Czternaście dni Honoraty. Elżbieta Wojnarowska
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Czternaście dni Honoraty - Elżbieta Wojnarowska страница 13

Название: Czternaście dni Honoraty

Автор: Elżbieta Wojnarowska

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Классические детективы

Серия:

isbn: 978-83-66503-39-7

isbn:

СКАЧАТЬ po. Możesz zaczekać, jak będzie wychodził po lekcjach… Chodzili z Gizelą do tego samego liceum, tego z gastronomią i hotelarstwem. Ale wątpię, żeby Zak coś bąknął.

      – Jest tu jakiś fryzjer? – Honorata tak gwałtownie zmieniła temat, że Irenka straciła rezon.

      – Fryzjer? – Spojrzała tępo i z dezaprobatą na głowę Honoraty. – Jak chcesz, to mogę coś zrobić z twoimi włosami – zaproponowała.

      Honorata nie chciała.

      Zawsze dobrze wiedziała, czego chce, a czego nie chce, oraz co lubi, a czego nie. Niestety Franka też to wiedziała i skutecznie umiała tę wiedzę o matce wykorzystać na swoją korzyść.

      Teraz Franki nie było i Honorata mogła wreszcie sama decydować o wszystkim, o tym, czego chce, a czego nie.

      Chciała iść do fryzjera. Irenka podpowiedziała jej więc, gdzie jest zakład fryzjerski, a Honorata się tam udała.

      Zakład fryzjerski mieścił się w uroczym zakątku Jastrzębiej Góry, niedaleko modnej restauracji ARA, która była punktem orientacyjnym dla całego miasteczka.

      Po zejściu kilkoma schodkami w dół, Honorata znalazła się w przytulnym saloniku z lustrami i umywalkami.

      – Pani była umówiona? – zapytała ją dyżurna fryzjerka, dość żwawa i zażywna.

      Honorata wiedziała, że ona wie, że Honorata nie była umówiona, zresztą nie było tu nikogo oprócz nich. Irenka poinformowała wcześniej Honoratę, że przed sezonem nie ma tu jeszcze klientów przyjezdnych, a miejscowi rzadko chodzą do fryzjera, chyba że z okazji ślubu, chrzcin, pierwszej komunii, pogrzebu czy innej uroczystości. Więc na pewno Honorata będzie przyjęta i uczesana. Wszystkie miejscowe panie czeszą się tak samo, trzeba tylko powiedzieć: „na tapirowaną bombkę”, żeby fryzjerka wiedziała, o co chodzi, czego się chce. I można też „zrobić farbę”. Najlepiej rudą, bo taką na pewno mają, do tego od razu widać, że się wydało sporo pieniędzy i każdy pozazdrości.

      Faktycznie ruchu nie było. W salonie było pusto i cicho.

      – Nie byłam umówiona – przytaknęła Honorata zgodnie z instrukcją Irenki. – Ale czy mogę zostać przyjęta?

      Fryzjerka rozjaśniła się natychmiast na takie dictum, odpowiedziała: „ależ proszę bardzo”, i podsunęła jej fotel.

      – To co robimy z główką? Mycie, strzyżenie, farba i czesanie? Tak chcemy? – zaproponowała fachowo.

      Honorata chciała. Wszystkie zaproponowane propozycje.

      Twarz fryzjerki pojaśniała jeszcze bardziej, tym bardziej że Honorata nawet nie zapytała o cenę.

      – Jak strzyżemy i czeszemy? – Fryzjerka czekała grzecznie na podpowiedź klientki co do preferencji fryzury, nieco się tylko denerwując, czy podoła nietypowym wymaganiom.

      – Na tapirowaną bombkę. – Honorata podała sprawdzony przez Irenkę przepis i będąc absolutnie pewna, że fryzjerka z takim zamówieniem, dobrze jej znanym, na pewno sobie poradzi, rozsiadła się na podsuniętym jej fotelu.

