Название: Alfa Jeden
Автор: Adrianna Biełowiec
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Зарубежная фантастика
isbn: 978-83-941896-1-7
isbn:
– A ten ryk wściekłości podczas walki, gdy Gabriel zranił go w twarz? – zapytał Relagard sceptycznie.
– Właśnie zamierzałem o tym powiedzieć: Alfa Jeden zna jedynie gniew i agresję, czyli to, co niezbędne wojownikowi. Któż z nas nie wpadł w matnię tych skrajności i nie wie, do czego zdolny jest człowiek w stanie uniesienia? Enril jest czystym potencjałem naszych eksperymentów.
Relagard wydał z siebie przeciągle "mhm" i opadł na krzesło. – Przynieś mi coś do picia – rzekł do Hammurabiego. Kiedy porucznik podał dowódcy szklankę wody mineralnej z hydrogeneratora wiszącego na ścianie, generał zwrócił się do naukowca: – Jak pan tego dokonał? Czy Alfa Jeden jest zaczipowany?
Enril ułożył ciała kryminalistów obok siebie, przesunąwszy je tak, by nie leżały na płycie platformy umiejscowionej naprzeciw głównego wejścia. Wrota hali otworzyły się i do środka wtoczył się ogromny wózek załadowanymi dwoma skrzyniami oraz metalowymi sarkofagami na zabitych. Zatrzymał się na platformie i spuścił trapy umożliwiające wyładowanie towaru.
Doktor przytaknął. – A1 miał iniekcję w fazie kształtowania się mózgowia. Płat czołowy odpowiada za pamięć i myślenie i tam zagnieździliśmy mu tymczasowy czip z minimalnym zasobem informacji.
– W jaki sposób przekazaliście mu te informacje?
– Podobnie jak odbywa się to dyskami do kapripodów. Wiedza została przeniesiona do mózgu pod postacią impulsu elektrycznego, zsynchronizowanego z biopolem elektrycznym mózgu. Przekształcenie tego na pamięć rzeczywistą jest bardziej skomplikowanym procesem, tak więc – naukowiec uniósł na chwilę dłonie – darujmy sobie jego omawianie.
Relagard odchrząknął wymownie.
– Szkoła w pięć sekund – wymruczał.
– Mniej więcej. – Dawid uśmiechnął się. Spodobało mu się tak krótkie ujęcie meritum rzeczy. – Tyle że w przypadku Enrila nauczyliśmy go jedynie tego, co uznaliśmy za niezbędne.
– To znaczy, że poza sikaniem nie będzie znać innych zastosowań fajfusa? – rzucił Hammurabi tonem drwiny, splatając ramiona w koszyk.
Ravena zatkało, wykonał tik, jakby się zakrztusił; Mateusz wybałuszył oczy; znający doskonale wybryki androida, generał westchnął i pokręcił głową; Alex zaniósł się spontanicznym rechotem, podobnie jak Edgar. Za to Jakowlew próbował utrzymać na twarzy wyraz rozbawienia, choć za profanację poważnej rozmowy chętnie wyprosiłby obcesowego androida z pomieszczenia.
– Nadal ma ten czip? – odezwał się Relagard.
– Nie, mówiłem że jest tymczasowy – odparł kierownik. – Więźniów czipuje się na stałe, by móc sprawować nad nimi kontrolę, a w razie czego zadawać im ból. Organizm Enrila pozbył się czipa, kiedy był mu już niepotrzebny.
Doktor oparł dłonie na blacie stołu i przez chwilę wpatrywał się w ekran przed sobą. Ponownie przycisnął aktywator egzokomu: – W skrzyni po lewej czeka obiecana nagroda.
Enril odsunął wieko wskazanej skrzyni i westchnął cichutko. Obok butli wody pitnej i zapasów żywności na kolejny miesiąc znajdowało się kilka soczystych, zielonych jabłek. Lepszej nagrody nie mógł dostać od hojnego Boga!
– Dziękuję – rzekł kornie ku stropowi hali, wziąwszy oburącz pierwszy owoc z brzegu.
