Dom sekretów. Natalia Bieniek
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Dom sekretów - Natalia Bieniek страница 3

Название: Dom sekretów

Автор: Natalia Bieniek

Издательство: PDW

Жанр: Современная зарубежная литература

Серия:

isbn: 9788380972650

isbn:

СКАЧАТЬ szybko z kuchni, a Radomir i Zofia popatrzyli na siebie szeroko otwartymi z wrażenia oczami.

      – No, nareszcie! – powiedział on.

      – Myślisz, że mówi poważnie? – spytała żona.

      – Nie wiem. Ale mam taką nadzieję.

      Oboje chcieli dla swojego jedynego dziecka jak najlepiej. Przez ostatnie dwadzieścia sześć lat z okładem Zofia nieustannie bała się o Dorotę, jak to matka. I miała po temu swoje dość specyficzne powody.

      Czyli stało się. Albo już niebawem miało się stać. Dorota się wyprowadza.

      Radomir powrócił do zapinania koszuli. W głębi duszy cieszył się, że córka wreszcie podjęła tę decyzję. Od co najmniej trzech lat kibicował jej skrycie w osiągnięciu pełnej samodzielności.

      Tymczasem w kuchni nadal unosiła się gorąca para z patelni, co wyglądało jak buchające piekielne wyziewy. Zofii zaś cisnęły się na usta niezliczone pytania: Wyprowadzka? Dokąd? Gdzie? Jak? Z kim? Ale nie dane jej było ich zadać, bo Dorota stała już na przystanku autobusowym i dzwoniła pod numer podany w ogłoszeniu o wynajmie pokoju.

FILIP

      Początkujący policjant Filip Rosłoniec miał ambitne plany na kolejne dni. Zgromadził stosowny sprzęt, pożyczony od znajomych z branży budowlanej, oraz wykonał wstępne rozpoznanie na temat technik remontowych. Czuł się przygotowany do stojącego przed nim zadania. Nie darmo ukończył technikum budowlane. I choć nigdy nie pracował w wyuczonym zawodzie, śmiało mógł powiedzieć, że lubi takie wyzwania. Celowo zdecydował, że sam wykona remont, dzięki czemu zaoszczędzi pieniądze i zrobi dokładnie to, o co mu chodzi.

      Roboty było sporo, bo niedawno zmarła ciotka Hanka nie remontowała mieszkania od wielu lat. Modernizacji wymagały bodaj wszystkie instalacje, w tym elektryczna i wodno-kanalizacyjna – ta ostatnia wręcz prosiła się o całkowitą przebudowę od podstaw. Ciotka kazała wstawić kabinę prysznicową do kuchni, gdyż zrobienie osobnej łazienki kosztowałoby zbyt wiele. Jak również, a może przede wszystkim – stworzenie osobnej łazienki byłoby dla starszej kobiety tak olbrzymią rewolucją (w końcu jak żyła osiemdziesiąt lat bez łazienki, to wytrzyma jeszcze i do setki!), że nikomu nie wystarczyło odwagi, by ciotkę namawiać na poważniejsze inwestycje. A z biegiem lat miała coraz mniej ochoty na jakiekolwiek unowocześnienia.

      Filip bardzo cenił starą ciotkę, była jego ulubioną krewną w kategorii wiekowej powyżej osiemdziesięciu lat i za jej życia nie chciał postępować zbyt stanowczo. Zwłaszcza że to on został oficjalnie wskazany na spadkobiercę ciotki. Wszystko legalnie i zgodnie z wolą zainteresowanych osób. Zatem po śmierci Hanki lokal numer pięć w starej kamienicy przy Piotrkowskiej przypadł w udziale Filipowi.

      Wprawdzie zakres prac remontowych był olbrzymi, ale nowy właściciel mieszkania uznał, że warto się potrudzić, by w zamian zyskać coś bardzo cennego. Zresztą wysiłek fizyczny jest dobry na wszystko. Może dzięki temu zeszczupleje – Filip od lat cierpiał na lekką nadwagę, czym tłumaczył swój brak powodzenia u kobiet i wszelkie nieszczególne doświadczenia z płcią przeciwną. Nie był bardzo otyły, trochę ratował go okazały wzrost i mocna budowa ciała, dobrze byłoby jednak zrzucić z piętnaście kilo, może wtedy znajdzie jakąś fajną dziewczynę. I łatwiej mu będzie z testami sprawnościowymi w pracy. Filip spojrzał na swoje zdjęcie w legitymacji. Kiedy pięć lat wcześniej wstępował w szeregi łódzkiej policji, był w zdecydowanie lepszej formie. Miał jeszcze wtedy ambicję, żeby trafić do konkretnego, zadaniowego wydziału.

