Название: Duda i jego tajemnice
Автор: Tomasz Piątek
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Техническая литература
Серия: #ArbitrorFakty
isbn: 978-83-66095-24-3
isbn:
Był też w AWS, a w ostatnich latach należy do PiS.
Do startu w wyborach namawiali go działacze partyjni, a nawet słynny bratanek. – Andrzej przekonywał, że nie jestem nowicjuszem, że dam radę – opowiada stryj prezydenta. Wspomina, że jego brata Jana, ojca prezydenta, też namawiano do startu w wyborach, ale on zdecydowanie odmówił. Jest radnym sejmiku małopolskiego i do Sejmu startować już nie chciał.
– Już raz startowałem w wyborach w latach 90., ale wtedy nic z tego nie wyszło. Prawica do Sejmu się nie dostała. Teraz postanowiłem po raz drugi. Wierzyłem, że dam radę, bo jestem jakoś znany w tym regionie – opowiada Antoni Duda.
Od 10 lat jest dyrektorem Urzędu Pracy w Opolu. Wcześniej kierował miejscowym ZUS-em, działa też w Klubie Inteligencji Katolickiej.
– Pewnie nazwisko też mi pomogło, ale nie wspomagałem się bratankiem w kampanii. Ani w ulotkach, ani w wywiadach nie mówiłem, że prezydent to mój bratanek – opowiada nowy poseł PiS.
W Sejmie chciałby się zająć tym, na czym się zna: polityką społeczną i mniejszościami narodowymi. – Mam żonę Ślązaczkę i znam to środowisko od środka. I bardzo je podziwiam – mówi”.
Zatem Krystyna Duda jest Ślązaczką. Autochtoniczni mieszkańcy Śląska Opolskiego często uważają się za Niemców. Co więcej, sam Jarosław Kaczyński gromił niegdyś Ślązaków, nazywając ich „zakamuflowaną opcją niemiecką”. Czy takie koneksje rodzinne nie powinny budzić podejrzeń wśród wyborców PiS?
Jednak wszystko wskazuje na to, że stryjenka prezydenta nie jest „niemiecką łączniczką”. Jeśli Krystyna Duda łączy prezydenta z jakimś obcym mocarstwem, to nie chodzi o Niemcy.
Do tej sprawy jeszcze wrócimy. Najpierw jednak musimy przejść do początków kariery Andrzeja Dudy.
ROZDZIAŁ 3
Pod znakiem Wałęsy, Michnika i „aborcjonistów”
PRL-owskie lata 80. zaczęły się burzliwie, ale obiecująco. Powstawały kolejne organizacje i ugrupowania opozycyjne wobec komunizmu (już gnijącego, ale wciąż tyrańskiego). Drukowano podziemną prasę i książki. W 1980 r. zastrajkowali robotnicy Lubelszczyzny, potem Wybrzeża – mimo że władza traktowała strajki jak wybryk chuligański, jeśli nie przestępstwo. Dzięki tym strajkom powstały Niezależne Samorządne Związki Zawodowe „Solidarność”, którym komuniści pozwolili legalnie działać przez kilkanaście miesięcy. Ten okres nazywano Karnawałem Solidarności, ponieważ tyrania zelżała, a z nią cenzura legalnej prasy, radia i telewizji.
Karnawał dobiegł końca w grudniu 1981 r., gdy generał Wojciech Jaruzelski wprowadził stan wojenny. Działaczy „Solidarności” internowano w ośrodkach zamkniętych, wielu aresztowano i skazano na więzienie. Legalne media znowu zaczęły bezwstydnie kłamać.
Jednak podziemne wydawnictwa przetrwały, podobnie jak komórki „Solidarności”, potajemnie odtwarzane przez tych aktywistów, którzy uniknęli internowania. Lata 1982–1986 to okres biedy, inflacji, banknotów bez wartości, sklepów z pustymi półkami bez najpotrzebniejszych towarów włącznie ze spożywczymi. To również, a nawet przede wszystkim, okres stagnacji i braku perspektyw. Nadzieja zaczęła wracać dopiero w 1987 r., gdy imperium sowieckie, którego częścią była Polska, wkroczyło na drogę liberalizacji (z początku nazywano to pieriestrojką, przebudową). Kto żył w PRL lat 80., ten najlepiej pamięta beznadzieję i zastój. Młody wokalista i tekściarz zespołu rockowego Kult, Kazik Staszewski, nazwał ten stan „totalną stabilizacją”.
