Название: Psychopaci
Автор: Stephen Seager
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Документальная литература
isbn: 978-83-8195-121-0
isbn:
Poszedłem do mojego gabinetu i wyglądałem przez odrapane, brudne okno. Wychodziło na stary ogrodzony dziedziniec dla pacjentów z resztkami ogrodowych grządek. Sześć inspektów już dawno popadło w ruinę i zarosło chwastami. Samotny paw dziobał jałowy grunt.
Nie pamiętam, jak długo stałem przy tym oknie, ale dawno minął czas, który obiecałem przeznaczyć na rozmowę z Caruthersem. Jednak nie miałem już na to sił. Słońce chyliło się ku zachodowi. Czas do domu. Zamknąłem gabinet na klucz. Pożegnałem Cohena, który przechodził obok mnie.
W pobliżu drzwi wyjściowych odwróciłem się, żeby zobaczyć pacjentów Oddziału C idących do stołówki na kolację. W tłumie szli, trzymając się za ręce, Cervantes i Hong w towarzystwie opiekunki. Mathews – krzepki i pełen życia – rozmawiał uprzejmie z Boudreaux. Reporter z NPR wlókł się w tyle.
– To już wszystkie wiadomości znad jeziora Wobegon… – mówił, wślizgując się do jadalni.
Chowałem już klucze, za wyjątkiem jednego tkwiącego jeszcze w zamku, gdy usłyszałem piekielny brzęk. Odwróciłem się, żeby ujrzeć, że spadła na podłogę metalowa taca. Została wrzucona przez otwarte drzwi i uderzyła w okno przeciwległego korytarza. Wyszedł Eric, pomocnik medyczny, podniósł tacę i pewnym krokiem wrócił do środka.
Już byłem gotów przyjść personelowi z pomocą, ale najwyraźniej kłopoty dobiegły końca. Stałem blisko drzwi i słuchałem. Jedynym dźwiękiem, jaki do mnie dochodził, był brzęk kuchennych naczyń i cicha rozmowa.
Wróciłem do drzwi wyjściowych. Rzuciłem nerwowe spojrzenie w kierunku stołówki i kilka minut czekałem w korytarzu, żeby się upewnić, iż wszystko się już uspokoiło.
Otworzyłem główne drzwi i wyszedłem. Było ciemno jak w grobie, czarna jak smoła bezksiężycowa noc.
Przekroczyłem frontowy trawnik i po zejściu kilku stopni ku głównej drodze dostrzegłem coś kątem oka. Zatrzymałem się i odwróciłem. W świetle padającym z wysokich latarni ulicznych poniżej ogrodzenia i pod napisem „Strefa zakazana”, za budynkiem Oddziału C stały dwie postaci, rysujące się wyraźnie na tle ciemności.
Ta para cieni, z głowami zakrytymi kapturami, rzucała na boki spojrzenia, jednak zdawała się mnie nie dostrzegać. Jeden z nich wyciągnął karton paczek papierosów, drugi szybko go od niego odebrał i wsunął pod koszulę. Ten drugi wyciągnął garść banknotów i wcisnął je w dłoń pierwszego. Potem oba cienie zniknęły za budynkiem.
Zamarłem, niepewny, co robić. Bojąc się, że mogę być widoczny, usiłowałem zachować spokój, a potem powoli oddaliłem się. Po dziesięciu krokach zacząłem biec i zatrzymałem się dopiero w punkcie kontrolnym przy bramie.
Pochyliłem się, żeby zaczerpnąć tchu. Obejrzałem się za siebie na pustą drogę główną z postanowieniem, że cokolwiek tam się wydarzyło, i tak wyjdzie na jaw w świetle dziennym. Otarłem pot z czoła. Zwróciłem osobisty alarm z kluczami i wyszedłem, wracając przez labirynt systemu wejściowego. W ten sposób opuściłem teren szpitala dużo mniej kontrolowany niż przy wchodzeniu. Przy bramach przykładałem moją kartę identyfikacyjną do czytnika i bramy otwierały się z bzyczącym sygnałem.
