Słodkie kłamstwa. Caz Frear
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Słodkie kłamstwa - Caz Frear страница 13

Название: Słodkie kłamstwa

Автор: Caz Frear

Издательство: PDW

Жанр: Триллеры

Серия: Thriller psychologiczny

isbn: 9788380158726

isbn:

СКАЧАТЬ go do ziemi. Oskarżenie poszło do centrali. Odrzucili je. A on się nie odwołał.

      – Ale może być przewrażliwiony – mówi Parnell. – Będziemy musieli to wziąć pod uwagę podczas przesłuchania.

      Steele przytakuje.

      – A co wy dwoje możecie dorzucić od siebie? Przy okazji, dla tych, którzy ich nie znają, to jest sierżant Luigi Parnell i posterunkowa Cat Kinsella. Oboje byli na miejscu zdarzenia dziś rano. Znamy się z Lu od dawna, od czasów kiedy niektórzy z was jeszcze nie wyszli z pieluch, więc jeśli każe wam coś zrobić, to macie go słuchać.

      Parnell patrzy na mnie wyczekująco, dociera do mnie, że proponuje mi rolę rzecznika prasowego.

      – Tak naprawdę to nie mamy zbyt wiele. – Kiedy nauczę się robić dobre wrażenie? – Dziewczyna, która znalazła ciało, była zbyt pijana, żeby cokolwiek mi powiedzieć. Pytała ciągle o mamę i prosiła o inhalator. Spróbujemy raz jeszcze z nią pogadać, gdy wytrzeźwieje, ale nie sądzę, by coś nam to dało. Między podrzuceniem a znalezieniem ciała minęło czterdzieści minut. Ktokolwiek ją tam podrzucił, już dawno się ulotnił.

      – No i to spokojna okolica – mówi Parnell, unosząc ręce. – Leamington Square, z dala od głównej drogi. Tak, wiem, że mieszkają tam ludzie, ale była czwarta nad ranem. Niewiele osób spotyka się na ulicy o tej porze.

      Ma oczywiście rację. Gdyby trzeba było wybrać porę, kiedy nawet najwięksi degeneraci i dewianci są w łóżkach, prawdopodobnie byłaby to czwarta rano w mroźny wtorek. Wciąż jednak uważam, że są miejsca, gdzie łatwiej porzucić ciało.

      Steele użyła słowa bezduszność. A ja myślę, że to miejsce nie jest bez znaczenia.

      Parnell kontynuuje.

      – Dzielnicowi przepytują ludzi mieszkających przy placu i na pobliskich ulicach, ale to niewiele daje. To zależy od szefowej, ale czy nie można by rozszerzyć zakresu poszukiwań jeszcze w stronę Exmouth Market?

      Nie. Nie Exmouth Market. Nie moja rodzina.

      Myśl, że tata miałby być przesłuchiwany w sprawie martwej kobiety, nawet jeśli miałby to być tylko wątek poboczny, przyprawia mnie o zawrót głowy.

      – Można by – mówię, a serce wali mi jak młotem. – Osobiście jednak uważam, że na tym etapie byłaby to strata czasu. Ludzie są zbyt zajęci przygotowaniami do świąt, by chcieć pomagać w tej sprawie. Są też nerwowi jak diabli. Spędzilibyśmy więcej czasu na dodawaniu otuchy niż na zbieraniu informacji.

      Mam wrażenie, że mija cała wieczność, zanim Parnell ponownie zabiera głos.

      – Może tak, a może nie. – Patrzy na Steele. – Kinsella ma rację co do jednego, ludzie naprawdę są teraz nerwowi jak diabli. Albo wyjeżdżają, zostawiając pusty dom, albo przyjeżdża do nich rodzina, no i oczywiście w żadnej z tych sytuacji nie jest fajnie, gdy, tu cytat: „w okolicy grasuje jakiś szaleniec”.

      Steele wydaje z siebie jęk.

      – Cudownie. Tego nam właśnie potrzeba. Mam nadzieję, że ostrzegliście mieszkańców, aby nie rozmawiali z dziennikarzami. Jeśli tamci „wyczują” szaleńca, to dla nich z pewnością święta będą udane.