      Zamiast tego trafił do drogówki, co często stanowiło początek policyjnej kariery. Później można było awansować, i większości jego kolegów to się udawało. Oczywiście nie Filipowi, który wylądował na jakiś czas w policyjnym archiwum jako referendarz i wygrzewał tyłkiem wciąż ten sam, wysiedziany stołek, przy okazji obrastając tłuszczem.

      Teraz może się to zmieni. Ciotka Hanka przepowiedziała Filipowi ciekawą przyszłość, kiedy rozmawiali ostatni raz. W odnalezieniu szczęścia miało mu rzekomo pomóc zamieszkanie w lokalu numer pięć w tejże kamienicy. Zgodnie z ostatnimi słowami staruszki przeprowadzka powinna przynieść Filipowi nowe wyzwania i szanse. Ciotka wydała mu kilka szczegółowych poleceń, których wysłuchał z wielką uwagą i zdziwieniem. Choć brzmiały nieprawdopodobnie, postanowił, że spróbuje wprowadzić je w czyn. Przy okazji się odchudzi.

      Może to były tylko majaczenia schorowanej kobiety, ale dokładnie zapamiętał jej słowa.

      – Filipku, kiedy odejdę, wyremontuj, proszę, mój pokój – powiedziała.

      – Oczywiście, ciociu. Zrobię, co zechcesz.

      Trzymał ją wtedy za rękę, a oczy mu zwilgotniały. Nie chciał, żeby odeszła, ale była już grubo po dziewięćdziesiątce i musiał się liczyć z tym, że owa chwila niebawem nastąpi. Choć rozpaczliwie usiłował temu zaprzeczać.

      Przed wielu laty to właśnie ciotka Hanka uratowała mu życie. Po tej historii z rodzicami Filipa, którzy wypisali się ze swej roli, ciotka wzięła go do siebie. To dzięki niej nie wychowywał się w domu dziecka. Ciotka musiała o niego walczyć, gdyż zgodnie z prawem była już za stara, by zostać dla Filipa rodziną zastępczą. Przez trzy lata czekali, aż urzędy pozwolą jej zająć się chłopcem.

      – Szukaj zwłaszcza za tym murem. Tam w czasie wojny został ukryty skarb – powtarzała przed śmiercią, wskazując ręką na ścianę, za którą był składzik oddzielający jej mieszkanie od mieszkania sąsiadki, Sabiny Orzechowskiej.

      Filip uważał, że ciotka do końca zachowała jasność myślenia. Chociaż połamała sobie obie nogi, miała endoprotezę biodra oraz gościec stawowy i poruszała się na wózku, to umysł zachowała sprawny. Mimo to z początku nie dowierzał owym rewelacjom o skarbie za ścianą.

      – Co też ciocia opowiada? – Zmarszczył czoło.

      – Zrób to, Filip! Zburz ją, dobrze ci radzę. Trzeba to wreszcie zrobić…

      – Ciocia wzięła dziś tabletki?

      – Widziałam to… Pomagałam ukryć. To było i jest dużo warte. Kupisz sobie wreszcie ten swój wymarzony motocykl!

      Patrzyła wtedy na niego dziwnym wzrokiem, w którym Filip dostrzegł mieszaninę sprzecznych uczuć. Co było w jej spojrzeniu? Zakłopotanie? Wstyd? Strach? Ulga? Trudno określić.

      Wiele dni później Filip przywoływał w pamięci tę scenę i usiłował odtworzyć spojrzenie staruszki. Bezskutecznie. Niczego już nie był pewien, postanowił jednak sprawdzić, czy ciocia mówiła prawdę o tym skarbie za ścianą.

      Uśmiechnął się ze wzruszeniem na wspomnienie ostatniej rozmowy z ciotką i westchnął. Przesunął wzrokiem po pokoju, który do niedawna był jej sypialnią. Wolałby, żeby staruszka nadal tu była. Ale miał też poczucie, że odeszła w spokoju i bez cierpienia. Do końca powtarzał jej, jak bardzo jest wdzięczny za to, że go przygarnęła. Pomagał ciotce w codziennych sprawach, woził ją do lekarzy, robił zakupy, przynosił gazety. Nie umierała samotna i opuszczona. Taka jest po prostu kolej rzeczy.

      Filip nakrył folią meble, a dywany zwinął i wyniósł do przedsionka. Zdjął ze ścian obrazy, ściągnął firanki i zasłony. СКАЧАТЬ