Pierwsza Spowiedniczka. Terry Goodkind
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Pierwsza Spowiedniczka - Terry Goodkind страница 25

Название: Pierwsza Spowiedniczka

Автор: Terry Goodkind

Издательство: PDW

Жанр: Героическая фантастика

Серия: Fantasy

isbn: 9788378183488

isbn:

СКАЧАТЬ się nieznanego.

      Magda podejrzewała, że zabójstwa najprawdopodobniej były dziełem Nawiedzających Sny, przed czym już ostrzegła radę. Sama złożyła przysięgę lordowi Rahlowi, toteż więź chroniła ją przed Nawiedzającymi Sny i dlatego niezbyt się bała, że coś jej grozi w dolnych sektorach Wieży. Tilly nie była całkiem pewna, że to Nawiedzający Sny. Martwiła się o bezpieczeństwo Magdy tu, na dole, gdzie znaleziono ciała. Magda zaś, chociaż miała własne poglądy, nie mogła w głębi duszy nie podzielać tych niepokojów.

      Magda przesunęła dłonią po krótkich włosach, otrzepując je z odłamków kamienia i kurzu, które spadły ze spoin w stropie.

      – Skoro nie sądzisz, że to Nawiedzający Sny, to czy słyszałaś jakieś pogłoski o tym, kto mógłby to robić?

      Tilly przepatrywała mrok za nimi i przed nimi.

      – Nie „kto”, pani, tylko „co”.

      Magda zmarszczyła brwi.

      – Co masz na myśli?

      – Nikt nie wie zbyt dużo o tych zabójstwach i nie znaleziono żadnych dowodów. Ale mówi się, że to nie ludzie zrobili to tym biedakom. A przynajmniej nie ludzie przy zdrowych zmysłach. Skłonna jestem się z tym zgodzić, pamiętając, co widziałam.

      – Nawiedzający Sny potrafią rozerwać człowieka na strzępy lub zmusić go, żeby kogoś zaatakował z gwałtownością dzikiego zwierzęcia.

      Tilly się wyprostowała.

      – Może i tak. Obiecaj, że tam na dole będziesz ostrożna. Nie masz daru. Obiecujesz, że cały czas będziesz czujna?

      Magda skinęła głową.

      – Nie musisz się o to kłopotać. Wrócę, gdy tylko zrobię to, po co tu przyszłam. Nie mam ochoty zostawać dłużej niż to konieczne.

      Poszła za Tilly idącą na tyle szybko, że widać było, iż lekko utyka. Jeszcze parę razy słyszała krzyki, zanim wreszcie zmieniły się w łkanie, a potem i to litościwie ucichło. Miała nadzieję, że to działania czarodzieja kogoś zraniły, a nie coś innego. W tym przypadku cierpiący od razu uzyskałby pomoc.

      Gdyby to była robota Nawiedzających Sny, nie byłoby żadnej pomocy.

      Magda dobrze wiedziała, że Tilly może swobodnie chodzić niemal po całej Wieży i mało kto zwraca na nią uwagę. Większość ludzi prawie jej nie zauważała, jakby była niewidzialna. Była po prostu podrzędną pracownicą, jedną z wielu, zajmującą się swoją robotą. Ludzie rzadko ją dostrzegali.

      Martwiła się, że Nawiedzający Sny też to zauważą, docenią korzyści z anonimowości i zawładną Tilly, żeby ją wykorzystać do swoich celów. Żeby ją chronić, namówiła Tilly, by przysięgła wierność lordowi Rahlowi, i teraz staruszki też strzegła magiczna więź. Chociaż Nawiedzający Sny już jej nie zagrażali, wciąż bała się tego, co mogło grasować w Wieży. Magda nie do końca rozwiała jej obawy.

      Tilly się zatrzymała i przycisnęła plecami do ściany z kamiennych bloków, robiąc przejście trzem mężczyznom, którzy znienacka wyłonili się z mroków. Byli odziani w skromne szaty, spieszyli się. Magda głębiej nasunęła kaptur, kryjąc twarz, i cofnęła się pod ścianę, obok Tilly.

      – Tilly – przywitał staruszkę pierwszy z mężczyzn, skłaniając głowę.

