Pierwsza Spowiedniczka. Terry Goodkind
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Pierwsza Spowiedniczka - Terry Goodkind страница 6

Название: Pierwsza Spowiedniczka

Автор: Terry Goodkind

Издательство: PDW

Жанр: Героическая фантастика

Серия: Fantasy

isbn: 9788378183488

isbn:

СКАЧАТЬ sprowadza was do mnie akurat dzisiaj, w dniu, kiedy wszyscy się modliliśmy, żeby dobre duchy zechciały przyjąć mojego zmarłego męża, naszego przywódcę, naszego Pierwszego Czarodzieja? Cóż to za nagląca sprawa odrywa was od obowiązków i sprowadza tutaj właśnie dziś?

      Spochmurnieli. Nie lubili, kiedy z nich kpiono. Ale Magda się tym zbytnio nie przejmowała.

      – Wiesz, dlaczego tu jesteśmy – powiedział spokojnie Cadell. – To skromny obowiązek, lecz ważny, bo świadczy o szacunku, jaki okazujemy naszemu dziedzictwu. Pokazuje ludziom, że nawet w takich czasach tradycja wciąż ma dla nas znaczenie, nawet dla tych wysoko postawionych. Niekiedy rytuał ma zasadnicze znaczenie dla zachowania jedności społeczeństwa.

      Kościste palce Sadlera muskały błękitne jak niebo taśmy, symbol rangi, naszyte na rękawach czarnej szaty.

      – Ukazuje ludowi, że dbamy o kontynuację przekazanych nam tradycji, że obyczaje naszego ludu i rytuały regulujące nasze życie wciąż mają znaczenie i nie zostaną zarzucone.

      Magda przez chwilę patrzyła na niego gniewnie, a potem odwróciła się do nich tyłem i usiadła na krześle.

      – Zróbcie to – powiedziała martwym, głuchym głosem. – Dopełnijcie tego waszego ważnego obyczaju. A potem zostawcie mnie w spokoju.

      Bo cóż to teraz znaczyło?

      Jeden z członków rady bez słowa wyjął krwawoczerwoną wstążkę i podał jej ponad ramieniem. Magda trzymała ją przez chwilę w palcach, czując gładkość materiału.

      – Nie sprawia nam to przyjemności – powiedział stojący za nią Cadell. – Mam nadzieję, że to rozumiesz.

      – Jesteś zacną kobietą i zawsze byłaś dobrą żoną dla Pierwszego Czarodzieja – odezwał się Sadler, najwyraźniej próbując ukryć zakłopotanie. – To jedynie zwyczaj dający ludziom poczucie ładu. Jako żona Pierwszego Czarodzieja masz wysoki status, toteż oczekują, że my, jako Naczelna Rada, zadbamy, żeby to się dokonało. To przede wszystkim dla nich, żeby się przekonali, iż nasze obyczaje trwają i dzięki temu, pomimo trudnych czasów, przetrwamy i my. Uznaj to za obrzęd, w którym odgrywasz ważną rolę.

      Magda ledwie go słyszała. To już nie miało znaczenia. Nic już się nie liczyło. Wewnętrzny głos szeptał obietnice o czułych uściskach dobrych duchów czekających na nią poza zasłoną życia. Mąż też będzie tam na nią czekał. Te szepty kusiły, dawały pocieszenie.

      Niemal nieświadomie zebrała długie włosy i ciasno związała wstążką, tuż przy głowie.

      – Nie tak krótko – powiedział Cadell, delikatnie odsuwając palce Magdy i zsuwając wstążkę, aż znalazła się tuż nad ramionami. – Chociaż nie jesteś szlachetnie urodzona, dowiodłaś, że masz pewien status, no i jesteś wdową po Pierwszym Czarodzieju.

      Magda siedziała sztywno i nieruchomo, z rękami na kolanach, a jeden z członków rady ostrym jak brzytwa nożem odciął gęste włosy nad samą wstążką.

      Potem Cadell położył jej na kolanach długi zwój włosów związany u góry czerwoną wstążką.

      – Przykro mi, Magdo – powiedział. – Naprawdę jest mi przykro. Uwierz, proszę, że to nie zmienia naszego zdania o tobie.