Czy Andrzej Duda – przedwcześnie rozwinięty, jak twierdzi jego rodzina – uczestniczył w tych nastrojach?
Wiele na to wskazuje. W latach 1979–1987 młody Duda chodził do Szkoły Podstawowej im. Janka Krasickiego (obecnie Króla Stefana Batorego) w Krakowie. W 1984 r. wstąpił do 5 Krakowskiej Drużyny Harcerzy „Piorun”. Później został jej drużynowym. W katolickim czasopiśmie „Gość Niedzielny” możemy przeczytać, że Dudę zapamiętano jako „uczynnego druha, na którym zawsze można było polegać”. Miał też ujawniać „zdolności przywódcze” podczas harcerskich gier terenowych. Dowiadujemy się również, że druh Duda uczestniczył w mszach harcerskich i obchodach rocznic niepodległościowych. Traktowano to wówczas jako akt sprzeciwu wobec komunizmu.
Bezpośrednio po ukończeniu podstawówki Andrzej Duda rozpoczął naukę w klasie humanistycznej II Liceum Ogólnokształcącego w tym samym mieście. Był licealistą upolitycznionym. W 1989 r. komuniści zezwolili na ograniczony udział opozycji w wyborach do Sejmu. Wtedy 17-letni Duda zaangażował się w kampanię wyborczą opozycyjnego Komitetu Obywatelskiego „Solidarność”. Organizacja, założona w grudniu 1988 r. jako Komitet Obywatelski przy Przewodniczącym NSZZ „Solidarność” Lechu Wałęsie, zjednoczyła najważniejszych działaczy antykomunistycznej opozycji. Szybko przeobraziła się w ogólnokrajowy ruch zwolenników demokratyzacji Polski, wspierany przez pierwsze legalne medium niezależne. Rzecz jasna, chodzi o „Gazetę Wyborczą” kierowaną przez Adama Michnika.
Andrzej Duda tej przeszłości się nie wypiera. Przyznaje, że czterokrotnie głosował na Lecha Wałęsę (w obu turach wyborów prezydenckich w roku 1990, jak również w obu turach wyborów prezydenckich w roku 1995). Przeszłości nie wypierają się też jego rodzice. Przypomnijmy, jak relacje członków rodziny i ich znajomych podsumował Krzysztof Burnetko: „Wszyscy (…) sympatyzowali niegdyś z Adamem Michnikiem, czytali «Gazetę Wyborczą», głosowali na Lecha Wałęsę. Dopiero potem drogi się rozeszły”.
Dziś taki obrazek – młody Duda i jego pobożni rodzice wpatrzeni w Wałęsę i Michnika – może szokować. Partia, która zrobiła Andrzeja Dudę prezydentem RP, traktuje przecież Adama Michnika i Lecha Wałęsę jak wcielenie najczarniejszego zła. Trzeba jednak pamiętać, że na początku lat 90. mało kto zaprzeczał zasługom Wałęsy i Michnika. Informacje o agenturalnych epizodach w młodości Lecha Wałęsy były traktowane jak majaczenia szaleńców. Nawet późniejszy mistrz Dudy, Jarosław Kaczyński, przyjaźnie rozmawiał z Michnikiem i blisko współpracował z Wałęsą. Próbował nawet zostać jego prawą ręką.
Bardziej zaskakującą informacją jest to, że Andrzej Duda – jak donieśli w 2015 r. Michał Krzymowski i Anna Szulc z tygodnika „Newsweek” – w latach znacznie późniejszych należał do liberalnej, prozachodniej Unii Wolności (UW), popieranej przez Adama Michnika.
Podkreślmy: w latach znacznie późniejszych. Wtedy, gdy definitywnie i ostatecznie „drogi się rozeszły”. Gdy katoliccy tradycjonaliści trzymali się jak najdalej nie tylko od Michnika, ale także od całej UW, a konserwatyści właśnie ją opuszczali.
Co to znaczy konkretnie? Jak długo Andrzej Duda był w Unii Wolności? Kiedy do niej wstąpił? Co obecność Dudy w tej partii mówi o jego stosunku do liberalnych ideałów?
Postanowiliśmy to wszystko sprawdzić. Zajrzeliśmy do archiwów krakowskiej Unii Wolności. A tam niespodzianki. Najbardziej zaskoczeni będą ci zwolennicy Dudy, którzy się łudzą, że mógł on wstąpić do Unii Wolności, gdy w tej partii istniała jeszcze silna frakcja konserwatywna, a potem siłą bezwładu „trochę się zasiedział”. Było jednak inaczej.
СКАЧАТЬ