Dom sekretów. Natalia Bieniek
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Dom sekretów - Natalia Bieniek страница 6

Название: Dom sekretów

Автор: Natalia Bieniek

Издательство: PDW

Жанр: Современная зарубежная литература

Серия:

isbn: 9788380972650

isbn:

СКАЧАТЬ dokończyła, bo zza ściany zaczęły dochodzić jakieś łomoty. Obie uniosły głowy i spojrzały na siebie w niemym zdziwieniu.

      – To chyba Filip wali młotem w ścianę – wyjaśniła Sabina.

      – Filip? Młotem? W ścianę? – Dorota nie wiedziała, o co najpierw spytać.

      – Sąsiad. Nie poznałaś go jeszcze? – Staruszka usiłowała przekrzyczeć hałas.

      – Nie…

      – No, to wszystko przed tobą…

      Nie zdążyła powiedzieć nic więcej, bo nagle łomot stał się nie do wytrzymania. Coś wyraźnie poszło nie tak.

NO I BUM

      – Żyjesz, dziecko? – Sabina pierwsza wstała z fotela.

      Można by rzec: powstała z popiołów. Bo tak też i wyglądała, cała pokryta pyłem. Potrząsnęła Dorotą, która zastygła w bezruchu.

      Kurz już opadł, emocje również sięgnęły bruku, choć w tym wypadku należałoby powiedzieć: brudnej, parkietowej podłogi. Gdy powietrze już nieco się oczyściło, a białe opary odpłynęły, Dorota i Sabina zobaczyły skalę zniszczeń. W ścianie pokoju ziała wielka, owalna dziura o postrzępionych brzegach, przywodząca na myśl sytuację po wybuchu bomby. Sabina drgnęła w odruchu przerażenia, zapewne przypomniały jej się lata wojny i pociski spadające na kamienice. Dorota nie widziała zniszczeń wojennych, poza tymi na starych fotografiach. Nie zmniejszyło to jednak jej strachu.

      – Nic mi nie jest – wychrypiała drżącym głosem. – A pani?

      Sabina zaczęła otrzepywać ubranie, lecz na niewiele to się zdało.

      – Chyba nic… Dziękuję za troskę. Czy aby Filipkowi się nic nie stało? – Wyraźnie się przelękła. – Filip! Nic ci nie jest?! – krzyknęła zaskakująco silnym głosem.

      Żal jej było chłopaka i miała nadzieję, że nie ucierpiał.

      – O Boże, on się nie odzywa… – jęknęła.

      – Już dzwonię po karetkę. – Dorota w mig oprzytomniała.

      Drżącymi rękoma chwyciła telefon. Dotąd uważała się za panikarę, teraz jednak okazało się, że umie opanować emocje, kiedy sytuacja tego wymaga.

      Dopiero medycy z karetki ocucili Filipa. Na szczęście miał tylko kilka otarć, guza na głowie i podejrzenie wstrząśnienia mózgu. Nie ucierpiał za bardzo i ratownicy uznali, że powinien niedługo wrócić do zdrowia. Niestety, jego plan nie do końca się powiódł – zamiast oglądać zawartość tajnego schowka, do którego z takim impetem usiłował się dostać, trafił na nosze. Protestował przeciwko konieczności udania się do szpitala, ale przegrał w starciu z dwoma rosłymi pielęgniarzami, którzy najpierw wyważyli drzwi, a potem, wbrew usilnym sprzeciwom poszkodowanego, zapakowali go do karetki.

      Kiedy Sabina z Dorotą dowiedziały się, że Filip będzie żył i nic poważnego mu nie dolega, starsza pani wzięła głęboki wdech, westchnęła i podwinęła rękawy. Weszła do wybitej w ścianie dziury i zaczęła bezceremonialnie grzebać w gruzie zalegającym gdzieś w rogu.

      – Chodź no tu, pomóż mi – poprosiła Dorotę. – Szybko!

      – Nie zawali się całkiem?

      Dziewczyna nie podzielała entuzjazmu swojej gospodyni, która najwyraźniej zamierzała urządzić natychmiastową akcję wykopaliskową w gruzowisku. I pomyśleć, że jeszcze kilka lat temu dziewczyna brała pod uwagę szalony pomysł studiowania archeologii! Dobrze, że jednak zdecydowała się na historię.

      – Nic się nie zawali. Chodź tu, mówię, ale prędko.

      Widok, jaki w tej chwili miała przed sobą Dorota, był w pewnym sensie humorystyczny – widziała bowiem tylną część ciała Sabiny, w klasycznym wypięciu. Staruszka zapamiętale grzebała w gruzie, jakby czegoś szukając.

      – Mam, kochana, pewne, nazwijmy to, przeczucie. – Odwróciła się i znacząco pokiwała palcem, twarz miała całą w tynku.

      Nie minęła minuta, gdy spomiędzy gruzów rozległ się stłumiony okrzyk Sabiny, ni to zdziwienia, ni radości.

      – Jest!

      Zaraz potem staruszka poleciła:

      – Potrzymaj!

      Dorota podeszła bliżej i wyciągnęła dłonie. Jej gospodyni wygrzebała spomiędzy fragmentów ściany jakąś sporą szkatułkę i sapiąc z wysiłku, przekazała ją w ręce bardziej sprawnej Doroty.

      – Musimy to schować.

      Podeszły do kredensu w kuchni i wsunęły znalezisko pomiędzy ścierki kuchenne. Następnie Sabina zamknęła drewniane drzwiczki na klucz i włożyła go do kieszeni swetra. Serce biło jej mocno, a umysł pracował intensywnie, co uznała za niezbity dowód, że jeszcze żyje. I ma się całkiem nieźle.

      Trzeba to dobrze rozegrać.

      Szykuje się ciekawa końcówka życia, pomyślała. Wróciła do rozwalonej ściany.

      – Dorcia, chodź no tu. Zajrzyj, czy widzisz to samo co ja?! – krzyknęła.

      To nie był koniec odkryć.

      Wyłom w murze, oprócz zagadkowej szkatułki, ujawnił również szokującą tajemnicę, która przez następne noce nie dała zasnąć ani Dorocie, ani Sabinie. We wnęce za ścianą znajdowały się ludzkie szczątki.

*

      Technicy policyjni przystąpili do działania. Błysk flesza rozcinał przestrzeń niczym ostry nóż, a zmęczona Sabina tylko przecierała oczy.

      – Mój Boże – powtarzała przejęta. – To było cały czas za ścianą…

      Dorota pokrzepiająco objęła ją ramieniem.

      – To straszne – przyznała.

      – Ja tu mieszkam od sześćdziesiątego ósmego… Bez przerwy…

      – Temu komuś i tak nie można już pomóc – tłumaczyła dziewczyna. – Proszę teraz o tym nie myśleć.

      – Staram się…

      – Zaraz to wszystko… zabiorą.

      – No tak. Masz rację, Dorotko.

      – Dobrze, że temu sąsiadowi ponoć nic groźnego się nie stało.

      – Tak, to najważniejsze…

      Ze wszystkich funkcjonariuszy, którzy przewinęli się przez mieszkanie, na Sabinie najlepsze wrażenie zrobiła doktor Kinga Małecka, która przedstawiła się jako lekarz policyjny. Nie na darmo Sabina była fanką Komisarza Alexa – dzięki temu z grubsza wiedziała, czym się zajmuje patolog i że nie jest to СКАЧАТЬ