      Magda uniosła grube pasmo kasztanowych włosów i wpatrzyła się w nie. Włosy nie miały znaczenia. Liczyło się to, że osądzano ją wedle ich długości, a nie tego, kim jest. Wiedziała, że bez długich włosów nie będzie już mogła przemawiać przed radą.

      Tak po prostu było.

      A największe znaczenie miało dla niej to, że nie będzie mogła występować w imieniu tych, których sprawy przedstawiała radzie. To oznaczało, że teraz są istoty pozbawione rzecznika, mogące wymrzeć, przestać istnieć.

      To właśnie oznaczało dla niej obcięcie włosów – że już nie ma statusu potrzebnego, żeby pomagać tym, których zaczęła nie tylko szanować, ale i kochać.

      Magda podała przez ramię obcięte włosy starszemu Cadellowi.

      – Umieśćcie je tam, gdzie ludzie je zobaczą, żeby wiedzieli, iż ład został przywrócony, że tradycja i obyczaje trwają.

      – Wedle twojego życzenia, lady Searus.

      Sześciu członków rady, nadawszy jej nowy status, wyszło i zostawiło ją wreszcie samą w ciemnym pokoju, samą z posępnymi myślami.

      ROZDZIAŁ 5

      Prąd ciepłego, letniego powietrza, ciągnący w górę olbrzymiego zewnętrznego muru Wieży i przedostający się na rampart, rozwiewał przycięte włosy Magdy, narzucając je na twarz. Idąc pustym rampartem, odrzuciła je w tył. Dziwne i obce uczucie – dotykać włosów ledwie sięgających ramion, a nie jak przedtem długich aż do pasa.

      Wiele osób, głównie kobiet, zwracało baczną uwagę na długość włosów kobiety, ponieważ zazwyczaj (choć nie do końca) mówiła ona o społecznym statusie. Przypochlebienie się właściwej osobie mogło się okazać korzystne. Narażenie się nieodpowiedniej osobie mogło spowodować kłopoty. Długość włosów była cenną wskazówką.

      Magda była żoną Pierwszego Czarodzieja, toteż miała włosy dłuższe niż większość kobiet. To oznaczało również, że wiele kobiet o krótszych włosach często jej nadskakiwało. Magda nigdy nie traktowała ich pochlebstw poważnie, ale zawsze starała się być miła. Wiedziała, że to nie ona, lecz jej status budzi zainteresowanie większości z nich.

      Dla niej, nie urodzonej szlachetnie, długie włosy otwierały wiele drzwi, umożliwiały uzyskanie audiencji i przedstawienie ważnych dla niej spraw. Zależało jej na Baraccusie, a nie na tym, jak długie włosy może mieć jako jego żona. I chociaż zaczęły się jej podobać, to nie przywiązywała wagi do tego, na co nie zasłużyła.

      Długie włosy miała przez rok, kiedy Baraccus starał się o jej rękę, i przez dwa lata małżeństwa z nim, toteż sądziła, że będzie jej ich brakować.

      Ale nie brakowało. To za nim tęskniła.

      Wspaniały ślub z Baraccusem wydawał się tak odległy. Była taka młoda. I pewnie nadal jest.

      Miała uczucie, że wraz z długimi włosami zdjęto jej z ramion ciężar. Już nie musiała się starać sprostać oczekiwaniom innych. Znowu była sobą, prawdziwą sobą, nie tym, kim czyniła ją umowna oznaka statusu.

      Do pewnego stopnia czuła się uwolniona od przymusu zachowywania się stosownie do swojej pozycji. Teraz nie miała żadnego statusu. Uwolniono ją z tej klatki. Lecz to nie miało już znaczenia z przyczyn o wiele ważniejszych niż długość włosów.

      Dzięki temu, ile dla siebie nawzajem znaczyli, Baraccus dał jej nowe życie. Bez niego zaś nie było dla niej życia. I jej status nie miał żadnego znaczenia.

      Dotarła do TEGO miejsca, na zawsze wyrytego w pamięci, i wspięła się w otwór w masywnych, zwieńczonych blankami zewnętrznych murach Wieży. Powoli przesunęła СКАЧАТЬ