Название: Czerwony Pająk
Автор: Katarzyna Bonda
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Классические детективы
Серия: Cztery żywioły Saszy Załuskiej
isbn: 978-83-287-0953-9
isbn:
– Przypałętał się na pekaesie, co, Gosia? – krzyknął do nowej dziewczyny, jakby szukał u niej wsparcia. – Na truskawki do Polszy przyjechał, ale ma taką maskę, że nikt go nie chciał zatrudnić. Pomyślałem, że się nada. Jelcyn go przytulił w Maximie. I miałem rację. Daję ci na niego gwarancję jakości. Pamiętasz działacza kółek rolniczych i wieloletniego dłużnika Pochłaniacza, bo na kampanię pieniądze wziął, ale z umów się nie wywiązał?
– Podnóżka pana polityka po solarium z krawatem w wesołe prezerwatywy?
– Powiem inaczej, jak mówi o sekretarzu byłego ministra nasz przyjaciel Pochłaniacz: żona tego cwela, co na psiarni wystawił szanowanego biznesmena na trzy lata, już jest wdową. Bierz się do niej. – Gutek wzruszył ramionami i gromko śmiał się z własnego żartu.
Słoń trawił wiadomość.
– Samobójstwo. Nasz Taras gołymi ręcami go odpalił. Taki chłop ma naturalny ścisk w grabuli. Musiał się śpieszyć, by po zadławieniu charakterystyczna bruzda samobójcza posiadała cechy przyżyciowości, jak mawia mój kolega doktor z czterdziestoletnim stażem pracy z trupami. Niemożliwe? Owszem. Ale psiarnia nawet palucha nie znalazła ani peta, bo Taras nie pali. Tylko przekrwiona przegroda nosowa i pajączki w gałkach ocznych ofiary mogły sprawę rypnąć, ale z tym sobie jakoś poradzili magicy od techniki moich kumpli ze służb. Nie wnikałem, jak to załatwili. Jest w każdym razie posprzątane i wszystkie papiery w aktach są czyste. Kosztowało to parę złotych, ale inwestycja już teraz się zwraca. Tak na poważnie to Afganistan, pierwsza linia. Szkolenie GRU i legitka na czołgi. Na ciele ma trzydzieści dwie blizny. Chcesz, to ci pokaże w wolnej chwili. W jednej z dziur może chować pomarańczę. Zmartwychwstał ze trzy razy. Raz po nim przejechało działko bojowe. No i te urocze tatuaże.
– Prawdziwy skarb – potwierdził Słoń. – Fakir albo talent. Trzymasz go w domu? Nie boisz się, że cię zje, jak przymkniesz oko?
– W nocy też, Jerzyku, więc nie zapraszam. – Gutek znów zaśmiał się fałszywie. – Swoją drogą szykuje się piękna przygoda. Jeśli nie chcesz, nie będę cię przekonywał. Wiem, że się nie lubicie z Wojtkiem, ale Pochłaniacz dawno obiecał swój akces, a ja się zgodziłem.
– Zgodziłeś się – zakpił Słoń i roześmiał się głośno, jakby usłyszał doskonałą anegdotę. – Wspaniałe wieści.
Gutek nadął się obrażony.
– Poza tobą mamy innych chętnych. Nie chcę, żeby jucha przedwcześnie poszła w miasto, bo po co dostarczać im podniet, jak do podziału tortu wystarczy trzech. Na więcej styknie.
– Trzech? To jest jeszcze ktoś następny poza mną i tym szczurem Pochłaniaczem? – Słoń zerknął na Tamagocziego. – Kto trzeci? Kurczak?
– No ja. – Gutek udał zdziwionego. – Ty, oczywiście, ja i Pochłaniacz. Czwarta część idzie na koszty.
– Pochłaniacz? Na jakie koszty? – wychrypiał Słoń. – Kurczak wie?
