Słodkie kłamstwa. Caz Frear
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Słodkie kłamstwa - Caz Frear страница 7

Название: Słodkie kłamstwa

Автор: Caz Frear

Издательство: PDW

Жанр: Триллеры

Серия: Thriller psychologiczny

isbn: 9788380158726

isbn:

СКАЧАТЬ nadzieją w głosie. Vickery uśmiecha się cierpko. Podejrzewam, że inaczej nie potrafi. Każda jej mina wydaje się wyrażać albo potępienie, albo konsternację.

      – Możesz wybierać. Mamy tu paskudną ranę na przedzie głowy. Możliwy krwotok punkcikowaty, co wyjaśniałoby zasinienie wokół szyi, ale będę się mogła lepiej przyjrzeć dopiero wtedy, gdy oczyścimy te rany na szyi – które, nawiasem mówiąc, w mojej opinii n i e   s ą przyczyną zgonu. Wyglądają paskudnie, ale są zbyt płytkie. Nie ma szans, by przeszły przez krtań.

      – Sprawca się wahał? – sugeruję. – Próbował zebrać się na odwagę?

      Przytakuje z niechęcią.

      – Możliwe. Albo mogły to być staromodne tortury.

      „Możliwe” i „mogły”. Hasła przewodnie każdego miejsca zbrodni.

      Steele wzdycha.

      – Na chwilę obecną przyjmę każdą hipotetyczną przyczynę śmierci, Mo.

      – Jak sobie życzysz, ale nie pociągajcie mnie potem do odpowiedzialności.

      Jakbyśmy śmieli. Nawet Steele postępuje delikatnie z Mo Vickery, co jest dość znaczące, biorąc pod uwagę fakt, że, jak głosi plotka, Steele powiedziała kiedyś do zastępcy komendanta, żeby „wziął coś na uspokojenie”.

      Vickery wychodzi z namiotu, a za nią szybko kroczą Parnell i Steele, łykając arktyczne powietrze. A mnie wmurowało w ziemię i jeszcze przez chwilę, nie dłuższą niż kilka uderzeń serca, jesteśmy tylko ja i ona – ta zbroczona krwią zwykła kobieta w praktycznym zimowym płaszczu i butach Chelsea na niskim obcasie. Ruszam się z miejsca, kiedy zakasławszy, Steele przypomina mi, że cierpliwość Vickery się kończy.

      – Przypuszczam, że została uduszona – mówi Vickery, gdy do nich dołączam. – Uderzona w głowę tępym narzędziem, a potem uduszona, ale wcześniej otumaniona. Mówię, że otumaniona, bo ludzie walczą jak wściekli, kiedy się ich dusi, a ona nie ma żadnych widocznych ran obronnych. Ponadto – wypycha biodra do przodu jak jogin podczas rozciągania kręgosłupa – dziewczyna ma długie paznokcie, więc spodziewałabym się ich śladów na wewnętrznej stronie dłoni, gdyby była przytomna tuż przed śmiercią. Zaciskanie dłoni jest bardzo typowe w przypadkach uduszenia.

      – Mogła być związana, skrępowana, czymś odurzona? – pyta Parnell. Vickery obraca się i na chwilę traci równowagę. Udajemy, że tego nie widzimy. – Możliwe, że odurzona, ale raczej nie skrępowana. Nie ma żadnych widocznych śladów na nadgarstkach, ale będę wiedziała więcej, jak znajdzie się na stole.

      Stwierdzenie, że zabiorą kobietę do kostnicy, przygnębia Parnella, jakby trzymanie jej tutaj pod blednącymi gwiazdami na niebie zwiastującym nadejście nowego dnia czyniło ją nieco mniej martwą. Tak samo przygnębiona i świadoma, że wkrótce będziemy mieli widzów – w zachodniej części skweru w kilku oknach łazienek zapaliły się światła – idę porozmawiać ze świadkiem.

      Z bliska wygląda na jeszcze młodszą i dwa razy bardziej pijaną. Ratownik medyczny o lekko wysuniętej do przodu górnej szczęce przekazuje mi informacje.

      – Tamsin Black, dziewiętnaście lat. To, co mówi, nie trzyma się kupy. Jest pod wpływem alkoholu, ale chyba nie tylko, jeśli łapie pani, o co mi chodzi.

