Название: Dylemat
Автор: B.A. Paris
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Триллеры
isbn: 978-83-8125-987-3
isbn:
Do oczu napływają mi łzy. Nie pamiętam, abym mówiła Marnie, że chciałam iść do ślubu z bukietem żółtych róż, ale musiałam to zrobić. Wtedy przypominam sobie naszą ostatnią rozmowę, tę, którą odbyłyśmy przed tygodniem, i robi mi się głupio.
Adam wybrał się wtedy na drinka z Nelsonem, a ponieważ wiedziałam, że wróci późno, skorzystałam z okazji i do niej zadzwoniłam. Zaczekałam z tym do dziesiątej; w Hongkongu była dopiero szósta rano, ale nie przejmowałam się, że może jeszcze spać.
– Mamo? – zapytała ze strachem, od razu przytomniejąc. – Czy wszystko w porządku?
– Tak, tak, w porządku – zapewniłam ją czym prędzej. – Po prostu pomyślałam, że do ciebie zadzwonię.
Usłyszałam, że czegoś szuka, może zegarka.
– Dopiero szósta rano.
– Tak, wiem, ale miałam ochotę na pogawędkę. I myślałam, że już wstałaś. Przepraszam.
– Nic się nie stało. Dlaczego nie jesteś na wizji?
– Och… sama nie wiem. Pewnie wybrałam nie tę opcję. Jak się masz?
– Jestem zagoniona. Mam dużo nauki. Kiedy wrócę do domu, chyba będę spała przez miesiąc.
– Właśnie o tym chciałam z tobą porozmawiać.
– Tak?
– Bo nie bardzo rozumiem, dlaczego chcesz zrezygnować z tej podróży. – Przeszłam od razu do rzeczy, zaniepokojona, że Adam wcześniej wróci i przyłapie mnie na próbie przekonania córki, żeby przyjechała do domu dopiero pod koniec sierpnia, jak pierwotnie planowała.
– Bo chcę zrobić to prawo jazdy. Przecież już wam tłumaczyłam!
– Ale przecież nic cię nie goni. – Wiedziałam, że prawdziwy powód jej przyjazdu do domu nie ma nic wspólnego z egzaminem na prawo jazdy. – I tak nie stać cię teraz na motocykl.
– Czy tak uważa tata?
– Nie, ja tak uważam.
– Myślałam, że się ucieszysz z mojego wcześniejszego powrotu – odparła, zacinając się.
– Według mnie szkoda by było, żebyś nie zwiedziła całej Azji. I nie pojmuję, skąd ten pośpiech, żeby zdobyć coś, co nie będzie ci potrzebne jeszcze przez wiele lat.
– Kupiłam już bilet na samolot, więc i tak jest za późno.
– Zawsze możesz go wymienić.
Nastąpiła cisza.
– Nie chcesz, żebym przyjechała, mamo.
– Oczywiście, że chcę! – odparłam pospiesznie.
– Nie chodzi tylko o prawo jazdy. Mam jeszcze inne sprawy do załatwienia.
– To znaczy jakie? – Z trudem mówiłam spokojnym głosem.
– Inne i już. Przepraszam, mamo, ale jeśli zadzwoniłaś, aby wyperswadować mi powrót do domu pod koniec czerwca, to niepotrzebnie się trudziłaś. Chcę przyjechać i tyle.
Ostry ton jej głosu powiedział mi, że pora się wycofać. Zresztą w takiej sytuacji i tak nie mogłabym odbyć z nią rozmowy, którą musiałam prędzej czy później przeprowadzić.
– Rozumiem. I cieszę się, że cię zobaczę. – Przerwałam na chwilę, żeby wróciło porozumienie między nami. – Nie chciałam, abyś myślała, że musisz przyjechać i spędzić z nami lato… no wiesz, bo nie widzieliśmy się przez cały rok.
– Nie czuję się zobowiązana do przyjazdu, tęsknię za domem. – Zaśmiała się. – Chyba jestem większą domatorką, niż mi się wydawało.
Męczyłyśmy się jeszcze przez chwilę, ja pytałam, jakie ma plany na ten dzień, ona – jak idą przygotowania do mojego przyjęcia urodzinowego. Ale żadna z nas nie wkładała już w to serca; moje było przepełnione przeczuciem nadciągającej katastrofy, a jej – ciężkie od świadomości, że matka wbrew swoim zapewnieniom nie chce, aby przyjechała do domu.
– Mam dla ciebie kartkę urodzinową – powiedziała ze smutkiem. – Wyślę ją dzisiaj. Może nie dojść na czas, ale trudno.
– Będzie mi miło ją dostać, niezależnie od tego, kiedy dotrze – odparłam. A potem skończyłyśmy rozmowę.
Może wtedy postanowiła wysłać mi kwiaty, na wypadek gdyby jej kartka przyszła z opóźnieniem, co jednak nie nastąpiło. W chwili gdy myślę z niepokojem, ile musiały ją kosztować te róże, dobiega mnie dźwięk gitary i widzę Josha. Stoi u podnóża schodów ze zmierzwionymi włosami, jeszcze nieprzygładzonymi wodą ani żelem. Gdy zaczyna grać Happy Birthday w wersji raperskiej, uświadamiam sobie, że to dzięki niemu i Adamowi, i wszystkim innym, którzy pomagali w organizacji mojego przyjęcia urodzinowego, wreszcie przestałam mieć wyrzuty sumienia i mogę cieszyć się tym dniem.
– Dziękuję! – wołam, klaszcząc w dłonie. Gdy odstawia gitarę na schody, słychać stuknięcie drewna o drewno.
– Więc jakie to uczucie mieć czterdzieści lat? – pyta po wejściu do kuchni i podnosi mnie.
– Wspaniałe! – odpowiadam ze śmiechem. – Ale jutro pewnie straci urok nowości.
Odstawia mnie z powrotem na podłogę i przygląda mi się uważnie.
– Ładna sukienka.
Wygładzam spódnicę swojej białej sukienki na ramiączkach.
– Dzięki. Kupiłam ją specjalnie na dzisiejszy lunch z Kirin.
Pochyla się, żeby pogłaskać Murphy’ego.
– Jak się masz, stary? – mruczy. – Ty przynajmniej okazujesz radość na mój widok, nie tak jak Mimi. Nawet nie podeszła, żeby się przywitać. A w ogóle gdzie ona jest?
– Śpi na naszym łóżku.
– A tata?
– W swoim biurze.
Prostuje się.
– Biurze? Daj spokój, mamo, możesz nazywać to szopą, jak on.
Wzruszam ramionami i nalewam wody do czajnika. Napięcie między Adamem i Joshem przyprawia mnie o ból serca, a najbardziej ranią przytyki Josha pod adresem ojca – jego fryzury, tego, że wchodzi w średni wiek, pracuje w szopie. Adam zawsze bardzo się stara. Może zresztą o to właśnie chodzi – że stara się za bardzo.
Josh ruchem głowy wskazuje stół.
СКАЧАТЬ