Название: Dylemat
Автор: B.A. Paris
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Триллеры
isbn: 978-83-8125-987-3
isbn:
Starałem się, ale Josh ledwie się do mnie odzywał. Zachowywał rezerwę, która zaczęła mi przeszkadzać, i nie chciał niczego ode mnie. A nasze rozmowy z biegiem lat zaczęły wyglądać tak:
– Josh, nie potrzebujesz pomocy przy tym projekcie z dinozaurami?
– Nie, dziękuję, tato.
– Josh, pomóc ci pomalować rower?
– Nie, dziękuję, tato.
– Josh, może razem przeniesiemy to łóżko?
– Poradzę sobie sam, dzięki.
– Josh, mam ci pomóc z tymi podaniami na studia?
– Nie, nie trzeba.
– Josh, kiedy przewozimy twoje rzeczy do Bristolu?
– W porządku, tato, Nelson pożyczy mi swojego vana.
I nic więcej, tylko ciągła bariera między nami, której do tej pory nie udało nam się przełamać. Aż do tej chwili, jeśli tylko znajdę odpowiednie słowa.
Pochylam się i drapię Murphy’ego.
– Naprawdę bardzo mi przykro, że wtedy zburzyłem ci fort.
– To było strasznie dawno temu, tato.
– Być może. Ale wciąż wisi między nami.
– Wyłącznie w twoim odczuciu. Rozwaliłeś mój fort i już. Nie uderzyłeś mnie ani nic takiego. To ty musisz sobie odpuścić.
Nie jestem w stanie na niego spojrzeć.
– Ale wciąż masz do mnie żal z tamtego powodu.
– Nie, mam żal, ponieważ obchodzisz się ze mną jak z jajkiem. Dlatego wbijam ci szpilki… usiłuję wywołać jakąś twoją reakcję. Chcę tylko, żeby było między nami normalnie.
– Nie jestem pewny, czy wiem, jak to jest „normalnie”.
– Właśnie tak jak teraz, tato. Kiedy popija się razem piwo, gawędzi się i jest się ze sobą szczerym.
Czy to naprawdę takie proste? – mam wątpliwości.
– Zresztą jestem zadowolony, że zburzyłeś mi tamten fort – ciągnie.
Prostuję się.
– Jak to?
– Bo inaczej nie mielibyśmy Murphy’ego. Dlatego mi go kupiłeś, prawda? Miała to być ręka na zgodę.
– Tak.
– Tylko nie powiedziałeś mi o tym wtedy. Myślałem, że po prostu kupiłeś mi psa, zwłaszcza że tydzień później sprawiłeś Marnie kota.
– Tylko dlatego, że ciągle domagała się własnego zwierzaka. Czy… czy to coś by zmieniło, gdybym powiedział, że Murphy ma ci wynagrodzić zburzenie fortu?
– Może. Bo jeśli ściskasz wyciągniętą do ciebie rękę, to znaczy, że nie żywisz już urazy. Porozumiewanie się, tato, porozumiewanie się to klucz do wszystkiego.
Przez jakiś czas siedzimy w milczeniu i dopijamy piwo.
– Cieszę się, że przyjąłeś tę propozycję stażu w Nowym Jorku – mówię, bo postanawiam wyrazić, ile to dla mnie znaczy.
– Fajnie – odpowiada. – Jeszcze po piwku?
– Czemu nie.
Siedzę i czekam, żeby poszedł po piwo.
– No to idź – rzuca, dając mi kuksańca.
– Co?
– No, skocz po piwo. Teraz twoja kolej.
Taka mała rzecz. Gdy jednak idę do kuchni, czuję się fantastycznie.
Livia
Kirin skręca z głównej drogi w naszą dobrze znaną uliczkę, a wtedy serce zaczyna bić mi szybciej.
– Co tu robimy? – pytam, starając się ukryć przerażenie.
Kirin się śmieje.
– Zabieramy Jess, oczywiście!
– To ona jedzie z nami?
– No! Chciałyśmy ci zrobić niespodziankę.
Przez chwilę trawię tę wiadomość i staram się zapanować nad emocjami. Cieszę się oczywiście, że bierzemy ze sobą Jess, nie ma co do tego wątpliwości, to moja stara przyjaciółka. Ale sprawy się komplikują.
– Dobrze się będzie czuła? – pytam Kirin. – Nie zmęczy się za bardzo?
– Nic jej nie będzie. Ale nie chce już prowadzić, dlatego po nią jedziemy.
Kiedy zajeżdżamy przed dom Jess, biorę torebkę i grzebię w niej. Nie wiedziałam, że Jess nie siada już za kierownicą, i mam z tego powodu wyrzuty sumienia. Ale jak miała mi o tym powiedzieć, skoro nie widziałyśmy się od tygodni?
– Muszę wysłać esemesa – wyjaśniam przepraszająco i wyjmuję telefon.
Kirin odpina pas bezpieczeństwa.
– Nie ma problemu, pójdę po nią.
Pochylam głowę nad telefonem, rejestrując odgłos jej kroków, gdy oddala się ścieżką. Rozlega się stłumiony dźwięk dzwonka i na chwilę mimowolnie wstrzymuję oddech. Potem słyszę, jak Jess mówi „Cześć”, drzwi frontowe zamykają się za nią i obie idą ścieżką do samochodu, gawędząc z podnieceniem. Dopiero wtedy wysiadam z wozu.
– Jess! – wykrzykuję, gdy podchodzi, ciężko opierając się na lasce. Ściskam ją, uważając, żeby jej nie przewrócić.
– Najlepsze życzenia urodzinowe! – odpowiada, odwzajemniając mój uścisk.
– Dziękuję. Jak miło cię widzieć!
– Minęło trochę czasu – rzuca łagodnie.
– Wiem i przepraszam. Naprawdę miałam dużo roboty, z przyjęciem i tak dalej. Pomogę ci wsiąść.
– Mogę siedzieć z tyłu – protestuje.
– Nie wygłupiaj się, zajmiesz miejsce z przodu. – Ujmuję ją pod ramię i pomagam jej usadowić się na fotelu. Wydaje się bardziej krucha, niż zapamiętałam, i ogarnia mnie niepokój.
Znam СКАЧАТЬ