Lecz siÄ™ jedzeniem.. Haylie Pomroy
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Lecz siÄ™ jedzeniem. - Haylie Pomroy страница 6

Название: Lecz siÄ™ jedzeniem.

Автор: Haylie Pomroy

Издательство: PDW

Жанр: Здоровье

Серия:

isbn: 9788377787359

isbn:

СКАЧАТЬ Ż + M = Z nie ma przecież minusów. Nawet jeśli zamierzamy schudnąć 50 kg, rozwiązaniem nigdy nie jest ograniczenie jedzenia. Sposobem na wyrównanie metabolizmu, który zaadaptował się do warunków, w jakich obecnie żyjemy, i w sposób, który nam nie odpowiada, jest żywność, a nie jej brak. Żeby jednak osiągnąć pożądany efekt, musimy dopasować jedzenie do swojego metabolizmu.

      Co jeść, kiedy jeść i jak jeść; wszystko zależy od tego, jacy jesteśmy, jak żyjemy i co chcielibyśmy w sobie zmienić. To właśnie znaczy wykorzystywać żywność jako lek. Powinno się jeść potrawy, które niejako uruchamiają metaboliczne rozwiązania naszych kłopotów. Zanim jednak przejdziemy do M i wszystkiego, co się z tym wiąże, zanim podam pierwszy przepis, pierwszą receptę żywieniową, chcę, żeby każdy zrozumiał, że jedzenie musi być priorytetem. Życie bez niego nie rozwiąże żadnych problemów.

      W mojej rodzinie jedzenie jest Ważne. Ważne właśnie przez wielkie W. Któregoś dnia przyjaciółka miała odwieźć moje dzieciaki do szkoły. Kiedy weszłam do kuchni tuż po ich wyjściu i zobaczyłam śniadanie na stole, natychmiast zawołałam syna z powrotem.

      – Wracaj i zjedz śniadanie – powiedziałam.

      – Ależ mamo, spóźnię się! – jęknął.

      – Nie obchodzi mnie to.

      – Jeśli się spóźnię, każą mi za karę przyjść w sobotę!

      – Nadal nic mnie to nie obchodzi. Wracaj i zjedz, co ci naszykowałam.

      Koniec dyskusji.

      Wśród moich klientek jest 43-latka z mnóstwem problemów zdrowotnych, które próbujemy wspólnie rozwiązać. Jednym ze skutków braku równowagi metabolicznej było u niej tycie. Od czasu, gdy zaczęłyśmy współpracę, straciła już 20 kg. Przed nią jeszcze 15. Gdy zaczynała, widziała tylko docelową wagę. Powiedziała mi, że nigdy nie zapomni, jak wchodząc pierwszy raz do mojego gabinetu, bez końca pytała, jak może osiągnąć idealną masę ciała, a ja nie chciałam o tym rozmawiać. Powiedziałam tylko:

      – Pomówimy o tym później. Najpierw po prostu sprawmy, żebyś była zdrowa. Naszym priorytetem niech będzie pozbycie się problemów zdrowotnych, a waga unormuje się sama.

      Wtedy spytała:

      – Ale jaka powinna być waga, do której mam dążyć?

      – Porozmawiamy i o tym, ale najpierw sprawdźmy, co nam powie twoje ciało – odpowiedziałam.

      Wtedy po raz pierwszy uświadomiła sobie, że tak naprawdę nie chodzi o to, żeby schudnąć. Chodzi o to, żeby stworzyć całkiem nowe relacje z jedzeniem i dzięki temu w końcu wrócić do zdrowia. Powiedziała mi później, że to było dla niej coś zupełnie nowego. Wcześniej ciągle sobie czegoś odmawiała, ale nigdy nie myślała nad tym, jak się właściwie odżywiać. Nie zdawała sobie sprawy z tego, jaką moc ma jedzenie.

      Inny znajomy ma syna z problemami zdrowotnymi (o których nie będę szczegółowo mówić, by zachować jego prywatność) i gdy próbował im zaradzić z moją pomocą, po raz pierwszy poczuł związek między tym, jak syn się czuł, a tym, co i jak jadł. Dzieciak przyjmuje silne leki, ale do tego zupełnie zmienił swoją dietę, tak by zawierała głównie składniki nieprzetworzone, wsparte odpowiednimi suplementami. Wszystkie skutki uboczne leków znikły i teraz czuje się świetnie. Zauważył, że jego dziewczyna kupuje produkty, kierując się wyłącznie ceną.

      – Je najgorsze, najbardziej przetworzone świństwa, bo może je dostać w promocji po trzy sztuki za dolara – zżymał się któregoś dnia. – Sam tak kiedyś robiłem! Ale teraz w życiu bym do tego nie wrócił! Nie wyobrażam sobie, że mógłbym znowu tak jeść. Czułbym się okropnie.

