Название: Dom sekretów
Автор: Natalia Bieniek
Издательство: PDW
Жанр: Современная зарубежная литература
isbn: 9788380972650
isbn:
Wyszedł do przedpokoju. Na lewo od drzwi znajdował się graniczący z mieszkaniem sąsiadki, Sabiny, składzik. Ciotka Hanka trzymała tam przetwory, które pamiętały bodaj lata pięćdziesiąte zeszłego wieku, oraz mnóstwo starych nalewek własnej produkcji. Filip po kolei wyciągał butle rozmaitych kształtów i wielkości. Że też dopiero teraz tu zajrzał. Istotnie, składzik sprawiał wrażenie, jakby ktoś go w połowie zamurował. Nie było widać cegieł, a ściana została otynkowana, jednak głębokość schowka nie odpowiadała układowi mieszkania. Tam rzeczywiście mogła być jakaś skrytka… Pomiędzy mieszkaniem Hanki a mieszkaniem Sabiny.
Odkorkował jedną z butelek i nawet nie musiał się nad nią nachylić, żeby wyczuć koszmarny odór stęchłego samogonu. Można by tym otruć połowę miasta. Nawet na mecie nieopodal, w bramie przy parku Staszica, ludzie by tego nie wzięli. A może? Może by to wystawić, właśnie tam, niech się trunkowi cieszą darmową jazdą do izby wytrzeźwień w trybie pilnym?
No i tym razem też przegrał sam ze sobą. Alkohol go nie kręcił, lecz w chwilach stresu Filip miał skłonność do podjadania słodyczy. Zanim rozpoczął rozwalanie ściany, załadował w siebie wafelka w czekoladzie. A właściwie dwa. Po ich zjedzeniu poczuł się w pełni gotów, by przystąpić do niszczenia ceglanej ściany w poszukiwaniu skarbu ciotki. Mimo wszystko istniała pewna szansa, że staruszka mówiła prawdę.
Właścicielka wydała się Dorocie przemiła i dość szybko porozumiały się co do wynajęcia pokoju. Ogłoszenie nie kłamało – starsza pani nie miała kotów ani nie obwiesiła ścian świętymi obrazami, co świadczyło, że nie jest dewotką. Była uśmiechnięta, względnie zadbana i ładnie pachniała dobrymi perfumami. Nazywała się Sabina Orzechowska i wyglądała na jakieś osiemdziesiąt pięć lat, choć z dalszej rozmowy Dorota wywnioskowała, że gospodyni jest nieco starsza i na pewno przekroczyła już dziewięćdziesiątkę.
– A to będzie twój pokój. – Sabina poczłapała do szerokich, dwuskrzydłowych drzwi na końcu korytarzyka.
Rozsunęła je niczym wrota, aż wydały przeciągły dźwięk właściwy dawno nieoliwionym zawiasom. Dorota miała wrażenie, że w powietrze wzbił się kurz. Sabina również zauważyła coś na kształt pyłu i z zakłopotaniem zamrugała powiekami. Chrząknęła, próbując ukryć wstyd. Rzeczywiście, dawno do tego pokoju nie wchodziła, a poprzednie potencjalne lokatorki już od progu wyglądały na zniechęcone. Odrzucał je kaflowy piec, czy raczej konieczność palenia w nim zimą. Sabinę natomiast zniechęcało co innego. W każdym razie robiła wszystko, by jak najrzadziej zaglądać do tego pokoju.
Wystrój wyglądał na niezmieniony od lat pięćdziesiątych dwudziestego wieku, takie wrażenie odniosła Dorota. Na rozkładanej kanapie leżała haftowana kapa z frędzelkami, która kojarzyła się z Anią z Zielonego Wzgórza. Stolik i rzeźbione drewniane krzesło przywodziły na myśl wystylizowane łódzkie kawiarenki.
– Całkiem tu ładnie – pochwaliła.
