenty i poprosił o zwyczajną amerykańską colę. Za to z przyjemnością spoglądałna uśmiechniętą narzeczoną. Złapał ją za dłoń i pogładził po skórze.

      – Uwielbiam cię taką.

      – Czyli jaką?

      – Radosną.

      Pola zaśmiała się.

      Chyba tak właśnie wygląda szczęście, pomyślała.

      Musiało być bardzo chudziutkie, delikatne niczym piórko, bo kobieta nieczuła w sobie żadnego ciężaru. Jakby połknęła chmurę, a ona rozpłynęłasię w jej ciele, unosząc ją lekko nad ziemią. Nawet z wózkiem dawałaradę! Teraz więc mogłaby zatrzymać czas i wołać „chwilo, trwaj!”.

      – Dwudziesty pierwszy lipca to już niedługo – powiedziała.

      – I całe szczęście, bo nie ma co czekać.

      – Nie boisz się?

      – Czego?

      – No… – Wzruszyła ramionami. – Wszystkiego… Tego, co nas czeka.

      – Nie – odparł zdecydowanym głosem, a Pola chwyciła się tej pewności. –Choć wiem, że problemy pewnie będą.

      – No właśnie – westchnęła. – A co…? – zawahała się. Jednak po chwilispytała wprost: – Jakie problemy masz na myśli? Chcesz mieć dzieci?

      – Jasne СКАЧАТЬ