      Większość ludzi nie znała jej imienia, lecz najwyraźniej nieliczni – tak jak Magda – zauważali staruszkę i zapamiętywali jej imię.

      – Wiesz, kto to krzyczał? – zapytała Tilly. Musiał się ustawić nieco bokiem, żeby przejść.

      – Tak – odparł z gniewem. – Merritt właśnie zabił kolejnych dwóch. Trzeci został ranny. To jego krzyki słyszałaś.

      Magda rozpoznała to nazwisko. Baraccus często je wypowiadał. Odezwała się bez zastanowienia:

      – Jak Merritt zabił tych ludzi?

      Pierwszy mężczyzna spojrzał na nią, najwyraźniej wzburzony. Odsuwała latarnię, jakby nie chciała tarasować im drogi, a przy okazji oświetlała jego twarz, swoją zostawiając w cieniu.

      – Merritt odmówił nam dalszej pomocy w tworzeniu decydującej broni. Pięciu dzielnych czarodziejów straciło przez to życie. – Zacisnął usta. – Teraz dwaj kolejni zmarli, próbując wykonać zadanie. Merritt ich zostawił, zamiast nadzorować. Przynajmniej trzeci odzyska zdrowie, chociaż pewnie straci wzrok. Nie wiem, ilu jeszcze zginie, zanim nam się – z woli Stwórcy – powiedzie.

      – Bardzo mi przykro – powiedziała ze współczuciem Magda.

      – Merritt powinien tam być – odezwał się drugi.

      Ten pierwszy mruknął potakująco, mijając Magdę. Stwierdziła, że czuć go dymem i swądem przypalonego ciała. Kiedy przechodził obok, zauważyła na jego szacie plamki krwi.

      Pochyliła głowę, żeby nie rozpoznali jej dwaj pozostali mężczyźni niosący jarzące się kule rzucające chłodny, zielonkawy poblask na ich gniewne twarze. Wszyscy trzej szybko zniknęli w ciemnościach.

      ROZDZIAŁ 19

      Kiedy tamci znaleźli się poza zasięgiem słuchu, Tilly nachyliła się ku niej.

      – Czarodzieje – powiedziała i dopiero wtedy ruszyła w dalszą drogę.

      Magda przypuszczała, że byli czarodziejami, bo mieli na sobie proste szaty, a kiedy spojrzała im w oczy, zyskała pewność.

      Chociaż sama nie miała daru, dysponowała rzadko spotykaną umiejętnością dostrzegania go w oczach tych, którzy go mieli. Zawsze uważała, że to po prostu intuicja. Baraccus twierdził, że coś więcej. Powiedział jej, że choć nie ma jawnego daru, ma ukryte zdolności, pod pewnymi względami wyróżniające ją spośród innych pozbawionych magicznego daru. Że iskra życia jest w niej silniejsza niż u większości ludzi. To właśnie – powiedział – zobaczył w jej oczach: że jest nie tylko piękna, ale i inteligentna, niezwykła, wyjątkowa. Czasami patrzył jej w oczy i szeptał do siebie, jaka jest urzekająca, jakby go nie słyszała, jakby w samotności patrzył na coś niezwykłego, a nie na swoją żonę.

      Nigdy się nie uważała za aż tak wyjątkową, ale była szczęśliwa, że on tak o niej myślał.

      Dobrze pamiętała chwilę, kiedy po raz pierwszy spojrzała Baraccusowi w oczy. Jak jej zabrakło słów, kiedy patrzyła w te łagodne, mądre oczy. Jaka się wtedy poczuła bezpieczna. Wiedziała, oczywiście, że miał dar, lecz za tymi magicznymi talentami zobaczyła też przystojnego starszego mężczyznę, który ją zafascynował. Któż zna ścieżki miłości?

      Magda nie tylko ujrzała dar w oczach wszystkich trzech mężczyzn, ale i była przekonana, że rozpoznała dwóch pierwszych. Nie wiedziała, jak się nazywają, ale już ich widziała. Czasami towarzyszyła Baraccusowi, kiedy udawał się w niższe sektory Wieży, żeby się zobaczyć z czarodziejami. Pomyślała, że właśnie СКАЧАТЬ