Dylemat. B.A. Paris
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Dylemat - B.A. Paris страница 13

Название: Dylemat

Автор: B.A. Paris

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Триллеры

Серия:

isbn: 978-83-8125-987-3

isbn:

СКАЧАТЬ zadowolona, że udało mi się znaleźć dla Adama prezent. Zamierzam mu go wręczyć wieczorem, w ramach podziękowania za to, że zawsze wspierał mnie w sprawie przyjęcia, nigdy nie próbował mnie odwodzić od tego pomysłu. Trudno było znaleźć coś odpowiedniego: jego pasje to czarno-białe filmy, motocykle i mosty, a to nie stwarza wielkiego pola do popisu. Ale kilka tygodni temu, gdy byłam w Windsorze podczas przerwy na lunch, zauważyłam na wystawie agencji turystycznej ofertę tanich lotów do Bordeaux i Montpellier. Na jednym ze zdjęć reklamowych widniał wiadukt Millau, który jak dobrze pamiętałam, widzieliśmy na filmie dokumentalnym o osiągnięciach inżynierii. Adam był tym wiaduktem zafascynowany, mówił, że chciałby być jednym z jego budowniczych i że któregoś dnia chętnie zobaczyłby go na własne oczy. Uświadomiłam sobie, że trafił mi się idealny prezent, pod wpływem impulsu weszłam więc do środka i zabukowałam dwa bilety na samolot do Montpellier, a potem zarezerwowałam cztery noclegi w pięknej oberży w centrum Millau z fantastycznym widokiem właśnie na ten wiadukt.

      Wyjeżdżamy w tym tygodniu: wylatujemy we wtorek, a wracamy w sobotę. Adam jeszcze o tym nie wie, bo to ma być niespodzianka. Będzie się niepokoił, że urywa się z pracy, gdy piętrzą się zamówienia, wiem o tym, ale zasłużył na urlop. Zamierzam podarować mu folder z biletami na samolot i zdjęcie wiaduktu Millau dziś wieczorem, gdy w krótkiej mowie będę dziękowała wszystkim za przybycie. Należą mu się podziękowania bardziej niż komukolwiek innemu. Musiał przez lata żyć z perspektywą mojego przyjęcia i gdyby wiedział, ile rzeczy przed nim ukrywałam i ile faktów nagięłam, żeby wypadło tak, jak chcę, byłby wstrząśnięty.

      Wrzucam szminkę do torebki i wychodzę na dwór, żeby tam zaczekać na Kirin. Przekonanie Adama, żebyśmy kupili ten dom, a nie tamten duży, nowoczesny, który bardziej mu się podobał, to jeden z przykładów, w jaki sposób nim manipuluję. Nie czuję się z tym nie w porządku tylko dlatego, że pokochał go tak samo jak i ja i nigdy nie żałował, że to na niego się zdecydowaliśmy.

      Zobaczyliśmy go po raz pierwszy w roku, w którym urodziła się Marnie. Wynajmowaliśmy wtedy ciasne mieszkanie z dwiema sypialniami i zdawaliśmy sobie sprawę, że gdy mała wyrośnie z łóżeczka, które wcisnęliśmy w naszym pokoju między szafę a ścianę, nie będzie miała gdzie spać. Wstawienie piętrowego łóżka do pokoiku Josha nie wchodziło w grę. Kiedy obliczyliśmy, że rata kredytu hipotecznego wyniesie mniej więcej tyle samo, ile koszt wynajmu większego mieszkania, rodzice Adama zaproponowali, że pożyczą nam pieniądze na zadatek. To uratowało nam życie, zwłaszcza gdy wspomnieli, że nie musimy od razu spłacać długu, że możemy to zrobić, kiedy poprawi nam się finansowo.

      Obejrzeliśmy wiele domów i wybraliśmy dwa, nowo wybudowany i właśnie ten. Tamten nowy, na działce poza Windsorem, był obszerniejszy. Miał dodatkową sypialnię i większą kuchnię, no i był w idealnym stanie. W przeciwieństwie do niego ten ponadstuletni domek wymagał wielu prac remontowych. Ale od razu się w nim zakochałam, bo miał piękny ogród, w którym już było mnóstwo kwiatów i krzewów. To doskonała sceneria dla ślubu i wesela – stwierdziłam, patrząc na porośniętą powojnikiem pergolę w rogu. A potem pomyślałam o przyjęciu, które miałam nadzieję wydać na swoje czterdzieste urodziny, tak jeszcze odległe, że planowanie go było śmieszne – zdawałam sobie z tego sprawę. Ale nie mogłam sobie darować.

