Название: Firefly Lane (edycja filmowa)
Автор: Kristin Hannah
Издательство: PDW
Жанр: Контркультура
isbn: 9788381398442
isbn:
I wtedy coś się zmieniło. Nie wiedziała co dokładnie, może chodziło o to, że jej piersi urosły szybciej niż innym dziewczynom, a może zmęczyła się zapisywaniem swojego życia na kawałkach papieru, które nikogo nie interesowały. Gdy miała czternaście lat, skończyła z tym. Włożyła albumy małej dziewczynki do kartonowego pudła, wsunęła je do szafy i poprosiła babcię, żeby już ich nie kupowała.
– Jesteś pewna, skarbie?
– Tak.
Tully nie zależało już na mamie i starała się w ogóle o niej nie myśleć. W szkole mówiła wszystkim, że jej mama zginęła w wypadku na łódce.
To kłamstwo ją uwolniło. Przestała kupować ubrania w dziale dla dziewczynek i zaopatrywała się teraz w dziale młodzieżowym. Wybierała obcisłe, odsłaniające brzuch koszulki, które podkreślały jej piersi, i dzwony z obniżonym stanem, w których świetnie prezentował się jej tyłek. Musiała chować te ubrania przed babcią, ale to nie było trudne; puchowa kamizelka i szybkie pożegnanie umożliwiały jej wyjście z domu w tym, w czym chciała.
Nauczyła się, że jeśli będzie się dobrze ubierać i odpowiednio zachowywać, to najfajniejsze dziewczyny będą się chciały z nią zadawać. W piątkowe i sobotnie wieczory mówiła babci, że będzie u koleżanki, a szła na rolki na Lake Hills, gdzie nikt nigdy nie pytał jej o rodzinę ani nie patrzył jak na „biedną Tully”. Nauczyła się palić papierosy i nie kaszleć. Żuła gumę, by pozbyć się ich zapachu z ust.
W ósmej klasie była jedną z najpopularniejszych osób w gimnazjum, a posiadanie tych wszystkich przyjaciół pomagało. Gdy była zajęta, nie myślała o kobiecie, która jej nie chciała.
W niektóre dni nadal czuła… może nie samotność… ale to coś. Zagubienie. Jakby wszyscy inni ludzie, z którymi się zadawała, byli tylko w zastępstwie.
Dziś był taki właśnie dzień. Siedziała na swoim zwykłym miejscu w szkolnym autobusie i słyszała brzęczenie rozmów dokoła. Wszyscy gadali o sprawach rodzinnych, a ona nie miała nic do powiedzenia. Nie wiedziała, co to kłótnie z młodszym bratem, wspólne zakupy z mamą czy szlaban za pyskowanie rodzicom. Na szczęście autobus szybko dojechał na jej przystanek, więc wysiadła, żegnając się wylewnie z koleżankami, śmiejąc się do nich i machając. Udając. Ostatnio często to robiła.
Gdy autobus odjechał, poprawiła plecak i ruszyła w długą drogę do domu. A kiedy skręciła za róg, zobaczyła to.
Po drugiej stronie ulicy przed domem babci stał zdezelowany czerwony volkswagen bus. Z boku nadal miał ponaklejane kwiaty.
2 4 maja 1970 roku w mieście Kent w Ohio po kilkudniowych protestach przeciwko amerykańskiej interwencji w Wietnamie Gwardia Narodowa zastrzeliła czterech studentów i raniła dziewięciu (przyp.tłum.).
3
Było jeszcze ciemno, gdy zadzwonił budzik. Kate Mularkey jęknęła i nie ruszyła się z łóżka, wpatrując się w skośny sufit. Na myśl o szkole poczuła mdłości.
Ósma klasa była dla niej wielkim rozczarowaniem, a rok 1974 okazał się kompletnie do niczego. Tkwiła na towarzyskiej pustyni. Dzięki Bogu został już tylko miesiąc nauki. Tyle że lato wcale nie zapowiadało się lepiej.
