Pierwsza Spowiedniczka. Terry Goodkind
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Pierwsza Spowiedniczka - Terry Goodkind страница 24

Название: Pierwsza Spowiedniczka

Автор: Terry Goodkind

Издательство: PDW

Жанр: Героическая фантастика

Серия: Fantasy

isbn: 9788378183488

isbn:

СКАЧАТЬ chwilę szedł w milczeniu po purpurowym dywanie, na którym wyhaftowano nazwy bitew, a potem spojrzał na Magdę i uśmiechnął się. Nie był to radosny, raczej smutny i posępny uśmiech.

      – Rozumiem. Tutejsi ludzie mają szczęście, że jesteś po ich stronie. Lecz wiedz jedno: nie ty jedna jesteś tutaj chroniona przed Nawiedzającymi Sny.

      Magda spojrzała na niego, marszcząc brwi. Mijali olbrzymie czarne kolumny.

      – Co masz na myśli? Rada odrzuciła twoją pomoc.

      Splótł dłonie za plecami i poczekał, aż minęli grupkę gapiów i znaleźli się poza zasięgiem słuchu.

      – Spodziewałem się, że mogą to zrobić, więc zaraz po przybyciu poszedłem do pracujących tu oficerów i czarodziejów i przedstawiłem im całą sytuację. Wojskowi aż za dobrze wiedzą, czym jest zagrożenie, i cenią sobie sposoby skutecznej obrony.

      – Jesteś szczwany, lordzie Rahlu.

      Uśmiechnął się, zadowolony z siebie.

      – Za mądry jestem, żeby składać życie nas wszystkich w łapska rady. I dlatego najpierw poszedłem do niektórych ważnych ludzi w Wieży.

      – I przysięgli ci wierność?

      – Nie wszyscy. Ale niektórzy zrozumieli wagę zagrożenia i wypowiedzieli modły, tak jak ty. – Zaśmiał się cicho. – Chociaż żaden z nich nie musiał się najpierw zalać krwią.

      Uśmiechnęła się z zażenowaniem.

      – Baraccus mówił, że jestem uparta.

      – Są z nami oficerowie Rendall i Morgan – powiedział. – Dowodzą oddziałami w samym Aydindril i wokół miasta. Grundwall też. Dowodzi Strażą Obywatelską.

      Magda kiwnęła głową.

      – Znam ich. To zacni ludzie. A czarodzieje?

      – Ponieważ wiąże się to z magią, starali się pojąć prawdziwą skalę zagrożenia oraz sensowność remedium. Niektórzy nie przyjęli mojej propozycji, lecz wielu to zrobiło. To oznacza, że mamy sporo sprzymierzeńców mogących działać bez obawy, że Nawiedzający Sny ich podpatrzą.

      Magda westchnęła.

      – Nie wszyscy przystali na ochronę poprzez więź z tobą. Może uda mi się ich namówić.

      Kiedy dotarli do muskularnych żołnierzy lorda czekających na końcu długiej galerii, Alric Rahl odwrócił się ku Magdzie.

      – Na mnie już pora. Tu zrobiłem, co mogłem, i teraz muszę się zająć pilnymi sprawami.

      Magda spojrzała w jego błękitne oczy.

      – Powiedz mi coś, zanim odejdziesz.

      – Jeśli mogę.

      – Czy rada i prokurator mają rację? Chodzi ci o władzę? Kieruje tobą chęć zdobycia władzy? Dlatego stworzyłeś tak działającą więź, żeby ludzie musieli przysiąc ci wierność? Mów prawdę.

      Zatknął kciuki za pas i przez jakiś czas patrzył jej w oczy. Nie stracił rezonu.

