Название: Firefly Lane (edycja filmowa)
Автор: Kristin Hannah
Издательство: PDW
Жанр: Контркультура
isbn: 9788381398442
isbn:
Babcia podeszła do nich.
– Wychowywanie dziecka to wielka odpowiedzialność, Dorothy. Może gdybyś się tutaj wprowadziła i poznała Tully, byłabyś w stanie… – urwała, a potem zmarszczyła brwi i powiedziała: – Jesteś pijana.
Mama zachichotała i mrugnęła do Tully.
Tully też mrugnęła. Picie nie jest takie złe. Jej dziadek dużo pił, zanim zachorował. Nawet babcia czasem wypiła kieliszek wina.
– Dziś są moje urodziny, mamo, nie pamiętasz?
– Twoje urodziny? – Tully zerwała się z podłogi. – Poczekaj – powiedziała i popędziła do swojego pokoju.
Serce łomotało jej w piersi, gdy przeglądała zawartość szuflady z błyskotkami, rozrzucając wszystko dokoła i szukając naszyjnika z makaronu i koralików, który zrobiła dla mamy w szkółce niedzielnej w zeszłym roku. Babcia zmarszczyła brwi, gdy go zobaczyła, powiedziała, żeby nie robiła sobie zbytnich nadziei, ale Tully nie potrafiła. Od lat żyła nadzieją. Wsunęła naszyjnik do kieszeni i pobiegła do salonu, by usłyszeć, jak jej matka mówi:
– Nie jestem pijana, mamo droga. Widzę swoje dziecko po raz pierwszy od trzech lat. To miłość mnie tak upaja.
– Od sześciu lat. Miała cztery latka, gdy ją tu podrzuciłaś.
– Tak dawno? – odparła mama. Wydawała się szczerze zaskoczona.
– Wróć do domu, Dorothy. Pomogę ci.
– Tak jak ostatnim razem? Nie, dziękuję.
Ostatnim razem? To mama już kiedyś wróciła?
Babcia westchnęła, a potem się wyprostowała.
– Jak długo masz zamiar mi to wypominać?
– Takich rzeczy nie da się zapomnieć. Chodź, Tallulah. – Mama zatoczyła się w kierunku drzwi.
Tully się zamyśliła. To nie tak miało wyglądać. Mama jej nie przytuliła, nie pocałowała ani nie zapytała, jak się miewa. I przecież wiadomo, że najpierw Tully musiałaby się spakować. Wskazała na drzwi swojego pokoju.
– Moje rzeczy…
– Nie potrzebujesz tego materialistycznego gówna, Tallulah.
– Co? – Tully nie zrozumiała.
Babcia przyciągnęła ją do siebie. Pachniała słodko i znajomo, talkiem i lakierem do włosów. To były jedyne ramiona, które ją obejmowały, to była jedyna osoba, która sprawiała, że Tully czuła się bezpieczna. Dziewczynka nagle poczuła strach.
– Babciu? – zapytała, przytulając się do niej. – Co się dzieje?
– Idziesz ze mną – powiedziała mama, chwytając framugę drzwi, żeby złapać równowagę.
Babcia wzięła wnuczkę za ramiona i lekko ścisnęła.
– Znasz nasz numer telefonu i adres, tak? Zadzwoń, jeśli się czegoś przestraszysz albo będzie źle. – Płakała.
Widok silnej i spokojnej babci, która płacze, przeraził i zdezorientował Tully. Co się dzieje? Czy zrobiła coś nie tak?
– Przepraszam. Babciu, ja…
Matka zawróciła, chwyciła ją za ramię i mocno potrząsnęła.
– Nigdy, ale to nigdy nie mów „przepraszam”. To żałosne. Chodź.
Wzięła Tully za rękę i pociągnęła w stronę drzwi.
Dziewczynka, potykając się, ruszyła za nią. Z domu, po schodkach i na drugą stronę ulicy, do pordzewiałego volkswagena busa pokrytego kwiatowymi kalkomaniami i z wymalowaną na boku gigantyczną żółtą pacyfką.
Drzwi się otworzyły i z wnętrza pojazdu wypłynął szary dym. Przez ten mętny tuman Tully dostrzegła w środku trzy osoby. Czarny mężczyzna z olbrzymim afro przewiązanym czerwoną bandaną siedział za kierownicą. Z tyłu znajdowała się kobieta w kamizelce z frędzlami i spodniach w pasy, z brązową chustką na jasnych włosach, a obok niej mężczyzna w dzwonach i wyświechtanym T-shircie. Podłogę busa wyściełała włochata brązowa wykładzina, na której walały się fajki, puste butelki po piwie, opakowania po jedzeniu na wynos i taśmy szpulowe.
– To mój dzieciak, Tallulah – oznajmiła mama.
Tully nie zaprotestowała, ale nienawidziła, gdy zwracano się do niej pełną wersją imienia. Powie to mamie później, kiedy będą same.
– Ale czad – rzucił ktoś.
– Jak dwie krople wody, Dot. Odlot.
– Wsiadać – burknął kierowca. – Spóźnimy się.
Mężczyzna w brudnym T-shircie pochylił się, chwycił Tully w pasie i wciągnął ją do busa. Dziewczynka ostrożnie przycupnęła na podłodze. Mama wspięła się do środka i zatrzasnęła drzwi. Bus pulsował jakąś dziwną muzyką. Tully zdołała wyłapać tylko kilka słów: something happening here… Dym rozmywał kontury, trudno było zaczepić o cokolwiek wzrok.
Tully przesunęła się bardziej w kąt, żeby zrobić mamie koło siebie miejsce, ale ona usiadła obok kobiety w chustce. Natychmiast zaczęły rozmawiać o świniach, marszach i o jakimś Kent[2]. Tully nic z tego nie rozumiała, a dym sprawiał, że kręciło jej się w głowie. Gdy mężczyzna obok zapalił swoją fajkę, westchnęła rozczarowana. Usłyszał to i odwrócił się w jej stronę. Dmuchnął chmurą szarego dymu prosto w jej twarz i uśmiechnął się.
– Wyluzuj, mała.
– Zobacz, jak moja matka ją ubiera – stwierdziła z goryczą mama. – Jak jakąś lalkę. Jak ma być prawdziwa, skoro nie może się pobrudzić?
– Racja, Dot – odpowiedział mężczyzna, wydmuchując dym i odchylając głowę do tyłu.
Wtedy mama po raz pierwszy spojrzała na Tully. Spojrzała tak naprawdę.
– Zapamiętaj, dzieciaku. Życie nie polega na gotowaniu, sprzątaniu i niańczeniu dzieci. Życie to wolność. Robienie tego, co chcesz. Możesz, kurwa, zostać prezydentem Stanów Zjednoczonych, jeśli zechcesz.
– Przydałby się nowy prezydent, to na pewno – wtrącił kierowca.
Kobieta w chustce poklepała mamę po udzie.
– Tak właśnie jest. Podaj mi to bongo, Tom. – Zachichotała. – Hej, prawie mi się zrymowało.
Tully zmarszczyła brwi, czując w głębi brzucha nowy rodzaj wstydu. Myślała, że wygląda ładnie w tej sukience. I wcale nie chciała zostać prezydentem. Chciała być baletnicą.
Ale najbardziej pragnęła tego, żeby mama ją kochała. Przesuwała się w bok, aż znalazła się СКАЧАТЬ