W szóstej klasie Kate miała dwie najlepsze przyjaciółki. Wszystko robiły razem – pokazywały swoje konie w klubie 4-H[3], chodziły do ogniska i jeździły rowerami od domu do domu. Gdy skończyły dwanaście lat, wszystko się zmieniło. Jej koleżanki oszalały, nie da się tego inaczej określić. Paliły maryśkę przed lekcjami, wagarowały, za to nigdy nie opuściły żadnej imprezy. Kate nie chciała im towarzyszyć, więc się od niej odcięły. Koniec, kropka. Tymczasem „grzeczne” dzieciaki nie zbliżały się do niej, bo przecież należała do ćpunek. Jej jedynymi przyjaciółmi stały się książki. Przeczytała Władcę pierścieni tyle razy, że mogła recytować całe strony z pamięci. Nie jest to umiejętność, dzięki której zyskiwałoby się popularność.
Wstała z łóżka z westchnieniem. W malutkiej łazience, na którą niedawno przerobiono garderobę, wzięła szybki prysznic i zaplotła długie jasne włosy w warkocz, a potem założyła kanciaste okulary w rogowych oprawach. Były beznadziejnie niemodne – teraz fajne dzieciaki nosiły okrągłe bez oprawek – ale tata powiedział, że na razie nie stać ich na nowe.
Na dole podeszła do tylnych drzwi, podwinęła nogawki dzwonów i włożyła olbrzymie czarne gumowce, które stały na betonowych schodkach. Poruszając się niczym Neil Armstrong, przeszła po głębokim błocku do szopy za domem. Ich stara klacz przykuśtykała do ogrodzenia i zarżała na powitanie.
– Hej, Miodunko – powiedziała Kate, dorzuciła siana i podrapała konia po aksamitnym uchu. – Tęskniłam za tobą – dodała i to była prawda.
Dwa lata temu były nierozłączne. Kate jeździła na swojej klaczy przez całe lato i zdobyły mnóstwo nagród na Festynie Hrabstwa Snohomish.
Ale wszystko się zmienia. Kate już to wiedziała. Koń mógł się nagle zestarzeć i okuleć. A przyjaciółka równie szybko mogła stać się obcą osobą.
– Pa! – Poczłapała z powrotem po ciemnym błocie podjazdu na ganek i zostawiła tam brudne gumiaki.
Gdy otworzyła drzwi, trafiła w sam środek pandemonium. Mama stała przy kuchence w wypłowiałej kwiecistej podomce oraz kosmatych różowych kapciach i paląc mentolowego papierosa Eve, wylewała ciasto na prostokątną elektryczną patelnię. Sięgające ramion brązowe włosy związała w dwa cienkie ogonki kawałkami jaskraworóżowej wstążki.
– Nakryj stół, Kate – powiedziała, nie patrząc na nią. – Sean! Schodź na dół!
Kate zrobiła, co jej kazano. Ledwo skończyła, a matka już stała przy niej i nalewała mleko do szklanek.
– Sean, śniadanie! – zawołała znowu w stronę schodów. Tym razem dodając magiczne słowa: – Nalałam mleko.
W ciągu kilku sekund ośmioletni Sean zbiegł po schodach i dotarł do beżowego stołu z kropkowanego laminatu. Zachichotał, gdy potknął się o szczeniaka labradora, który niedawno dołączył do rodziny.
Kate już miała usiąść na swoim zwykłym miejscu, ale przypadkiem zerknęła przez kuchnię do salonu. Przez duże okno nad kanapą zobaczyła coś, co ją zaskoczyło: na podjazd naprzeciwko wjeżdżał volkswagen bus.
– No, no.
Wzięła swój talerz i stanęła przy oknie salonu. Popatrzyła na trzy akry ich ziemi i dom naprzeciwko. Był niezamieszkany, odkąd ktokolwiek pamiętał.
Usłyszała za sobą kroki matki; głośne na udającym podłogę z cegły СКАЧАТЬ