Pierwsza Spowiedniczka. Terry Goodkind
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Pierwsza Spowiedniczka - Terry Goodkind страница 4

Название: Pierwsza Spowiedniczka

Автор: Terry Goodkind

Издательство: PDW

Жанр: Героическая фантастика

Серия: Fantasy

isbn: 9788378183488

isbn:

СКАЧАТЬ kwestia czerwonego księżyca. – Lothain odszedł kilka kroków, a potem wrócił ku niej. – Kiedy nie udało mi się wejść do Świątyni Wichrów, wyruszyli w tę podróż inni, zapewne mający większe niż ja zdolności do takich szczególnych misji. Żaden z nich nie wrócił.

      Stropiło ją to, do czego zmierzał.

      – Byli dobrymi, utalentowanymi, wartościowymi ludźmi. To wielka strata.

      Lothain podszedł do niej. Czarne oczy prześliznęły się po przedmiotach na stole, niczym wzrok sępa wypatrującego resztek mięsa na kościach. Obrócił palcem książkę, żeby zobaczyć napis na grzbiecie, i dopiero potem się odezwał:

      – Tych ludzi wybrał twój mąż.

      – Byli ochotnikami.

      Uśmiechnął się uprzejmie.

      – Tak, istotnie. Chciałem rzec, iż twój mąż wybrał z grupy ochotników osoby mające pójść do Świątyni i na ewentualne spotkanie ze śmiercią.

      Magda zmarszczyła brwi.

      – Mój mąż był Pierwszym Czarodziejem. Kto twoim zdaniem miałby wybierać ludzi na taką niebezpieczną wyprawę? Rada? Ty?

      – Nie, nie, oczywiście, że nie. – Machnął ręką. – Wybór bezsprzecznie należał do Pierwszego Czarodzieja Baraccusa.

      – O cóż więc chodzi?

      Uśmiechnął się do niej. Usta się uśmiechnęły, ale nie oczy.

      – O to, że wybrał ludzi, którzy zawiedli – powiedział w końcu.

      Magda spoliczkowała go z całej siły. Sześciu członków rady zachłysnęło się oddechem i cofnęło. Jej dłoń zapewne sięgnęła nie tylko twarzy Lothaina, lecz się tym nie przejęła. Odgłos uderzenia przez chwilę trwał w powietrzu, potem zanikł.

      Lothain skwitował policzek uprzejmym pochyleniem głowy.

      – Przyjmij, proszę, przeprosiny za to, że moje słowa zabrzmiały jak oskarżenie.

      – A co to było, jeśli nie oskarżenie?

      – Po prostu staram się dotrzeć do prawdy.

      – Prawda? – warknęła. – Prawdą jest to, że kiedy przebywałeś w zaświatach, próbując wejść do Świątyni, księżyc każdej nocy był czerwony. Świątynia ostrzegała, że są poważne kłopoty…

      Przerwał jej, zbywając jej słowa machnięciem ręki.

      – Pojawianie się czerwonego księżyca było zapewne wynikiem szkód wyrządzonych przez grupę Świątyni.

      – A kiedy wróciłeś po nieudanych próbach ich naprawienia, Pierwszy Czarodziej miał obowiązek wybrać ochotnika, odpowiadając na conocny zew Świątyni, czerwony księżyc. Kiedy ochotnik nie wrócił, Pierwszy Czarodziej musiał wysłać kolejnego, bardziej doświadczonego czarodzieja, a kiedy i ten nie wrócił, miał smutny obowiązek wybrać następnego, jeszcze bardziej utalentowanego. Wszyscy byli przyjaciółmi i bliskimi współpracownikami. Stałam obok niego na ramparcie za każdym razem, kiedy wpatrywał się w czerwony księżyc, niepocieszony, gdy jego przyjaciele jeden po drugim nie wracali z zaświatów. Niepocieszony, że musiał wysłać na śmierć tylu wartościowych ludzi, przyjaciół, mężów i ojców. Wreszcie, kiedy nikomu się nie udało, mój mąż sam wyruszył w podróż i przypłacił to życiem.

