Marksizm. Отсутствует
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Marksizm - Отсутствует страница 23

Название: Marksizm

Автор: Отсутствует

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Философия

Серия:

isbn: 978-83-01-19666-0

isbn:

СКАЧАТЬ a przynajmniej sugerować, że się je rozwiązało. O ile to pierwsze nie mogło się powieść, o tyle drugi cel istotnie był osiągany, a dani autorzy nie są skądinąd jedynym przykładem ilustrującym możliwość takiego oddziaływania na opinię publiczną koncepcji, których sukcesy i powodzenie mają więcej wspólnego z szatą zewnętrzną, w jaką je obleczono, niż z substancjalną treścią i poznawczą wartością. Dobry przegląd takich „znakomitości” na polu nauk społecznych daje Stanisław Andreski w swej dowcipnej książce Nauki społeczne jako czary. Nie we wszystkich sądach autor ten, chłoszczący niemiłosiernie każdego, u kogo dopatrzył się tego, co uznaje za żargon, jest – uważam – sprawiedliwy, a ponadto od jego czasów tendencja ta rozpleniła się niesłychanie, czego głośną egzemplifikacją jest moda na wszelkiego rodzaju „kapitały”: mamy kapitał społeczny, kulturowy, ale także naturalny, językowy, prawny, erotyczny i bóg wie jaki jeszcze. I w tym wypadku mogę odesłać czytelników do swojej monografii, w której dokonałem krytycznego przeglądu całej panoramy owych „kapitałowych” pojęć (Tittenbrun 2013b), cieszących się również, nie trzeba przypominać, popularnością w kręgach marksistowskich; dość powiedzieć, że uważany przez wielu za marksistę Pierre Bourdieu był z pewnością najbardziej produktywnym fabrykantem całej plejady „kapitałów”, daleko wyprzedzając na tym polu noblistę Gary’ego Beckera, któremu też skądinąd umiejętności w tej dziedzinie nie można odmówić.

      Metoda idealizacji nie była naturalnie jedynym dokonaniem metodologicznej szkoły poznańskiej. Wspomniano już o powstałej w tym kręgu tzw. adaptacyjnej interpretacji materializmu historycznego, która, jak wykazywano, obciążona była poważnymi wadami niezgodnymi z ową materialistyczną etykietą. Jednakże również przymiotnik „historyczny” w skojarzeniu z kształtem, jaki przybrała owa adaptacyjna koncepcja, nie wydaje się na miejscu. Jak dowodziłem w artykule pod znamiennym tytułem Materializm historyczny czy biologiczny?, do wcześniej wyliczonych grzechów doszedł nieukrywany biologizm, mający w tle dyskusyjną co najmniej, łagodnie mówiąc, wykładnię nauk biologicznych, ten problem nie będzie nas tu jednak zajmować. Po szczegóły tej krytyki można odesłać czytelnika/czytelniczkę do stosownej pracy (Tittenbrun 1981), a zaoszczędzone tą drogą miejsce możemy poświęcić innym składnikom konstrukcji teoretyczno-metodologicznej wzniesionej przez omawiany krąg badaczy. Analiza ta pogłębia wrażenie, iż za zasadniczą cechę, chciałoby się rzec, wręcz cechę rozpoznawczą owej szkoły można uznać formalizm. Szersze uzasadnienie znajduje się w powoływanych tu publikacjach, więc w tym miejscu zajmiemy się wątkami w tamtych pracach wprost nieporuszanymi.

      Otóż kolejny element wspomnianej struktury myślowej stanowiła tzw. dialektyka kategorialna, zakładająca ze swej strony esencjalistyczną ontologię.

      Zdaniem autora niektóre pojęcia znalazły się w tym wykazie w sposób jawnie nieuprawniony – dotyczy to przede wszystkim terminu „dialektyka”, z jakim zarówno omawiana koncepcja, jak i zresztą dorobek poznańskiej szkoły metodologicznej, nie ma wiele wspólnego (w najlepszym razie da się tu mówić o efekcie krzywych zwierciadeł, w których zniekształconym obrazie na upartego można doszukać się jakichś szczegółów trudno rozpoznawalnego lub zgoła nierozpoznawalnego oryginału). Sami zwolennicy omawianej orientacji zaczęli posługiwać się pojęciem marksizmu analitycznego jako zapewne z założenia podnoszącym prestiż ich poczynań. Nie ma tu miejsca na dogłębne eksplorowanie tematu, więc tylko ogólnie powiemy, że, po pierwsze, przyjmowana przez ten kierunek logika racjonalnego wyboru, m.in. jako pociągająca za sobą indywidualizm metodologiczny, jest nie do pogodzenia z materializmem historycznym; po drugie, bardziej szczegółowa analiza Wrighta jednej z dość wpływowych odmian tej orientacji, manifestującej uderzający formalizm, znajduje się w odpowiedniej pracy (Tittenbrun 2011, 2014b).