      – Jeszcze kolorek poproszę ustalić. – Fryzjerka podała jej katalog z próbkami. – Ale nie wszystkie mamy – dodała z drżeniem serca, czy aby klientka nie zażąda czegoś ekstra niedostępnego.

      – Rudy – zadecydowała Honorata natychmiast. Na próbkach się nie znała, zaufała podpowiedzi Irenki. Rudy na pewno mają i na pewno wiadomo, że wyjdzie rudy, a nie na przykład fioletowy. W fioletowych włosach mogło nie być jej do twarzy.

      Honorata poddała się czynnościom fryzjerki z lubością. Dawno już powinna była zrobić coś z włosami. W sumie dobrze, że napatoczył się ten cały Ziemek.

      Na ścianie zakładu wisiał piękny reklamowy plakat z podobizną obecnego prezydenta, którego czarujący uśmiech tak przyciągał do zakładu klientki. Pod jego portretem widniał napis: „Ten szampon pozbawi cię łupieżu na zawsze”.

      Honorata zapatrzyła się na prezydenta.

      „Szkoda, że Ziemek nie jest taki przystojny” – westchnęła w duchu.

      – A pani to skąd jest? – zagadnęła ją fryzjerka.

      Honorata w pierwszej chwili miała zamiar ją ofuknąć, co to kogo obchodzi, skąd przyjechała, ale przypomniała sobie w porę, że w zakładach fryzjerskich panują poufałe zasady, polegające na wyznawaniu fryzjerkom najskrytszych nawet tajemnic i na szukaniu u nich porady i pocieszenia we wszystkich frustracjach dnia codziennego.

      – A z Krakowa – odpowiedziała więc zgodnie z prawdą, bojąc się, że wyszkolona w wysłuchiwaniu zwierzeń fryzjerka mogłaby natychmiast wyczuć w jej głosie fałsz i, nie daj Boże, ostrzyże jej głowę nie tak, jak należy.

      – Na wypoczynek? – dopytywała się fryzjerka.

      – Na wypoczynek – potwierdziła Honorata. – Ale wie pani co…? – zaczęła, a fryzjerka, wciąż manipulując przy jej włosach, nadstawiła ciekawie ucha. – Jakiś tu wypadek był. U Latałłów. Zna ich pani?

      – A, i owszem, kto by ich nie znał. Ponoć żona Latałły w szpitalu przebywa. W śpiączce leży. Takie nieszczęście.

      – A co się stało? Coś się mówi tutaj o tym?

      – Ja tam nic nie wiem. – Fryzjerka zagaiła tajemniczo. – Ale ta żona to jakaś dziwna ostatnio była.

      – Dziwna? Jak to dziwna? – Honoratę zaczęła wciągać ta historia.

      – A, bo łaskawa pani, chodziła tu do mnie robić farbę i się czesać. A potem nagle przestała. Ponoć zachorowała i w domu siedzieć musiała. Ale tak gadają, że ją w domu Latałło zamknął.

      – Zamknął? A czemu?

      – A czy ja wiem? Nikt nie wie. Tylko, że się ponoć okropnie pożarli. Jakieś krzyki słychać było. Wiadomo, stary Latałło nerwus. Ale o co poszło, kto ich tam wie. Więc w tym samochodzie też się pewnie pokłócili. A że deszcz był, to poślizg i nieszczęście gotowe.

      Honorata była coraz bardziej zaintrygowana. Czyli kłótnia. Ciekawe z jakiego powodu. I co zaszło w BMW podczas burzy?

      Z gotową fryzurą poszła do najbliższego butiku.

      – Pani sobie życzy…? – zapytała ją uprzejmie panienka sprzedająca.

      Honorata sobie życzyła, ale nie wiedziała, czego dokładnie sobie życzy.

      Nie lubiła nie wiedzieć, więc to pytanie ją nieco zdeprymowało.

      Spojrzała na wieszaki pełne przeróżnej garderoby.

      – Co mi СКАЧАТЬ