Название: Zjadacz czerni 8
Автор: Katarzyna Grochola
Издательство: PDW
Жанр: Современные любовные романы
isbn: 9788308072394
isbn:
Masz kogoś? Nie wyglądasz… Czekaj, mówię! Czekaj! Oj, ale brzydka rana… Ty chyba niczyj jednak… Jakbyś był mój, tobym cię Niczyj nazwał. Dobry pies, kochany, tylko bida straszna… No co, nie boisz się już? Nie łaś się… Czekaj… Wszyscy czekamy…
***
– Tato? Nie śpisz? Późno już.
– Tabletkę popiję…
– Boli?
– Trochę… Zaraz mi przejdzie. Pojechał?
– Tak. Po dziesiątej wyszedł.
– To nie zdąży na autobus, trzeba go było zatrzymać.
– Jakby chciał, toby wrócił.
– Jak zareagował?
– Nijak…
– Córeczko, powiedziałaś mu?
– Nie było okazji.
– Nie było okazji?
– Nie, tato! Nie było! Przyjechał mi się pożalić, jak to mu zepsułam cały dzień i dzień urlopu sobie zmarnował i że chce rozwodu! Oto po co przyjechał! Więc kiedy mu miałam powiedzieć, że jesteś chory? Co mu do tego, jak on chce się rozstać, bo nie jest w stanie usłyszeć nic, co nie jest o nim?
– Nie powiedziałaś, że jedziesz do mnie?
– Oczywiście, że powiedziałam! Mówiłam, że chcę pojechać do ciebie, ale on w ogóle nie słucha tego, co mówię, nie słyszy nic, nie zapytał po co, dlaczego teraz… Nie zaproponował, że mnie odwiezie, nawet mu to do głowy nie przyszło, a wie, jaki tutaj jest dojazd! Dwie przesiadki! Jemu w ogóle nie chodzi o mnie… Bardziej dba o te swoje zwierzęta niż o ludzi…
– Dziecko, jak ty wyglądasz… Płakałaś… Chodź tu do mnie. Chodź, córeńko. Wiedziałaś, za kogo wychodzisz, i za to go też pokochałaś, że on dla zwierząt serce ma, to teraz mu tego nie wytykaj… Ty nie musisz być tutaj. Ja do szpitala idę za dziesięć dni, a potem wszystko w rękach Boga. Powinnaś mu powiedzieć, że jestem chory.
– Nie rozumiesz, że jego interesuje tylko on sam? I ja to wytrzymywałam… Ale teraz już nie mogę… Nie zapytał o nic, tylko wylewał żale, jak on musiał cierpieć, że tu przyjechał…
– Ale ty mu nie powiedziałaś, dziecko. A on się poczuł odrzucony…
– A ja? Jak ja mam się czuć, skoro nie mam w nim wsparcia? Nie obchodzi go nic, co mnie dotyczy. Nie ma pojęcia, co czuję, o czym myślę, czego chcę! Tylko oświadczył, czego chce on!
– Tak sobie myślę, Daruś, że ty też nie chcesz za bardzo usłyszeć tego, o czym on nie mówi… Ale czy to warto? Ty go kochasz, dziecko. I co teraz będzie? On jednak tu za tobą przyjechał, czegoś chciał. Dlaczego nie przyjechał samochodem?
– Nie wiem, nie pytałam.
– Ja bym zapytał… Tylko się wtrącać nie chciałem…
– Widziałeś, czego chciał. Powiedzieć, co mu zrobiłam. I to wszystko. Połóż się, tatku, odprowadzę cię do łóżka.
– Posiedzę trochę… Mniej dokucza. Jak leżę, to jakby mnie muliło…
– Posiedzę z tobą…
– Daruś?
– Tak, tato?
– A może byś mi miętki zaparzyła? I sama wypiła?
– Zaparzę, tatku. Herbatę sobie zrobię.
– Na noc? Spać nie będziesz.
– Nie z powodu herbaty…
– Wiem, córuś, wiem. Ale ludzie sobie różnie radzą… Jedni tak, drudzy owak… Twoja mama i ja też mieliśmy różne czasy… Ale jedyna rzecz, która się liczy, to te gorsze przepuścić, przeżyć, naukę jakąś wyciągnąć, nie powtarzać tych gorszych i pamiętać o lepszych. Tylko tak ludzie mogą być razem. A wy tak łatwo teraz mówicie: nie wyjdzie, to rozwody są. A co ma wyjść? Nigdy nie wychodzi – bo cały czas trwa, to nie ciasto, co za godzinę będzie gotowe. Jak wyjdzie, to wiadomo dopiero, kiedy śmierć przychodzi. Wtedy można powiedzieć: wyszło nam. Albo i nie wyszło. Dopiero wtedy… A wam się spieszy w tych czasach. Nie dziś, to nigdy…
– Tato, przecież to nie chodzi tylko o mój przyjazd! Ja sobie uświadomiłam, że od lat się mijamy! On cały dzień w lecznicy, ja wieczorem koncerty, nie słuchamy się nawzajem, ja go nie znam teraz, nie wiem, o czym myśli, czego chce, o czym marzy…
– A to, córuś, ładnie powiedziałaś…
– Ładnie?
– O nim powiedziałaś, nie o sobie.
– On też nie wie! Nie wie, co mnie boli, co mnie cieszy, co bym chciała!
– Ale od niego zaczęłaś… To może i trzeba było zapytać…
– Tato, mówiłam, że nie czujesz się dobrze. Czy myślisz, że mnie zapytał, co ci jest?
– Mężczyźni rzadko pytają…
– Ty z mamą też nie rozmawiałeś?
– Twoja mama gadała przez cały dzień. O wszystkim.
– Po raz pierwszy od mojego przyjazdu się uśmiechnąłeś…
– Lubię myśleć o twojej mamie… Jak czegoś nie mówiła, to rozumiałem, że nie chce mówić, przyjdzie czas, to sama opowie.
– Dalej tak myślisz? Nie żałujesz niczego?
– Żałować to nie żałuję. Takie mieliśmy życie. Czasem dobre, czasem trudne. Po prostu życie. Żal nie jest dobrym określeniem, jak człowiek zostaje w żalu, to zaczyna się złościć na siebie albo na drugiego… A myślenie o tym, co by było, gdyby… Po co? Tak było, jak było, córuś. Kiedyś sobie jeszcze z mamą porozmawiam… Może niedługo.
– Tato, proszę!
– Nie ode mnie to zależy, kochana. Ja mogę na nią poczekać. Zawsze czekamy. Mnie się nie spieszy, ale może Pan Bóg inne ma plany…
– Nie lubię, kiedy tak mówisz. Trzeba mieć nadzieję.
– Ludzie to nie lubią oczywistych prawd. Tak, trzeba mieć nadzieję i wiarę, i miłość… Dobra ta mięta… Jakby mi się coś uspokoiło w brzuchu. Może kromeczkę bym zjadł?
– O tej porze?
– A o tej porze, córuś, teraz. Muszę jeść, kiedy mi ochota przyjdzie, a nie na godzinę patrzeć. Skórkę byś mi odkroiła.
– Nie СКАЧАТЬ