      W pokoju zapada cisza. Słychać jedynie biały szum urządzeń elektronicznych i cichutkie, melodyjne burczenie w brzuchu Flowersa.

      Steele przerywa ciszę cichym śmiechem.

      – Słuchajcie, wygląda na to, że skończyliśmy. Karnawał musi coś zjeść. Nie chcemy, żeby nam się tu zaraz przewrócił, prawda?

      Flowers oblizuje usta w sposób, który niby ma być groteskowo-erotyczny.

      – Działamy według tej samej zasady co zawsze – mówi Steele, podnosząc głos. – Sierżanci Parnell i Flowers to pierwsza instancja, do której zwracacie się o pomoc, ale moje drzwi zawsze stoją dla was otworem. Chyba że są zamknięte, oczywiście. – Idzie pozbierać swoje porzucone buty, szmaragdowe zamszowe czółenka, które kosztują więcej niż mój czynsz. – Ostatni dzwonek. Jeszcze jakieś pytania?

      Obraca się na obcasie i przechodząc obok Parnella, kładzie dłoń na jego ramieniu.

      – Lu, bądź tak dobry i zajmij się przydziałami. Kinsella, zapraszam na słówko do mojego biura.

      – Słuchaj, wiem, że żyjemy w czasach „promowania niezależności kobiet”, ale powiem ci, Kinsella, że wyglądasz jak zombi. – Steele gestem każe mi usiąść, bierze do ręki szminkę i nakłada ją perfekcyjnie bez pomocy lusterka. – Mówię poważnie. Wyglądasz okropnie. Jesteś wykończona. Choć może to wina tej bluzki – żółty to zdecydowanie nie twój kolor. – Milknie na chwilę. – Kupiłaś ją w akcie paniki? Na twoim miejscu pozbyłabym się jej.

      Jej twarz wyraża autorytatywną życzliwość, ale jej głos mówi wszystko.

      Ona wie.

      Nie wiem skąd, ale wie.

      – Dobrze spałaś? – dodaje z uszczypliwym uśmieszkiem.

      – Wie pani, jak to jest. Budziłam się co chwilę. – Kciukiem wskazuję na pokój operacyjny. – Parnell też nie wygląda kwitnąco.

      – Parnell! Chryste, jemu już nie wystarczy drzemka. Luigi Parnell jest już stracony. Dla ciebie jest jeszcze nadzieja.

      Brutalnie powiedziane, ale to prawda. Ma sporą nadwagę i czasem bywa zaniedbany, Parnell to typ detektywa, który sprawia, że zapominasz, iż Sonny Crockett i Fox Mulder3 kiedykolwiek istnieli.

      Stuka paznokciami o biurko. Specjalistyczny manicure. Nie mogę jej sobie wyobrazić, jak siedzi w bezruchu przez cały zabieg. Po kilku sekundach przestaje i nachyla się w moim kierunku.

      – Słuchaj, nie będę owijać w bawełnę. Masz absolutną pewność, że jesteś na to gotowa?

      Bądź spokojna. Bądź rozsądna. Zachowaj klasę, Kinsella.

      – Oczywiście – mówię, udając zaskoczenie. – Dlaczego? Zrobiłam coś nie tak?

      – Nie – spuszcza głowę, mrucząc pod nosem „na miłość boską”, po czym spogląda na mnie, próbując ukryć fakt, że ma ochotę mnie udusić. – Wydaje mi się, że może jeszcze za wcześnie po…no wiesz czym.

      – Alana-Jane. W porządku, może pani wypowiedzieć jej imię. Nie dostanę załamania nerwowego.

      – Właściwie to miałam na myśli jej matkę.

      – Dafina Tolaj. Jej imię też można przy mnie wymawiać.

      Celuje we mnie szminką.

      – Słuchaj no, nie obchodzi mnie, jak się nazywa. Bardziej martwi mnie fakt, że mamy tu kolejną blondynkę, trzydziestokilkuletnią kobietę całą we krwi. – Wygląda jakoś znajomo. – Może ją sobie darujesz, skoro СКАЧАТЬ



<p>3</p>

Znane postaci detektywów seriali amerykańskich, pierwszy z Miami Vice, drugi – z Archiwum X.