Czerwony Pająk. Katarzyna Bonda
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Czerwony Pająk - Katarzyna Bonda страница 31

Название: Czerwony Pająk

Автор: Katarzyna Bonda

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Классические детективы

Серия: Cztery żywioły Saszy Załuskiej

isbn: 978-83-287-0953-9

isbn:

СКАЧАТЬ Już na początku debaty założył słuchawki i zapamiętale grał w elektroniczną gierkę dla dzieci. Gutek wyraźnie go nie znosił. Co jakiś czas zerkał podejrzliwie na bandytę i wykrzywiał twarz w pogardliwym grymasie.

      – Nie wspominałeś, że wyjdzie tak drogo. – Słoń poprawił okulary na nosie. – Ani że choć mam płacić więcej, udziałów dostanę mniej.

      – Sprawa wykracza daleko poza poziom polityki lokalnej – podkreślił rozpromieniony Gutek.

      – To się jeszcze okaże.

      – Sam w ubiegłym roku mówiłeś, Jerzyku, że się nam opłaci. Tobie się nie udało. Za bardzo afiszujesz się w Sopocie z Julkiem. Wszyscy wiedzą przecież, że nasz zwycięski bokserek to figurant Pastucha. Ale od czego ma się przyjaciół? Wystarczy pięć właściwych numerów, by dotrzeć do papieża, a my potrzebujemy tylko spacyfikować szeryfa – dodał, po czym rozejrzał się, czy osiągnął odpowiedni efekt.

      – Szkoda tylko, że jednym z tych kontaktów jest twój brat, a nie ty – odciął się Słoń i cmoknął z dezaprobatą. – A może Anatol, Bogu ducha winny młodszy Moro, jeszcze o niczym nie wie?

      Gutek zerwał się. Gracze zamarli z kartami w rękach. Czekali na sygnał Popławskiego, lecz Słoń milczał.

      – Kurwa. – Tamagoczi rozpaczliwie wciskał guziki gierki. – Ja pierdolę!

      Dopiero po chwili podniósł głowę i uśmiechnął się głupawo.

      – Sorry – zwrócił się do Słonia.

      Ten podniósł dłoń, Tamagoczi natychmiast odłożył gierkę. Nie zdjął jednak słuchawek. Powietrze zgęstniało.

      Gutek wahał się. Chciał coś powiedzieć, międlił w ustach przekleństwa. Ostatecznie powstrzymał się od pyskówki, usiadł bardzo powoli. Rozpiął guzik tweedowej marynarki. Włożył do ust truskawkę. Połknął ją razem z szypułką. Mlasnął.

      – Brat zrobi, co mu każę – powiedział głośniej, niż powinien.

      Nie zabrzmiało to wiarygodnie.

      – Skoro tak mówisz – odparł z przekąsem Słoń. – Nie wypada mi nie wierzyć. Jest to raczej istotne, bo jak się domyślam, to on wykłada większość kasy. Ale jakby co, mam numer do twojego komornika. W pierwszej kolejności zażądam oszacowania tego właśnie budynku. Basen mi niepotrzebny, ale będę miał blisko na wafle.

      Gutek wybuchnął kontrolowanym śmiechem. Słoń się przyłączył. Wszystko znów było, jak należy. Następnie gangster sprawnie okrążył stół, omijając przeszkody dla wózka, po czym wyjął cygaro z pudełka stojącego przed Gutkiem. Długo kręcił je w dłoniach, powąchał, by w końcu odciąć końcówkę, ale kiedy Gutek pośpieszył z zapalniczką, zmienił zamiar. Odkroił sobie spory kawał tortu bezowego i rozgniótł go na talerzyku, robiąc z ciasta papkę. Gutek przypatrywał się tym działaniom z obrzydzeniem. Ludzie Słonia zaś znów się odprężyli i rzucali ukradkowe spojrzenia w stronę nóg Gosi. Tamagoczi także wrócił do swojej gry.

      – Miałeś udane lato, Gustawie. – Słoń przejechał teraz wózkiem pod okno. Przyjrzał się ogromnemu basenowi wykładanemu portugalską porcelaną. Na tafli wody pływało kilka jesiennych liści. – Małolata się sprawdza?