      – Marnie nie mogłaby zrobić pierwszych kroków w śliczniejszym miejscu – powiedziałam do Adama, celując w jego piętę achillesową, bo widziałam, że skłania się ku łatwiejszej opcji, jaką był całkiem nowy dom. – Pomyśl, jaką będzie miała tu frajdę podczas zabawy w chowanego. O czymś takim nie byłoby mowy na tamtym wydłużonym prostokącie, na którym jeszcze nawet nie wyrosła trawa.

      To przesądziło sprawę, tak jak się spodziewałam. Gdybym wspomniała, że Josh miałby więcej miejsca na grę w piłkę, nie byłoby to takie przekonujące. Dręczyło mnie sumienie, bo Adam miał ochotę zająć dodatkowy pokój w nowo wybudowanym domu i urządzić w nim warsztat. Ale ogród szybko zdobył jego serce, tak jak moje.

      Odmalowaliśmy ściany na biało i odnowiliśmy stare dębowe podłogi, a po kilku latach Adam zbudował sobie na końcu ogrodu dużą szopę, dzięki czemu przestało mnie nękać poczucie winy, że nie ma warsztatu. I wiedziałam, że kiedy wieczorem zaświecą się lampki na drzewach, ogród będzie wyglądał tak, jak to sobie wyobraziłam wtedy, przed laty.

      Godzina 11.00–12.00

      Adam

      Opuszczam pudło, w którym kiedyś coś dostarczono, nie pamiętam co, i podaję Joshowi, który stoi niżej w holu.

      – A to do czego? – pyta.

      Schodzę z drabiny i wsuwam ją z powrotem na strych. Nie mogę mu wyjawić prawdziwego powodu, więc uciekam się do przygotowanej odpowiedzi.

      – Wiesz, że kupiłem dla mamy pierścionek? – Kiwa głową. – Domyśliłaby się po rozmiarze opakowania. Więc zamierzam schować puzderko z pierścionkiem do tego pudła, żeby miała większą niespodziankę.

      – W takim razie może znaleźć cały zestaw pudełek, które dałoby się powkładać jedno w drugie? Zostało ich mnóstwo po tosterach i tym podobnych, a ja mam pudełko po butach. Do niego włożylibyśmy puzderko z pierścionkiem. – Jego entuzjazm rośnie. – Albo wsunęlibyśmy je do rolki po papierze toaletowym i wsadzilibyśmy do pudełka po butach. Wtedy za nic by się nie domyśliła!

      – Nie, tylko to jedno pudło.

      – Ale skoro niespodzianka ma być większa?

      – Nie, chcę schować pierścionek do tego pudła i już. – Biorę je i stawiam pionowo, żeby dało się je znieść po schodach. – Pomożesz mi owinąć je papierem?

      – A czy puzderko będzie tłuc się w środku? Trzeba by wypełnić pozostałą przestrzeń gazetami.

      – Nie, nic mu się nie stanie. – Josh idzie za mną do kuchni. Tam rzucam pudło na podłogę. – Opakujmy je. Gdzieś tu powinien być papier.

      – A nie lepiej to zrobić po włożeniu pierścionka? – dopytuje. – Wtedy będzie można pudło porządnie zakleić.

      – Nie chcę go zaklejać.

      – Dlaczego?

      – Bo wtedy za długo będzie je otwierała.

      Drapie się po głowie.

      – Myślałem, że zależy ci, aby zwiększyć napięcie.

      Zaczynam żałować, że poprosiłem go o pomoc.

      – Tak, ale nie za bardzo.

      – Nie rozumiem.

      – Zrozumiesz wieczorem. Na razie niech będzie po mojemu.

      – Dobra, bo nigdy nic nie jest po twojemu. – Mówi to tak rzeczowo, jakby naprawdę uważał, że wszystko, co robię w życiu, wynika z obowiązku, nie z wyboru.

      Uśmiecham się do niego przelotnie.

      – I tak mi odpowiada.

      Jego milczenie zdradza, że mi nie wierzy. Sięgam nad jedną z szafek kuchennych, znajduję СКАЧАТЬ