      – Wiedz jedno, lady Searus. Mam w Starym Świecie szpiegów. Szukają Nawiedzających Sny. Wysłałem ich tam, żeby wytropili i zabili wszystkich tych sukinkotów. Nie mogłem ci o tym powiedzieć wcześniej, zanim złożyłaś mi przysięgę, bo nie mogłem ryzykować, że Nawiedzający Sny się o tym dowiedzą. Gdyby chodziło mi o władzę, pozwoliłbym żyć Nawiedzającym Sny, żeby ludzie musieli przysięgać mi posłuszeństwo. Jeżeli ludzie, których wysłałem, wykonają swoje zadanie, nikt nie będzie musiał przysięgać mi posłuszeństwa.

      Magda się uśmiechnęła.

      – Dziękuję, lordzie Rahlu. Twoja mądrość przerasta moje zrozumienie.

      ROZDZIAŁ 18

      Magda uniosła małą latarenkę, starając się coś zobaczyć w ciemności. Wydawało się jej, że wie, gdzie jest, ale nie miała całkowitej pewności. W zimnym i wilgotnym labiryncie kamiennych korytarzy pod bardziej uczęszczanymi sektorami Wieży było smoliście czarno, przez co trudniej jej się było zorientować. Na górze liczne pomieszczenia były obszerne, wymyślnie zdobione i wygodne, lecz te rzadko używane korytarze, którymi prowadziła ją Tilly, przypominały ciasne piwnice. Magda widziała mgiełkę przy każdym oddechu unoszącą się w zimnym, wilgotnym powietrzu.

      Woda, sącząca się latami ze spoin pomiędzy kamieniami ścian, utworzyła miejscami na podłodze gąbczastą, śluzowatą warstwę. Magda czasem musiała wstrzymywać oddech, tak cuchnęły trupki szczurów gnijące w kałużach stojącej wody. Atramentowo czarne bajorka odbijały żółte, migotliwe światło latarni, rzucając na strop dziwaczne cienie.

      – Na pewno nie zabłądziłaś, Tilly?

      Tilly – idąca przodem, bo korytarze były tak wąskie, że nie mogły iść obok siebie – obejrzała się przez ramię i powiedziała, nie zwalniając kroku:

      – Często tędy chodzę, pani. Inne przejścia są czasem zatłoczone i hałaśliwe. Przekonałam się, że tędy jest szybciej, a poza tym wolę być sama ze swoimi myślami.

      Magda dobrze to rozumiała. I chociaż nie lubiła ciasnych, ciemnych korytarzy, to miały przynajmniej tę zaletę, że były praktycznie nieużywane.

      – Daleko jeszcze?

      – Tak jakby, pani.

      Szły dziwnym zakolem korytarza omijającego wybrzuszający się po prawej stronie szary, cętkowany granit. To było podnóże góry, tworzące tutaj ścianę, dowód, że znajdowały się na samym dole Wieży Czarodzieja, głęboko w trzewiach góry, w którą ją wbudowano. Przeważająca część dolnych partii Wieży została wpasowana bezpośrednio w kamienne serce góry.

      Na skrzyżowaniu skręciły w lewo, w korytarz prowadzący w głąb Wieży. Był jeszcze węższy, a strop – niższy.

      Niedługo potem kamienną podłogą wstrząsnął głuchy łomot. Magda odczuła ten wstrząs całą sobą. Ze spoin kamieni posypał się kurz. Przystanęły. Usłyszała daleki krzyk niosący się echem po wąskim korytarzu.

      – Co to było? – zapytała, a słowa powróciły do niej echem z mroku.

      Tilly się obejrzała i zobaczyła, że Magda się zatrzymała.

      – Niedaleko stąd czarodzieje pracują nad nową bronią. Czasem ludzie zostają ranni. To pewnie tylko to.

      – Więc twoim zdaniem to mogłoby być także coś innego?

      Staruszka pochyliła się ku niej i ściszyła głos:

      – Wiem, że to ja posiałam tę myśl w twojej głowie, pani, ale to było, zanim ludzie zaczęli tu znajdować zmarłych. Jak już mówiłam, kiedy poprosiłaś, żebym ci pokazała drogę, СКАЧАТЬ