      – Jak złoto. – Gutek nerwowo upił łyk drinka. Skrzywił się. – Co z tym lodem?

      W tym momencie dziewczyna postawiła na stole oszronione wiaderko. Gutek gwałtownie podciął ją pod kolanami. Zaskoczona, straciła równowagę i opadła wprost na kościste kolana biznesmena. Objął ją wpół i siłą przyciągnął do siebie, miętosząc jej pośladki oraz piersi, jakby to była plastelina. Nie zaprotestowała, ale na jej twarzy wraz z rumieńcem pojawił się grymas wstrętu. Kiedy Gutek chciał ją pocałować, odwróciła głowę.

      Słoń obserwował ten popis z wielkim zaciekawieniem. Kątem oka złapał również wściekłe spojrzenie stojącego przy drzwiach Lalusia. Kierowca zbielał na twarzy, z trudem się hamował. Gosia tymczasem cmoknęła powietrze w okolicy czoła Gutka i delikatnie, lecz stanowczo, wysupłała się z jego objęć.

      – Może kawy? – zaszczebiotała do Popławskiego. – Herbaty?

      – Ma pani rumianek? – zainteresował się gangster. – O tej porze piję tylko ziółka. Lekarz mi zalecił.

      Gosia skinęła głową i zwróciła się do karków na sofie.

      – A panowie?

      Wyraźnie się ożywili. Kokietowali ją, jakby znajdowali się w Wersalu. Zamówili colę i dodatkową porcję paluszków, ale kiedy najmłodszy i najbardziej napompowany sterydami mięśniak spytał o strogonowa, ruszyła do kuchni, kręcąc przesadnie biodrami.

      – Pojawiła się raczej nieoczekiwanie. – Słoń odchrząknął z niewinną miną. – Ufasz jej?

      Gutek przyjrzał mu się badawczo.

      – Inaczej miałaby już włoskie obuwie.

      – Trochę szybko się wprowadziła. Pozwalasz jej tutaj być.

      – Tak jak ty tym bydlakom – odburknął Gutek i spojrzał na Tamagocziego. – Nie słyszałem, żeby Kurczak podpisał z nami pakt o nieagresji.

      – Z tobą niczego nie musimy podpisywać – odpowiedział mu Tamagoczi z kpiącym uśmiechem i chciał jeszcze coś dodać, ale Słoń go uciszył.

      – To sprawa między mną a Kurczakiem. Nasz biznes to nie twój biznes. Niech cię o to głowa nie boli.

      Gutek nie miał wyjścia, zapamiętał zniewagę i postanowił całkowicie ignorować Tamagocziego.

      – Sprawdziłem ją – zapewnił Słonia.

      Mężczyzna wysupłał z bocznej saszetki przytroczonej do wózka mały notes w skajowych okładkach. Otworzył, poślinił ołówek.

      – Nie rób sobie kłopotu. Nie ma jej w bazie – uciął Gutek.

      – Zamiast twoich zapewnień wolałbym jej PESEL. Z ostatnią twoją świnką było sporo zawracania głowy. Straciliśmy trzydzieści fur, że o czterech zaufanych żołnierzach nie wspomnę. Kurczak się wkurwił, bo wypłynęła na Zatoce. A co gorsza, jej mamusia prawie poszła do mediów.

      – Prawie poszła – podkreślił Gutek. I uderzył się w pierś, jakby składał przysięgę. – Załatwione. Zapomniane. Mea culpa.

      – Sypać zaczęła w najmniej odpowiednim momencie. Zablokowała nam korytarz w obwodzie kaliningradzkim. Jeszcze długo nie będzie tam czysto. No i jest jeszcze ta twoja Beatka z młodym kochasiem ze stadniny – ciągnął niestrudzony Słoń, ale Gutek natychmiast mu przerwał.

      – Do tej sprawy jeszcze wrócimy. Już nie będę się z nimi bawił.

      Popławski westchnął.

      – Ostatni СКАЧАТЬ