Parking był słabo oświetlony i prawie pusty. Przytwierdzona do ogrodzenia samotna lampa sączyła słabe światło prosto na moje i dwa sąsiednie auta. Przy drzwiach do pojazdu sięgnąłem po kluczyki.
– Czyż nie jest to naprawdę zwariowane miejsce? – Usłyszałem padające z ciemności pytanie.
To był Cohen.
ROZDZIAŁ SIÓDMY
Choroba umysłowa może dotknąć każdego. Możesz być śmieciarzem, politykiem, pracownikiem Tesco, kimkolwiek. To może być twój ojciec, brat albo ciotka.
FRANK BRUNO, BRYTYJSKI PIĘŚCIARZ, BYŁY MISTRZ ŚWIATA WAGI CIĘŻKIEJ, CIERPIAŁ NA ZABURZENIA AFEKTYWNE DWUBIEGUNOWE.
W DOMU, PO PÓŹNEJ KOLACJI, znalazłem się w świecie alternatywnym. W tym z mego poprzedniego życia. Spożyliśmy posiłek w miłej atmosferze, a potem obejrzeliśmy dwa odcinki Portlandii, ostatnio ulubionego serialu komediowego Johna.
Kładąc się do łóżka, stałem obok Ingrid, patrząc w nasze odbicia w lustrze. Ingrid wolno szczotkowała blond włosy.
– Jak było? – spytała spokojnie.
Nie wiedziałem, od czego zacząć. Na pewno Ingrid nie chce słuchać o tym, jak Luella została uderzona w twarz. Albo że Cervantes groził, że przebije mnie zaostrzonym prętem. Czy też o przemocy, o pacjentach tłoczących się w korytarzu. Jednak chciałem jej o czymś opowiedzieć.
– Ostatnimi osobami z personelu opuszczającego budynek Oddziału C byłem ja i nasz psycholog, doktor Cohen – oznajmiłem.
– To ten, którego spotkałeś podczas obchodu rekonesansowego? – zapytała Ingrid.
Skinąłem głową.
– Wyszedł przede mną. Usłyszałem hałas dochodzący ze stołówki i pobiegłem zobaczyć, ale okazało się, że to nic groźnego. Wobec tego też opuściłem budynek. Na zewnątrz, już za światłami ogrodzenia, zobaczyłem dwóch mężczyzn za budynkiem oddziału.
– Policja? – zapytała Ingrid.
– Nie byli to policjanci – odparłem. – Jeden z nich wyjął karton paczek papierosów i podał drugiemu. W zamian odebrał od niego pieniądze. Potem zniknęli. Nie spodziewali się, że ktoś będzie w tym czasie obecny za budynkiem oddziału. Że będzie tam kiedykolwiek.
Czekałem na reakcję Ingrid.
– I…? – rzuciła tylko.
– I kiedy dotarłem do auta – kontynuowałem – znowu natknąłem się na doktora Cohena.
– Więc…?
– On mógł być jednym z tych dwóch, których widziałem za budynkiem – zakończyłem, zadowolony, że już po wszystkim. – Nie sądzę, żeby mógł mnie wtedy widzieć.
– Jeżeli jednym z tych mężczyzn był doktor Cohen – rzekła Ingrid – to jakim sposobem mógł się znaleźć na parkingu przed tobą?
Zastanawiałem się przez moment.
– Nie wiem. Masz rację. Ale to miejsce jest tak szalone, że i ja zaczynam świrować.
Nie mogłem zasnąć, przewracałem się z boku na bok. W końcu wstałem, sprawdziłem godzinę – była niemal północ – i poszedłem do gabinetu. Wyjąłem z półki podręcznik psychiatrii i usiadłem. Wiedza to potęga i teraz musiałem ją uzupełnić. Chciałem wiedzieć, dlaczego Gomora jest takim szpitalem, jakim jest.
* * *
Problem СКАЧАТЬ