      Podoba mi się to, jak mówi „pod wpływem”, jak jakiś arystokrata za czasów Jakuba I. Posyłam mu więc ciepły uśmiech mieszczący się w granicach stosowności do „okoliczności miejsca zdarzenia”.

      – Kiedy będę mogła z nią porozmawiać?

      – Nawet teraz, kochana, ale moim zdaniem rozmowa z nią nie ma sensu. Więcej rzyga, niż gada.

      Jak na komendę, dziewczyna wzdryga się i wyrzuca z siebie niewielką ilość bursztynowej żółci.

      Spoglądam na plakietkę z imieniem ratownika.

      – Nie wiem jak tobie, Phil, ale mnie imponuje fakt, że w tym stanie dała radę to zgłosić.

      Phil wygląda na zdenerwowanego i pociera górną szczękę z końskimi zębami. – Wygląda na to, że chciało jej się nawet obwieścić to na Facebooku. Wiem, bo spojrzałem na jej komórkę. Przykro mi.

      Wydaję z siebie głuchy jęk.

      – To nie twoja wina. Dzięki, że mi o tym powiedziałeś. Postaram się, by to usunięto, zanim jej znajomi zdążą wstać i się zalogować.

      Już mam do niej podejść, ale słyszę coś o ataku paniki, więc wracam i patrzę, jak ratownicy tonem ekspertów próbują wyjaśnić podstawy oddychania przeponą komuś, kto ma problemy z trzymaniem moczu. Tamsin Black wygląda bardzo apatycznie i blado pod cienką warstwą sztucznej opalenizny – i tak nieznośnie młodo – że muszę się powstrzymywać, aby nie podejść bliżej i nie wziąć jej za rękę. Chcę jej powiedzieć, że rozumiem i że ze mną może porozmawiać. Powiedzieć jej, że te straszne obrazy kiedyś znikną z jej pamięci.

      Generalnie, okłamać ją, że będzie lepiej.

      Potem dociera do mnie, że jestem „zbyt empatyczna”, więc wracam do Steele i donoszę jej o wszystkim. Steele przewraca oczami na wieść o Facebooku, ale szczerze mówiąc, w tej walce już dawno daliśmy za wygraną. W takich przypadkach Facebook częściej pomaga, niż szkodzi, więc musimy z tym żyć.

      Parnell ziewa.

      – Więc jaki mamy plan, szefowo?

      – Muszę poczekać, aż skończą, i dać im pozwolenie na zabranie ciała – mówi Steele, ruchem głowy wskazując na techników kryminalnych. – Potem jadę prosto do siedziby głównej wszystko poustawiać. Wy dwoje zostaniecie tutaj jeszcze chwilę. Dzielnicowi powinni być tu lada moment, więc wprowadzisz ich w temat, Lu. Miejmy nadzieję, że kamery przemysłowe coś zarejestrowały, ale na chwilę obecną zakładamy, że musiano ją tu przywieźć, więc może ktoś słyszał samochód?

      – Dziwne miejsce na porzucenie ciała, nie sądzicie? – mówię. – Na pewno są miejsca w Londynie gdzie byłoby łatwiej niż tu, w centrum.

      – Może sprawca spanikował? Posłuchaj, Kinsella, spróbuj raz jeszcze pogadać ze świadkiem, zanim zabiorą ją do szpitala, dobrze? Wiem, że nie możemy za bardzo liczyć na szczegóły, ale przynajmniej będzie coś na świeżo i chcę mieć jej zeznanie, jakiekolwiek, zanim zjawi się tu jej mamusia i powie, że jej mały skarb już i tak wiele przeszedł.

      No właśnie. Co powiedziałaby moja mama? Kiedyś mi się oberwało za to, że włóczyłam się po Londynie podchmielona i półnaga o czwartej nad ranem.

      Jezu, jak ja tęsknię za mamą. Dla reszty świata jesteś po prostu żywą, rosnącą masą komórek. Kształtuje się twój mózg, wydłużają ci się kości i zanim się obejrzysz, jesteś pełnoprawnym dorosłym, który ma prowadzić samochód, płacić rachunki i pamiętać, żeby kupić papier toaletowy. Ale dla twojej matki zawsze będziesz trochę głupkowatym dzieckiem. Dziewczyną, która nakichała w owsiankę, a potem ją zjadła. Brakuje mi tego. Brakuje mi bycia półgłówkiem СКАЧАТЬ