      Aby nie stwarzać podejrzenia o tendencyjną interpretację, posłużę się oryginalnym cytatem jednego z przedstawicieli tego ośrodka myśli marksistowskiej:

      Esencjalistyczna ontologia przyjmowana w ramach kategorialnej interpretacji dialektyki zakładała, że na badane zjawisko wpływa szereg czynników, które w różny sposób nań oddziałują. Tworzą one strukturę esencjalną danego zjawiska, składającą się co najmniej z dwóch poziomów. Na jej poziomie głębokim występują jedynie czynniki główne, na poziomie powierzchniowym – czynniki główne wraz ze wszystkimi czynnikami ubocznymi. W analogiczny sposób można odtworzyć strukturę nomologiczną badanego zjawiska, czyli zależności zachodzące między czynnikami a determinowanymi przez nie zjawiskami (Brzechczyn 2005, s. 389–390).

      Jak wynika nie tylko z przytoczonego tekstu, mamy tu po prostu do czynienia ze starą teorią czynników, której istnienie, i dodajmy, raczej nieuleczalne wady, zostały zidentyfikowane dość dawno temu. Ale w końcu przecież wiadomo, że natłok literatury jest tak olbrzymi, że nie ma takiego mądrego, który by to wszystko zdążył przeczytać, a na dodatek jeszcze zrozumiał. Nie miejmy zatem zbytnich pretensji, pamiętając też o różnorakim rodowodzie członków PSM, że użyję tego samooznaczenia jako świadectwa mej dobrej woli, braku chęci do obierania łatwej drogi łapania za słówka. Niestety jednak trudno będzie tezę tę podważyć; w konkretnych aplikacjach wspomniana teoria przybiera postać wielu „czynników”, takich jak czynnik ekonomiczny, polityczny i inne, wyróżnianych raczej dowolnie, bo żadnych wyraźnych kryteriów w tej mierze nie sposób się doszukać; badacze z kręgu PSM mogliby pewno odrzec na to, że wszak – przynajmniej gdy chodzi o najistotniejsze dla badacza czynniki główne – są one, jak wiadomo, ukryte przed okiem niepowołanych i jedynie zapewne filozof, w dodatku wyszkolony na tekstach poznańskiej szkoły metodologicznej, ma szansę, by się do owej głębinowej struktury dostać, odsłaniając prawdziwe sprężyny procesów obserwowalnych na powierzchni życia społecznego. Ponownie, tak jak to bywało już co najmniej kilkakrotnie, potwierdza się zasadność rozróżnienia zobiektywizowanej struktury teoretycznej pod nazwą materializmu historycznego i „marksizmu”, do którego to godła roszczą sobie prawo autorzy reprezentujący najrozmaitsze kierunki myślowe i tendencje teoretyczne czy orientacje filozoficzne, w dodatku często mogąc istotnie powołać się na tę lub inną wypowiedź samego Marksa. Także zatem i w tym kontekście nie należy wątpić, że nie tak wiele wysiłku wymagałoby odnalezienie w pismach autora Grundrisse cytatu zewnętrznie odpowiadającego naszkicowanej tu „esencjalnej” wykładni. Jednakże twierdzi się tutaj, że jakkolwiek by interpretować takie pojedyncze cytaty, oderwane od całości struktury teoretyczno-metodologicznej, którą stanowi materializm historyczny, ten ostatni jest, nomen omen, głęboko niezgodny ze wzmiankowanym podejściem. Esencjalizm im bardziej uczciwy, tym mocniej pachnie idealizmem. O ile ten ostatni był historycznie nierzadki pośród marksistów, a i w twórczości samego Marksa niemało jest idealistycznych ześlizgów, o tyle, jak informuje sama nazwa, jest jaskrawo sprzeczny z kształtem, jaki myśl Marksa przybrała na dojrzałym etapie jego ewolucji intelektualnej, czyli z materializmem historycznym.

      Nawet abstrahując od tej kwestii, teoria czynników, także w wersji PSM, nie jest w stanie się obronić; jest to koncepcja niezwykle uboga przedmiotowo i upraszczająca rzeczywistość do granic, gdzie kończy się już myślenie naukowe, a zaczyna potoczne, zdroworozsądkowe. Zastępowanie pojęcia struktury ekonomicznej, rozumianej jako jedna z podstruktur społeczeństwa jako całości, a zarazem będącej złożoną strukturą, zawierającą w sobie wiele podlegających analizie strukturalnych komponentów, pojęciem „czynnika ekonomicznego” woła wprost o pomstę do nieba. Za pomocą tak ubogiej kategorii nie da się powiedzieć nic interesującego o rozważanej rzeczywistości, pozostają komunały, półprawdy lub niedopuszczalne symplifikacje i to tego rodzaju, że zaczyna się nabierać wrażenia, że autorom brakło najwyraźniej samowiedzy teoretycznej – zamiast metody idealizacji jako swój filar epistemologiczno-metodologiczny powinni oni przyjąć otwarcie metodę symplifikacji СКАЧАТЬ