      Lothain pozwolił, by przez chwilę panowała cisza, a potem rzekł:

      – Prawdę powiedziawszy, nie przypłacił tego życiem. Odebrał sobie życie, kiedy wrócił.

      Magda spojrzała na niego gniewnie.

      – O co ci chodzi?

      Lothain przez chwilę postukiwał palcami o palce, badawczo patrząc w jej załzawione oczy.

      – O to, lady Searus, że odebrał sobie życie, zanim się dowiedzieliśmy, co się wydarzyło podczas jego wyprawy do Świątyni Wichrów. Może mogłabyś nas oświecić? – Przekrzywił głowę. – Dostał się do środka?

      – Nie wiem – odparła. Ale wiedziała. Baraccus powiedział jej nie tylko to, że wszedł, lecz o wiele więcej. – Byłam jego żoną, nie członkiem rady lub…

      – Ach… – westchnął Lothain, odchylając głowę. – Jego młodą, przepiękną, lecz absolutnie pozbawioną daru żoną. Oczywiście. Najwidoczniej tak uzdolniony czarodziej nie zwykł omawiać spraw tak potężnej magii z kimś, kto nie ma jej ani iskierki.

      Magda przełknęła ślinę.

      – Otóż to.

      – A wiesz, zawsze byłem ciekaw. Czemu… – znów się zachmurzył i wlepił w nią czarne oczy – …dlaczego tak nieprzeciętnie uzdolniony człowiek, czarodziej wojny, o talentach obejmujących wszystko, od prorokowania po walkę, dlaczego ktoś taki ożenił się z kobietą pozbawioną wszelkich darów? – Przesunął wzrokiem po jej ciele.

      Prowokował ją, oskarżając, że była jedynie śliczną zabaweczką, pustą lalką potężnego czarodzieja. Prokurator Lothain bezczelnie jej zarzucał, że była tylko i wyłącznie erotyczną zabawką – powtarzał to, o czym mówiły podłe plotki – próbując ją nakłonić, żeby przyznała, iż była kimś więcej, że wiedziała więcej, niż przystało ładniutkiej laleczce starszego pana.

      Magda nie chwyciła przynęty. Nie zamierzała powierzyć temu człowiekowi tego, o czym wiedziała. Instynkt ostrzegał ją, żeby nie mówiła mu, co wie o wyprawie Baraccusa do Świątyni Wichrów.

      Czuła łzy spływające po policzkach i skapujące z brody.

      – Dlatego że mnie kochał – wyszeptała.

      – A tak, istotnie. Miłość.

      Magda nie zamierzała mu wyjaśniać swoich relacji z Baraccusem. Prokurator Lothain był zbyt cyniczny, żeby pojąć, ile czarodziej i ona dla siebie znaczyli. Lothain patrzył na nią tak jak wielu mężczyzn – widział w niej obiekt pożądania, a nie osobę, którą dostrzegał Baraccus.

      Zbliżył się jeden z członków rady, Sadler. Obwisłą, starczą twarz wykrzywiał gniew.

      – Jeśli masz jakieś ważne pytanie, to je zadaj. W przeciwnym razie powinieneś odejść, pozostawiając wdowę Searus z jej żałobą.

      – No dobrze. – Lothain splótł dłonie za plecami. – Chciałbym się dowiedzieć, czy wiadomo ci coś o ewentualnych potajemnych spotkaniach Pierwszego Czarodzieja.

      Magda spojrzała na niego chmurnie.

      – Potajemnych spotkaniach? Co masz na myśli? Jakich potajemnych spotkaniach? Z kim?

      – Właśnie o to cię pytam. Czy wiesz coś o jego sekretnych spotkaniach z wrogiem?

      Magda poczuła, jak purpurowieje СКАЧАТЬ