      Oczywiście żywność bywa nie tylko rozwiązaniem problemu. Czasem staje się też jego źródłem. Nie chodzi o to, co jemy, ale czego nie jemy (bo się odchudzamy, pościmy albo po prostu nie mamy co jeść) i jaka jest jakość tego, co wrzucamy do żołądka. Żyjemy w czasach, gdy wokół pełno jest taniej, sztucznej żywności, a mimo to często boimy się jedzenia, głodzimy się, zaczynamy jeść w niezdrowy sposób, na przykład eliminując z jadłospisu całe grupy produktów, albo wpadamy w rozpacz, że zjedliśmy coś, co nie pasuje do naszej aktualnej diety.

      Gdy jemy żywność sztuczną, przetworzoną albo kiepskiej jakości, niezamierzenie tworzymy wewnętrzne środowisko (Ż), które zmusza nasz organizm do przystosowania się (M), a on często robi to w sposób, który się nam nie podoba. Opowiem o tym więcej w następnym rozdziale; teraz przyjmijmy po prostu, że jedyna żywność, jaką polecam, to ta prawdziwa, pełna wartości odżywczych. I tak naprawdę tylko taką powinniśmy nazywać żywnością.

      Niestety trudniej ją zdobyć niż podróbki, ale trzeba próbować. Byłam niedawno w spożywczym i zobaczyłam wielki napis „Zdrowa żywność” górujący nad maleńkim wycinkiem jednej z alejek. Zatrzymałam się, bo aż mi szczęka opadła. Czy tylko ja widzę, że to totalna głupota wydzielać na to jedną alejkę w sklepie spożywczym? Czy tylko pół regału wypełniają produkty oficjalnie uznawane za zdrowe? Jeśli na tej połówce regału mieści się wszystko, co zdrowe, to co jest w pozostałej części sklepu? Co ten sklep mówi swoim klientom o tym, co sprzedaje? Otóż on wielkimi literami krzyczy, że jeśli będę tu jeść, stracę zdrowie. Dziwny pomysł na zachęcanie do kupna…

      Chcąc zarobić na ludziach próbujących żyć zdrowo, a cierpiących na rozmaite zaburzenia metaboliczne, takie jak przewlekłe zmęczenie, cukrzyca, problemy autoimmunologiczne czy wysoki poziom cholesterolu, producenci żywności otwarcie przyznają „robimy dwa rodzaje żywności, z czego jeden jest zdrowy”. Przyjmijmy teraz, że nie mamy tu do czynienia z nieuczciwym marketingiem i że to, co zachwala się jako zdrową żywność, rzeczywiście nią jest. Czy ktoś zjadłby jedzenie zepsute? Albo pełne robaków? (Pomijam tu fakt, że robaki mają w sobie więcej wartości odżywczych niż wiele dodatków, jakimi faszerowana jest sklepowa żywność). W naszej kulturze nie jadamy robaków, więc gdybyś przyszedł do mnie na kolację, a ja zaserwowałabym ci jakieś insekty, mam nadzieję, że poczułbyś się co najmniej urażony. Tymczasem zjadamy pestycydy i rozpuszczalniki. Karmimy nasze dzieci substancjami rakotwórczymi i neurotoksynami, a do tego większość ludzi nawet o tym nie myśli. Wielu nie zdaje sobie z tego sprawy, a przynajmniej nie w takiej mierze, by wiedzieć, jak bardzo szkodliwe są te substancje.

      Jemy to, co nam szkodzi, czasem z pełną świadomością, jak źle to na nas wpływa. Jemy potrawy, co do których udowodniono, że wywołują otyłość, cukrzycę, chorobę wieńcową czy raka. Te informacje są powszechnie dostępne. Dlaczego więc nie trafiają do nas? Dlaczego taka pseudo-żywność wciąż ląduje na naszych talerzach? I wreszcie: dlaczego nadal można ją legalnie sprzedawać?

      Zacznijmy zatem od tego, by na serio zająć się jedzeniem. Wspólnie odkryjmy strategię, dzięki której zaprzęgniemy prawdziwą, smakowitą żywność do leczenia naszych organizmów. Wielkim krokiem na tej drodze będzie przestawienie swojego myślenia o jedzeniu. Czas przyjąć, że zdrowa żywność to jedyna akceptowalna dla nas i naszej rodziny. A ja powiem, jak to zrobić.

      Każdy odkryje też, że dzięki pożywieniu może jeszcze więcej. Może wywołać konkretne zmiany metabolizmu, a te wymuszą zmiany stanu zdrowia. Moi klienci często przychodzą do mnie z konkretnymi problemami. Chcą lepiej się poczuć, lepiej wyglądać albo poprawić СКАЧАТЬ