Название: Czternaście dni Honoraty
Автор: Elżbieta Wojnarowska
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Классические детективы
isbn: 978-83-66503-39-7
isbn:
Była jeszcze drobniejsza i jeszcze chudsza niż kiedyś.
– Jak ty to robisz? – westchnęła Honorata na ten widok.
– Wcale tak drogo nie wyszło – krygowała się Irenka. – Sporo zrobiliśmy sami.
– Mówię o twoich kilogramach. – Honorata z trudem podniosła się z łóżka. Jej kilogramów było stanowczo zbyt wiele.
– Jakbyś miała taki zapieprz jak ja, też byś schudła – wyłożyła jej Irenka filozoficznie. – Chodź, zaraz będzie śniadanie. I pogadamy wreszcie.
Z tą zachęcającą maksymą wyszła z pokoju.
– Stale ktoś się przy mnie pojawia i znika – jęknęła Honorata, masując czoło.
Jednak głód był zbyt realny i dręczący, aby dało się go zlekceważyć. Przyjęła, że pozostała przy zdrowych zmysłach i równie zdrowym apetycie, stąd Irenka nie była widmem, ale jak najbardziej prawdziwą Irenką i z jak najprawdziwszym zaproszeniem na śniadanie.
Honorata zorientowała się, że niestety walizkę zostawiła w samochodzie, ale machnęła na to ręką. I tak było tam zbyt wiele zbędnych i zupełnie według niej niepraktycznych rzeczy, na przykład szpilki. Które od lat wciąż pozostawały nowe. Czyli których jeszcze ani razu nie włożyła. Bo Honorata nosiła zawsze i tylko to, do czego się przyzwyczaiła, a wygodę swoich rzeczy ceniła nade wszystko. Na równi ze spokojem, który udzielał się jej co rano, gdy nie musiała biedzić się: „W co się dzisiaj ubrać?”. Bo zawsze ubierała się w to samo.
Co oczywiście w końcu będzie się musiało zmienić.
A przyczynił się do tego niejaki Ziemek, zjawiając się ad hoc, nie wiadomo skąd i po co. I naraził ją na niespodziewane wydatki. A niespodzianek Honorata także nie lubiła. Ani kupowania nowych ciuchów, na czym się od dawna nie znała. Bo, że kiedyś się znała, to akurat pamięta.
Nie tylko w kwestii ciuchów zmieni się życie Honoraty. Ona jeszcze o tym nie wie. Ale już przeczuwa. Od dwóch dni zmiany, wciąż zmiany wprowadziły ją w stan lekkiego osłupienia i oszołomienia. Jakby była na lekkim rauszu, mimo braku alkoholu.
W takim stanie zeszła do kuchni Irenki na śniadanie.
Zastała tam sąsiadkę Irenki, panią Danusię, równie chudą jak Irenka, tylko bardziej rozczochraną.
I jak się okazało, nie był to przypadek.
– Siadaj, siadajże i jedz. – Irenka podsunęła Honoracie talerz. – Znasz Danusię Strumidło?
Honorata nie znała.
– Nie pamiętasz? Jestem chrzestną jej córki, Gizeli.
Honorata nie pamiętała.
W tym momencie Danusia zaczęła płakać. Normalnie chlipać tak, że Honoracie przełykany właśnie kęs uwiązł w gardle. Bo jak tu jeść z takim widokiem przed sobą?
Irenka zaczęła pocieszająco poklepywać Danusię po ramieniu, na co ta otarła oczy i zapatrzyła się w stół.
– Danusia ma problem – poinformowała Irenka konfidencjonalnie.
Honorata nie wiedziała, co robić. Nadal jeść czy przestać, aby wysłuchać żalów Danusi. Zastygła więc niezdecydowanie z kanapką w ręku.
– Gizela zniknęła dwa tygodnie temu. – Irenka wyłuszczyła wreszcie, w czym rzecz, a Danusia znów się rozchlipała.
– Jak to zniknęła? – zainteresowała się nagle Honorata. Nie lubiła nie wiedzieć. Musiała dociekać. Chciała więc dociec, co się stało.
– No, normalnie, wyszła ze szkoły i do domu nie wróciła. – Irenka znów poklepała chlipiącą wciąż Danusię.
– Może uciekła? – dywagowała Honorata.
– Tuż przed końcem roku szkolnego? Rok przed maturą? Po co? Semestr miała zaliczony. Pracę wakacyjną załatwioną. I żadnych rzeczy nie wzięła? Butów, ciuchów na zmianę? Niemożliwe! Danusia od zmysłów odchodzi!
– A co policja na to? – Honorata czuła, że to dopiero początek wynurzeń Irenki i Danusi. Próbowała ukradkiem jeść, mimo wszystko.
– A tam, policja… – Irenka machnęła ręką z dezaprobatą. – Przyjęli zgłoszenie o zaginięciu i tyle. Nic nie robią. Nie wiem, na co czekają.
– Ale co mówią?
– Żeby czekać. Że pewnie uciekła i się znajdzie. Że mają pełno takich przypadków, szczególnie z końcem czerwca, jak teraz, przed wakacjami. A tak naprawdę… – tu nachyliła się do Honoraty – to kto ich tam wie. Kto wie, co wiedzą, tylko nie powiedzą.
Honorata nadal nie była zdecydowana, czy jeść śniadanie, czy przestać jeść i poczekać na koniec rozmowy. A że nie lubiła być niezdecydowana i nie lubiła być głodna, popadła w lekkie rozdrażnienie.
– Jak długo można czekać? – Irenka nagle podniosła głos i wstała. – Tu wszyscy się boją!
– Boją? Dlaczego? – nie zrozumiała Honorata.
– Bo niedawno, w zimie, zginął syn Danusi, starszy o rok brat Gizeli. Zabił się na motorze. I też to była podejrzana historia, a policja umorzyła sprawę. Wiesz, jak to jest dwoje dzieci stracić w ciągu paru miesięcy?
Honorata nie wiedziała.
Irenka przysiadła teraz obok Honoraty i objęła ją.
– Zajmiesz się tym? – poprosiła i wbiła wzrok w twarz Honoraty. Danusia też wbiła swój wzrok w Honoratę.
Honorata poczuła się nieswojo. Nie wiedziała, co powiedzieć, a nie lubiła nie wiedzieć ani nie umieć czegoś powiedzieć.
– Czemu ja? – olśniło ją nagle to pytanie i przyniosło ulgę.
– Bo pracujesz w policji. – Irenka najwyraźniej miała przygotowaną odpowiedź. Teraz do Honoraty dotarło, że Danusia nie znalazła się w tej kuchni przypadkiem.
– Ja tylko pracuję w laboratorium – wyjaśniła Honorata lakonicznie, acz dobitnie, zgodnie z prawdą, mając nadzieję, że takie wyjaśnienie wystarczy.
– Ale wszystkich znasz. Masz dojścia. Możesz rozwikłać sprawę. Oni tego nie zrobią. Mają to gdzieś, byle pierdzieć w stołek i brać pensyjkę oraz łapóweczki. I mieć święty spokój.
Co do świętego spokoju Honorata rozumiała policjantów aż za dobrze. Też sobie to wysoko ceniła. Może najwyżej ze wszystkiego. Przecież przyjechała po święty СКАЧАТЬ