Gutek zacisnął usta. Tamagoczi przestał grać. Rejestrował przebieg rozmowy, jakby zapisywał ją na twardym dysku. Zaczynało robić się nieprzyjemnie. Niestety Gutek nie dostrzegał zagrożenia. Ciągnął, radośnie klaszcząc w dłonie:
– Drogie to było i nie wykluczam, że cena jeszcze wzrośnie. Ale kiedy Gruby Pies zostanie spacyfikowany, nikt poza nami się nie wciśnie! Zmonopolizujemy rynek. Dlatego trzeba spieniężyć wszystko, co się da, i zainwestować w towar. Opłacić magazyny. Ochronę, psiarnię. Pierwsze transporty są już na Kontenerowej. W moim magazynie – dokończył z dumą.
Słoń zawiesił w powietrzu widelczyk z bezą.
– Obyczajówka czy TW?
Gutek pokiwał mu palcem, jak małemu chłopcu.
– Śpij spokojnie, Jerzyku. Detonacja stuprocentowa. Dlatego drożej wychodzi.
– Przejdźmy do biblioteki. – Słoń spojrzał na otwarte drzwi gabinetu Gutka. – Nie będę kupował kota w worku.
– Nie musimy tam iść. – Gutek nagle spoważniał. Pochylił głowę w kierunku Słonia i zniżył głos do szeptu: – Nie muszę ci pokazywać tych dokumentów. One ciebie dotyczą. I Pastucha, z którym od dawna negocjujesz temat kolumbijskiego kanału, bo te bajki moralne o szkodliwości prochu to możesz wstawiać swojej babci. Grubego Psa też tam znajdziemy, więc chyba jednak współpracował, a teraz, kiedy został wyeliminowany, gra z politykami, by wrócić. Posunął się ponoć do głupiego blefu wobec służb, co Pochłaniacz wyniuchał, ale ja generała nawet rozumiem. Wie i sra pod siebie ze strachu. To dlatego polazł do mocodawców z raportem. Liczy na nowe otwarcie, a powinien przeczekać. Jeśli nie masz sposobu na pokonanie przeciwnika, zabierz mu nerwy. Będzie twój. – Gutek cieszył się jak dziecko. – Razem z wierchuszką największych czerwonych pająków radzą pewnie teraz, co robić, kogo odpalać najpierw. Wyjścia więc za bardzo nie ma. Ale na razie cicho sza. Nikomu nie powiem, Jerzyku.
Słoń wpatrywał się w Gutka z nienawiścią. Kipiał z wściekłości, ale jak zwykle zachował spokój.
– Ile? – syknął.
– Tyle, ile każdy ze wspólników. Trzydzieści procent.
– A gwarancje?
– Żadnych.
Słoń zdobył się na uśmiech.
– Mam nadzieję, że zabukowałeś sobie grób? – powiedział.
– W alei zasłużonych – odparł niefrasobliwie Gutek. – Nie ma się co wstydzić. Takie czasy. Wszyscy ambitni to robili. Gangrenę najskuteczniej się leczy za pomocą amputacji. Byle nie zwlekać za długo, bo zostaje tylko modlitwa. Na razie proponuję ci biznes na uczciwych warunkach. Przydadzą się twoje kontakty, żołnierze. Forsa też idzie na trzy, odejmując część kosztową. Sam rozumiesz. Potrzebujemy Pochłaniacza, by wyrównać siły, bo twoje są w tej sytuacji, powiedziałbym, nieco nadwyrężone. – Zawiesił głos.
Słoń wpatrywał się w Gutka w napięciu. Obaj wiedzieli jednak, że gangster ma związane ręce i musi się zgodzić.
– Otwierasz puszkę Pandory, panie prezes – odezwał się w końcu Popławski, a Gutek odetchnął z ulgą. – Znasz chyba konsekwencje?
– Liczę na nie. – Gutek się uśmiechnął. – I powiem ci więcej. Dorzucę to cacko w czerwonej sukience, jeśli masz ochotę.
Pomachał do dziewczyny częstującej właśnie parującym strogonowem trzech ludzi Słonia. Gosia odmachała mu niemrawo. Posłał jej całusa. Natychmiast odwróciła się na pięcie. Mimo tego dodał:
– Warto spróbować. Nieznacznie używana.
Słoń wpatrywał się w dziewczynę. Siedzący wokół niej mężczyźni prześcigali się w koszarowych żartach.
– Wolałabym СКАЧАТЬ