Kobiety niepodległości Bohaterki żony powiernice. Iwona Kienzler
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Kobiety niepodległości Bohaterki żony powiernice - Iwona Kienzler страница 13

Название: Kobiety niepodległości Bohaterki żony powiernice

Автор: Iwona Kienzler

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Биографии и Мемуары

Серия:

isbn: 978-83-65838-75-9

isbn:

СКАЧАТЬ utrzymać rodzinę, a dodatkowy dochód stanowiły obrazy Zofii, która z czasem wyspecjalizowała się w malarstwie sakralnym. Dzieła prezydentówny wiszą w ponad stu kościołach na terenie całej Polski, można je znaleźć między innymi w kościele św. Aleksandra na placu Trzech Krzyży. Nawiasem mówiąc, jej wnuczką, a córką drugiego syna Zofii i Władysława, urodzonego w 1923 roku Macieja Władysława Grabskiego, jest znana polityk związana z Platformą Obywatelską Małgorzata Maria Kidawa-Błońska. Oglądając zdjęcia rzeczniczki drugiego rządu Donalda Tuska, można zauważyć podobieństwo do jej prababci Marii Wojciechowskiej z Kiersnowskich. Obie panie mają identyczne oczy…

      Zofia Wojciechowska emanowała niezwykłym urokiem, który zjednywał jej sympatię otoczenia. Z wielką atencją wspominał ją chociażby niejednokrotnie tu przywoływany Henryk Comte. Pisał, że „wzbudzała szacunek całego otoczenia. Cechował ją naturalny wdzięk podkreślany urodą, gustownym strojem, kulturą bycia, towarzyską ogładą. Miała szerokie zainteresowania, wykazywała duże zdolności i zamiłowania artystyczne, kształciła się intensywnie, zwłaszcza w dziedzinie sztuki malarskiej”26. Niestety jej starszy brat nie wywarł już na adiutancie Wojciechowskiego tak korzystnego wrażenia. „Syn prezydenta — Edmund, zwany zazwyczaj Mundkiem, nie był wolny od bufonady właściwej wiekowi młodzieńczemu — odnotował Comte w swoich wspomnieniach. — Miał też swoje wymagania, ale nic w nich nie było zdrożnego. Przede wszystkim okazywał pasję do nowych garniturów, które szył u najlepszych krawców. Chłopiec był dobrze rozwinięty, odznaczał się inteligencją, ale nie zawsze był opanowany w swych wystąpieniach. Wysokie stanowisko ojca młodemu człowiekowi zawróciło nieco w głowie. Zdarzyło się, że zaczął się wtrącać i do moich obowiązków adiutanta przybocznego. Osadziłem go cierpką uwagą, że synowi prezydenta nie przysługują w Polsce żadne przywileje i żadne wobec mnie uprawnienia”27.

      Na szczęście wspomniana przez prezydenckiego adiutanta bufonada właściwa młodzieńczemu wiekowi minęła dość szybko, Edmund wyrósł na porządnego człowieka, a „pasja do nowych garniturów” ustąpiła w jego życiu miejsca pasji do sztuki. Wojciechowski został kolekcjonerem dzieł malarskich. W 1928 roku ukończył prawo na Uniwersytecie Warszawskim i podjął pracę jako radca prawny w „Społem”. W 1934 roku, już jako dojrzały człowiek, założył rodzinę. Jego wybranką została Izasława Xiężopolska, córka znanego profesora Politechniki Warszawskiej Antoniego Xiężopolskiego. Młoda para stosunkowo długo, bo aż cztery lata, a konkretnie do 1938 roku, mieszkała razem z teściami. Maria Wojciechowska okazała się idealną teściową, gdyż nie tylko nie weszła w konflikt z Izasławą, ale nawet się z nią zaprzyjaźniła. Do tego stopnia, że żona Edmunda wspominała po latach czas spędzony w domu na Langiewicza jako najszczęśliwszy okres w swoim życiu. „Atmosfera w domu teściów była pogodna i serdeczna — zapisała w prowadzonym przez siebie pamiętniku. — Teściowa nie lubiła samotności. Przesiadywałam z nią stale. Duża rodzina, dużo tematów. Edmund jak tylko miał chwilę czasu, przychodził do matki. Teść był postacią nieodłączną od żony”28.

      Stanisław na starość rzeczywiście niemal nie odstępował swojej małżonki na krok, zwłaszcza kiedy u Marii pojawiły się poważne problemy ze wzrokiem, będące skutkiem zaćmy. Para spędzała ze sobą bardzo dużo czasu, często bywając w teatrze. Teraz owe wizyty w przybytku Melpomeny sprawiały im znacznie więcej przyjemności niż w latach, gdy Wojciechowski był prezydentem. Wówczas bowiem każde pojawienie się prezydenckiej pary na widowni wywoływało niekłamaną sensację i często budziło większe zainteresowanie niż sam spektakl. Wojciechowscy starali się też jeździć razem na wakacje, przeważnie na Litwę, odwiedzając przy okazji Kupryszki. Syn Marii twierdził, że na stare lata w jego matce odrodziła się nawet litewska dusza, a ona sama znowu, jak za młodu, mówiła ze śpiewnym litewskim akcentem. Każda wigilia w domu Wojciechowskich miała litewską oprawę, a na stole nie mogło zabraknąć śleżyków — bułeczek pieczonych w mleku makowym, natomiast na co dzień cała rodzina zajadała się inną litewską specjalnością — kołdunami. W 1939 roku stan zdrowia Marii gwałtownie się pogorszył, kobieta niemal zupełnie straciła wzrok i praktycznie nie wychodziła sama z domu, dlatego w sierpniu na wakacje do Duksztów Wojciechowski pojechał sam, pozostawiając swoją żonę pod opieką rodziny.