– Ja z kolei dziękuję za tę prezentację, doktorze Jakowlew. – Relagard uścisnął serdecznie dłoń kierownika. Zdjął okulary, ukazując błękitne oczy otoczone dorzeczem delikatnych, podkreślających hardy charakter zmarszczek i przetarł palcem powieki. – Posiedzę w Falkonie przez jakiś czas i będę z boku przyglądał się postępom. Kiedy kolejna walka?
– Nie wcześniej niż za tydzień. Najpierw będziemy musieli wykonać A1 parę badań.
– Mam kilka uwag. Przede wszystkim każcie obiektowi używać słabszej broni. – Generał skinął niedbale ręką w stronę monitora, na którym Enril kucał przy zakrwawionym ciele Katie, bez obrzydzenia podgryzając jabłko. – Z Berłem Zeusa w rękach, którego używał dziś walce, naprawdę przypomina Zeusa – zażartował. – Proponuję dać mu strikera, najlepiej dwa: zauważyłem, że facet walczy oburącz.
– Nie kojarzę tej broni.
– To lekki pistolet półautomatyczny, doskonała broń na krótkie i średnie dystanse. Aha, z tymi kordami mieliście świetny pomysł, takie rzeczy cholernie się przydają, gdy w gnatach skończy się amunicja albo wróg blokuje elektronikę.
– Zrobimy, jak pan proponuje. – Jakowlew przetarł rękawem nos. – Starlight wykupi z Arizy kolejnych więźniów. Na nich będziemy przeprowadzać testy. Potem rozpoczniemy próby z androidami. – Na tę wzmiankę Hammurabi posłał doktorowi podejrzliwe spojrzenie. – I nie tylko – dodał ciszej doktor.
Generał dopił resztę wody, pożegnał się zdawkowo z członkami zespołu, po czym razem z porucznikiem opuścił izbę kontrolną.
– Pamięta pan o złożonej obietnicy? – zapytał Hammurabi, kiedy przemierzali główny hol lecący wzdłuż budynku Wydziału. Minęli dwóch naukowców, pchających na wózku zaparowany inkubator z wściekle ujadającym i miotającym się dobermanem.
– Ależ ty jesteś niecierpliwy – zaśmiał się generał. – Jakowlew dał nam do zrozumienia, że możemy zaczynać. Ale wstrzymajmy się jeszcze kilka dni. Zgoda?
– Oczywiście. – Przytaknął android. Rzucił okiem na oddalający się inkubator; spojrzenia jego i ujadającego psa skrzyżowały się. Zwierzę ucichło, podkuliło nieobcięty przy narodzinach ogon, po czym położyło się kornie na wiórkach. – Co pan tylko każe.
Wsiedli do windy z mężczyzną zapisującym coś w personalnym elektroniku i zjechali na parter, a kiedy podwoje otworzyły się przed nimi z cichym szczęknięciem, przeszli kolejny korytarz, parę załomów i weszli w oszklony, wzmocniony stopem meteorytowym przesmyk łączący Wydział Bioniki i Genetyki. Za bramą kolejnego budynku przywitał ich salutem android-kapral o urodzie równie chłodnej i nieskazitelnej, co u Hammurabiego. Znaleźli się na terenie sektora E, gdzie aktualnie przeprowadzano badania nanotechnologiczne, głównie nad czipami nowej generacji.
– Gdzie mamy szukać? – Porucznik nawiązał do wcześniejszej rozmowy. Przyglądał się, jak za przezroczystą ścianą pomieszczenia dwie osoby w kombinezonach naprowadzają machiną przypominającą teleskop wiązkę plazmy na jakieś mikroskopijne urządzenie.
– Gdzie chcesz, ale nikt nie może was zobaczyć – warknął Czurma. – Nie chcę mieć później żadnych problemów, zwłaszcza ze strony palantów z Komisji Ochrony Ludności Cywilnej.
– To oczywiste. Oto niech się pan nie martwi, generale – Hammurabi schylił lekko głowę w czymś, co można by uznać za ukłon. – Hunterów nikt nie ma prawa zobaczyć.
Dawid nakazał Alexowi i Ravenowi, by przez kolejne godziny jego nieobecności w dyspozytorni СКАЧАТЬ