Jej pomysł, by się wyprowadzić od rodziców, był tak spontaniczny i nagły, że nie obejrzała żadnego innego pokoju do wynajęcia. Zresztą nie miała zbyt dużych wymagań co do wyglądu swojego lokum. W przypadku tego mieszkania najważniejsze było, że znajdowało się w ścisłym centrum i opłata była doprawdy minimalna. Dla Doroty nic innego się obecnie nie liczyło.
Dźwignęła walizę przez próg pokoju. Aż jęknęła z wysiłku. Pomimo szybkiej wyprowadzki zdołała zabrać zadziwiająco dużo rzeczy.
– Pomogłabym ci, tylko lata już nie te… – Starsza pani westchnęła z autentycznym żalem. – Mogę ci mówić po imieniu? Jesteś jeszcze taka młoda…
– Spoko – odrzekła po młodzieżowemu Dorota.
Wyjęła z torby laptop oraz podręczny kalendarz i zaczęła podliczać niezbędne wydatki, opłaty i koszty utrzymania. Chciała być pewna, że wystarczy jej na samodzielne życie.
– Czy opłata za wywóz śmieci jest wliczona w czynsz? – spytała.
Sabina przysiadła na kanapie i oparła wykrzywione artretyzmem ręce na kolanach. Westchnęła. Czas wszystko ustalić. Dziewczyna wyglądała na grzeczną i życzliwą.
– Jeśli chodzi o te śmieci i inne takie… – zaczęła. – Powiem wprost. Byłabym naprawdę wdzięczna, gdybyś mi co jakiś czas… pomogła… na przykład wynieść śmieci…
Widać było, że proszenie o pomoc sprawia staruszce trudność. Musiało być jej głupio albo wstyd. Początkowo zamierzała po prostu czasami prosić Dorotę o jakieś drobne przysługi, teraz jednak uznała, że lepiej postawić sprawę jasno. Żeby później żadna ze stron nie czuła się rozczarowana. Tak jak było z poprzednią lokatorką, Asią, która wręcz alergicznie reagowała na drobne prośby ze strony Sabiny i w końcu się wyprowadziła. Najgorsze jednak było to, co dziewczyna powiedziała staruszce na odchodnym. Asia oświadczyła, że nie najęła się do pracy w domu starców, a za tego typu usługi należy jej się zapłata. Trzeba się cenić, oświadczyła, i ona może się opiekować Sabiną, ale na to potrzeba czasu i pieniędzy, a ona ma już pracę i drugiej nie szuka.
Dlatego teraz Sabina wyjaśniła Dorocie, czego się spodziewa. Trudno, najwyżej się rozstaną. Może lepiej od razu.
– Mogę zapłacić ci za wyniesienie śmieci czy też za drobne zakupy spożywcze… Jedynie najpotrzebniejsze rzeczy. W domu ze wszystkim daję sobie radę. Tylko z wychodzeniem trochę u mnie słabiej…
Dorota kończyła podliczać na kartce prognozowane wydatki na ten miesiąc. Początkowo nie zrozumiała, o czym staruszka mówi.
– Choć rzeczywiście opłata za wynajem pokoju jest dość… niska…
Mówiąc to, Sabina myślała, że spali się ze wstydu. Nie cierpiała o nic prosić. Niebawem będzie jednak musiała zatrudnić jakieś niezbyt miłe babsko, niewiele od niej młodsze, które za pieniądze załatwi niezbędne sprawunki.
– Ależ co też pani mówi… – odrzekła Dorota.
Przetarła dłońmi oczy i odłożyła kartkę z obliczeniami. Nagle doszedł do niej cały sens wcześniejszych słów staruszki.
– Pomogę pani… – Zrobiło jej się żal samotnej kobiety. – Przecież ja też będę wyrzucać śmieci. I będę kupować sobie chleb, to mogę pani kupić.
– Dziękuję, kochana!!!
Na twarzy Sabiny widać było wielką wdzięczność. Gdyby nie to, że znajdowały się dość daleko od siebie, po przeciwległych stronach pokoju, zapewne rzuciłaby się dziewczynie na szyję.
Dorota przez chwilę myślała, że może jednak to zbyt pochopna deklaracja СКАЧАТЬ