Название: Psychopaci
Автор: Stephen Seager
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Документальная литература
isbn: 978-83-8195-121-0
isbn:
POMIJAJĄC WŁOSY, papierową maskę i różowe uszy, nie mogłem nie zauważyć, że Cervantes, zwracając się do mnie w zatłoczonym korytarzu, był zupełnie nagi.
– Jest pan nagi – stwierdziłem w końcu i rozejrzałem się, szukając pomocy.
– A ty jesteś głupi – odrzekł Cervantes.
– Ma pan myjki w uszach – kontynuowałem, chcąc zyskać na czasie.
Biegli do nas Xiang i Luella, z kocami w rękach.
– Nie rzucam czczych pogróżek – mówił Cervantes i pokazał, że trzyma w ręce cienki metalowy pręt z zaostrzonym końcem. – Zabierz mnie stąd albo wbiję ci to w ten twój pieprzony łeb.
W tym momencie byli już przy nas Xiang z Luellą. Szybko zawinęli Cervantesa w koce i zawlekli do jego pokoju na końcu korytarza.
– Miał kawałek ostrego… – zacząłem.
– Doktorze Seager! – krzyknął wysoki Murzyn i ruszył niczym błękitny ekspres towarowy w moim kierunku. Nerwowo sięgnąłem do przycisku osobistego alarmu, ale, niestety, nie do właściwego biodra. Szybko zaczerpnąłem głęboko powietrza, gdy lokomotywa z piskiem zahamowała.
– Nie pamięta pan? – rzucił mężczyzna. – Tom Caruthers.
Doznałem takiej ulgi, że omal nie zsiusiałem się w spodnie. Wszędzie słyszałem to nazwisko, ale nie kojarzyłem z konkretną osobą.
– Panie Caruthers, co pan tu robi? – wydusiłem. Przed dwudziestoma laty leczyłem go w czasie mojego psychiatrycznego szkolenia. Burzliwa młodość z ciężko chorymi. Caruthers dwanaście razy przebywał w szpitalu psychiatrycznym hrabstwa Los Angeles. Za młodu miał kłopoty z okropną chorobą. Często prowadziliśmy długie rozmowy.
Nasze stosunki zawsze były skomplikowane. Alkohol, narkotyki i przemoc w rodzinie. Gdy był młody, ja byłem jedynym dorosłym, który się nim zajmował.
Teraz znowu, widząc niespodziewanie Caruthersa, przestałem się skupiać na innych sprawach.
– Słyszałem, że ma pan poważne kłopoty? – zapytałem.
– Opowiem panu, jeżeli ma pan chwilę – odparł.
– Możemy porozmawiać dziś po południu – zgodziłem się, widząc Xianga zmierzającego do dyżurki pielęgniarek. – Przyrzekam.
– Wspaniale – powiedział Caruthers z entuzjazmem. – Zatem do zobaczenia. – Odwrócił się i odszedł.
Podążyłem za Xiangiem.
– Cervantes trzymał w ręku zaostrzony pręt – wyjaśniłem, otwierając drzwi dyżurki. – Groził, że wbije mi go w głowę.
– Czy brzmiało to jak poważna groźba? – zapytał Xiang.
– Tak, brzmiało poważnie – odparłem.
– Widział pan ten zaostrzony metal? – zapytał Xiang.
– Tak.
– A więc coś w rodzaju sztyletu! – zawołał Xiang.
Pochylił się nad drugim telefonem w dyżurce i chwycił duży mikrofon.
– Zamykać, panowie! Zamykać! – krzyknął do mikrofonu. Jego słowa rozbrzmiały szerokim echem wzdłuż wyłożonych kafelkami korytarzy.
Xiang odwrócił głowę.
– Policja do szpitala… Natychmiast – rozkazał Luelli, która wybrała w telefonie zero.
– Oddział C został zamknięty – oznajmiła rzeczowo. – Mamy tu ostry przedmiot.
– Zamykać, panowie, zamykać. – Xiang ponownie rzucił do mikrofonu, a potem spojrzał na mnie. – Teraz będzie głośno – poinformował, opuszczając przełącznik na ścianie przy drzwiach dyżurki.
Zasłoniłem dłońmi uszy, gdy odezwał się piekielny ryk syreny i zabłysły światła stroboskopowe.
Xiang chwycił mnie za ramię i skinął na Cohena stojącego niedaleko nas. Pobiegliśmy do pokoju Cervantesa.
– Musimy go unieszkodliwić, zanim to ukryje! – krzyknął, starając się zagłuszyć panujący hałas, i otworzył drzwi pokoju Cervantesa. Cervantes stał na środku pokoju w szpitalnej koszuli i spodniach.
– Pokaż ręce! – rozkazał Xiang i Cervantes pokazał. Nic. Żadnego metalu. Xiang obmacał go od stóp do głów i zbadał każdy szew koszuli i spodni.
– Nic – oznajmił.
Cohen i ja przeszukiwaliśmy pokój. Bez rezultatu.
– Widziałem kawałek ostrego metalu – krzyknąłem, przekrzykując hałas.
– On gdzieś go ukrył – warknął Xiang. – Będziemy musieli użyć promieni rentgena, inaczej go nie znajdziemy. – To mówiąc wyszedł z pokoju.
Na korytarzu przerabiano dobrze wyćwiczony taniec. Personel wprowadzał pacjentów do ich pokojów. Drobna, wątła kobieta zagarniała rękami mężczyzn dwukrotnie od niej większych i masywniejszych. Od czasu do czasu rozlegały się krzyki, ale oślepiające błyski ograniczały burzę do minimum.
Ulokowano wszystkich pacjentów w pokojach i drzwi oddziału zostały zamknięte. Xiang wyciągnął z kieszeni pęk kluczy, wetknął jeden w otwór na panelu w ścianie i obrócił. Syrena umilkła, lampy przestały błyskać.
W uszach mi dzwoniło, jednak mogłem rozróżnić pulsujący dźwięk syren zbliżających się aut policyjnych.
– Nie opuść Car Talk – rzucił zachętę ten z radia NPR. – Ci dziwaczni Tom & Ray, znani bracia, odpowiedzą na twoje pytania dotyczące problemów motoryzacyjnych.
W reakcji na zamknięcie oddziału zjawił się muskularny policjant. Za nim tłoczyło się dwunastu funkcjonariuszy. Między nimi Cole w towarzystwie dwóch dużych, krzepkich owczarków niemieckich, każdy na krótkiej smyczy i w kagańcu. Trzymał je też krótko Bangban, młody funkcjonariusz, którego poznałem w pierwszym dniu przy bramie wejściowej.
Policjanci nosili kamizelki kuloodporne, mieli w rękach pałki i na głowach specjalne hełmy – ostatnio opancerzone stalą na czole. Zgromadzili się wokół Xianga.
– Doktor Seager widział sztylet… ostry pręt – poinformował Xiang.
Policjanci i psy spojrzeli na mnie.
– Cervantes trzymał w ręku zaostrzony pręt – uzupełniłem.
– Gdzie teraz jest? – zapytał Bangban.
– Przeszukaliśmy go i jego pokój – rzekł Xiang. – Nic nie znaleźliśmy.
– Promienie rentgena? – zapytał Bangban.
– Jeszcze СКАЧАТЬ