      Chociaż mówiło się o wybuchu wojny, były prezydent nie brał takiej ewentualności pod uwagę. Na szczęście tuż przed najazdem Niemiec na Polskę podjął decyzję o powrocie do Warszawy. Gdyby zwlekał z tym dłużej, być może już nigdy nie zobaczyłby swojej rodziny, a pozostając w Duksztach, kiedy ziemie litewskie opanowała Armia Czerwona, prawdopodobnie skończyłby na Łubiance.

      Wojenna pożoga

      Stanisław Wojciechowski uważał, że ciąży na nim, jako na byłym prezydencie RP, wielka odpowiedzialność wobec narodu polskiego, dlatego zamiast ewakuować się z Warszawy, postanowił wspierać mieszkańców oblężonej przez wojska niemieckie stolicy. Ponieważ z racji wieku nie czuł się na siłach, by aktywnie angażować się w jakiekolwiek akcje, namówił do tego syna. „Mój mąż, po porozumieniu z Ojcem, nie opuścił obleganej Warszawy — wspominała synowa Wojciechowskich. — Ktoś musiał organizować życie codzienne miasta. Powstawały komitety domowe”29. Stanisław nie mógł poświęcić się pracy dla dobra warszawiaków także z powodu żony, która w owym czasie niemal zupełnie ociemniała. Małżeństwo całymi dniami przebywało w domu, czasami schodząc do piwnicy, nasłuchując odgłosu bombardowania i salw karabinowych.

      Niedługo po wkroczeniu wojsk niemieckich do Warszawy Edmund został aresztowany. Sytuacja była poważna: młody Wojciechowski miał stanąć przed plutonem egzekucyjnym. Stanisław robił, co mógł, by uratować mu życie, uruchomił wszystkie znajomości, pociągał za wszystkie możliwe sznurki, byleby tylko udało mu się wyciągnąć syna z rąk Niemców. Pomógł mu Jerzy Potocki, niegdysiejszy adiutant Piłsudskiego, za sprawą którego Edmund 4 kwietnia 1940 roku odzyskał wolność. Arystokrata, a zarazem dyplomata, wykorzystał powiązania swojej rodziny z niemieckimi dygnitarzami. Nie było to trudne, skoro jego matka wywodziła się z berlińskiej linii Radziwiłłów, przyjaźniła się z żoną cesarza Wilhelma I, którego syn Wilhelm II trzymał do chrztu starszego brata Jerzego — Alfreda, czwartego ordynata na Łańcucie. Sprawę ułatwiał fakt, że Alfred zgodził się, aby w łańcuckim zamku zainstalował się sztab Wehrmachtu, a poza tym utrzymywał wyjątkowo dobre stosunki z samym Hermannem Göringiem.

      Siedemdziesięcioletni Stanisław, mający pod opieką schorowaną żonę, nie mógł i nawet nie chciał angażować się w działalność konspiracyjną. Państwo Wojciechowscy starali się w tych ciężkich czasach prowadzić w miarę normalne życie rodzinne, ale wojenna rzeczywistość nie dała o sobie zapomnieć. W lipcu 1940 roku ich syn, który po wyjściu z więzienia nie posłuchał rad przyjaciół i nie wyprowadził się do mieszkającej w Gołąbkach pod Warszawą Zofii, ponownie został aresztowany, wraz z grupą adwokatów, którzy nie zgodzili się na usunięcie z adwokatury wszystkich prawników pochodzenia żydowskiego. Rozporządzenie w tej sprawie wydał dr Edward Wilhelm von Wendorff, niegdysiejszy radca prawny ambasady niemieckiej w Warszawie, z nadania władz okupacyjnych pełniący od 1939 roku funkcję komisarza ds. adwokatury. Po rozwiązaniu funkcjonującej w II RP Rady Adwokackiej w Warszawie komisarz powołał Beirat, ciało doradcze złożone z piętnastu mianowanych przez niego adwokatów, a kolejnym posunięciem Wendorffa było wszczęcie procedury mającej na celu skreślenie z listy nie tylko wszystkich prawników pochodzenia żydowskiego, ale także i tych, których małżonki miały żydowskie korzenie. Wykreślenie z listy dotyczyło także prawników, którzy przyjęli na aplikację prawników pochodzenia żydowskiego. Projekt przewidywał usunięcie aż 1131 osób… Aby zachować pozory działania zgodnego z prawem, komisarz zwrócił się do członków Beiratu o wyrażenie opinii w tej sprawie, dając im wyraźnie do zrozumienia, iż opowiedzenie СКАЧАТЬ