Firefly Lane (edycja filmowa). Kristin Hannah
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Firefly Lane (edycja filmowa) - Kristin Hannah страница 4

Название: Firefly Lane (edycja filmowa)

Автор: Kristin Hannah

Издательство: PDW

Жанр: Контркультура

Серия:

isbn: 9788381398442

isbn:

СКАЧАТЬ tam tylko, kołysząc się do muzyki i rozmawiając z przyjaciółmi.

      Tully w końcu zamknęła oczy. Z powodu tego dymu chciało jej się spać. Przez większość życia tęskniła za mamą, ale nie tak, jak się tęskni za zgubioną zabawką czy przyjaciółką, która przestała przychodzić się pobawić, bo coś jej się nie spodobało. Tęskniła tak naprawdę. Zawsze to czuła w środku, tę pustą przestrzeń, która doskwierała w ciągu dnia i szarpała bólem w nocy. Tully obiecywała sobie, że jeśli mama kiedykolwiek wróci, to będzie bardzo grzeczna. Idealna. Cokolwiek złego zrobiła albo powiedziała, naprawi to. Najbardziej na świecie pragnęła sprawić, żeby mama była z niej dumna.

      Jednak w tej chwili nie wiedziała, co robić. W jej marzeniach zawsze odchodziły razem, tylko we dwie, trzymając się za ręce. „Już jesteśmy” – mówiła jej mama ze snów, gdy wspinały się na wzgórze do swojego domu. „Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej”. A potem całowała Tully w policzek i szeptała: „Tak bardzo za tobą tęskniłam. Nie było mnie, bo…”.

      – Tallulah, obudź się.

      Tully gwałtownie się zerwała. Łupało ją w głowie i bolało w gardle. Gdy próbowała zapytać, gdzie są, tylko zachrypiała. Wszyscy się roześmiali i wysypali się z busa rozbawieni.

      Na ruchliwej ulicy w centrum Seattle pełno było ludzi, którzy śpiewali, krzyczeli i trzymali tablice z napisami: CZYŃCIE MIŁOŚĆ, NIE WOJNĘ albo: NIE, DO DIABŁA, NIE JEDZIEMY. Tully nigdy nie widziała tylu osób w jednym miejscu.

      Mama wzięła ją za rękę i przyciągnęła do siebie.

      Resztę dnia wypełnił Tully widok ludzi wykrzykujących slogany i śpiewających jakieś pieśni. Cały czas była przerażona, że wypuści dłoń matki, a tłum porwie ją ze sobą. Nie poczuła się lepiej, gdy pojawili się policjanci, bo mieli broń przy pasach, pałki w rękach i plastikowe tarcze, które zasłaniały ich twarze.

      Ale tłum tylko szedł, a policja tylko patrzyła.

      Gdy zaczęło się ściemniać, Tully była zmęczona i głodna i bolała ją głowa, ale szli cały czas, kolejnymi ulicami. Tłum się zmienił; nie było już tablic, tylko picie. Od czasu do czasu docierały do niej jakieś urywki rozmów i zdania, ale nic z tego nie rozumiała.

      – Widzieliście te świnie? Mieli ochotę powybijać nam zęby, ale my zachowaliśmy spokój, chłopie. Nie mogli nas tknąć. Hej, Dot, oddaj już tego skręta.

      Wszyscy wkoło zaśmiali się, a mama najgłośniej. Tully nie rozumiała, co się dzieje, i okropnie bolała ją głowa. Tłum gęstniał wokół nich, ludzie cieszyli się i tańczyli. Skądś zaczęła dobiegać muzyka.

      I wtedy nagle poczuła, że jej dłoni nikt nie trzyma.

      – Mamo! – krzyknęła.

      Żadnej odpowiedzi. Nikt się do niej nie odwrócił, choć wokół było mnóstwo ludzi. Przepychała się między nimi, wołając mamę, aż zabrakło jej tchu. Postanowiła pójść tam, gdzie ostatni raz ją widziała, i poczekać przy krawężniku.

      Ona wróci.

      Łzy szczypały ją w oczy i spływały po twarzy, gdy siedziała tam i starała się być dzielna.

      Ale mama nie wróciła.

      W następnych latach Tully próbowała sobie przypomnieć, co się potem stało, co zrobiła, ale ci wszyscy ludzie dokoła byli jak chmura, która przesłaniała jej wspomnienia. Jedyne, co pamiętała, to że szła po brudnym betonowym krawężniku zupełnie pustą ulicą, aż zobaczyła policjanta na koniu.

      Był bardzo wysoko, zmarszczył brwi na jej widok i powiedział:

      – Hej, mała, jesteś sama?

      – Tak. – Tylko tyle zdołała powiedzieć, żeby się nie rozpłakać.

      Zabrał ją z powrotem do domu na Queen Anne Hill, a tam babcia przytuliła ją mocno, pocałowała w policzek i zapewniła, że dziewczynka niczemu nie jest winna. Lecz ona wiedziała swoje. Dzisiaj musiała coś zrobić źle, nieodpowiednio się zachować. Następnym razem, gdy mama wróci, Tully bardziej się postara. Obieca, że zostanie prezydentem i już nigdy, przenigdy za nic nie przeprosi.

      Tully zdobyła listę wszystkich prezydentów Stanów Zjednoczonych Ameryki i nauczyła się ich nazwisk na pamięć. Całymi miesiącami opowiadała, że zostanie pierwszą kobietą prezydentem; porzuciła nawet lekcje baletu. W swoje jedenaste urodziny, gdy babcia zapaliła świeczki na torcie i śpiewała cienkim głosem nieco łzawą wersję Happy Birthday, Tully raz po raz zerkała na drzwi, myśląc: Na pewno teraz!, ale nikt nie zapukał i telefon też nie zadzwonił. Później, otoczona opakowaniami po prezentach, starała się nadal uśmiechać. Przed nią na stoliku do kawy leżał album na wycinki. Prezent był kiepski, ale babcia zawsze dawała jej takie rzeczy – coś co ją zajmie i sprawi, że będzie cicho.

      – Nawet nie zadzwoniła – powiedziała Tully, podnosząc wzrok.

      Babcia westchnęła ze znużeniem.

      – Twoja mama… Ona ma problemy, Tully. Jest słaba i zdezorientowana. Musisz przestać udawać, że jest inaczej. Ważne jest to, żebyś ty była silna.

      Słyszała tę radę milion razy.

      – Wiem.

      Babcia usiadła na wytartej kwiecistej sofie obok wnuczki i zaprosiła ją na swoje kolana. Tully to uwielbiała. Wtuliła się w nią i przyłożyła policzek do miękkiej babcinej piersi.

      – Wolałabym, żeby z twoją mamą było inaczej, Tully, i to najszczersza prawda pod słońcem, ale to stracona dusza. Już od dawna.

      – I dlatego mnie nie kocha?

      Babcia spojrzała na nią z góry. Okulary w czarnych rogowych oprawkach mocno powiększały jej bladoszare oczy.

      – Ona cię kocha, na swój sposób. I dlatego ciągle wraca.

      – To nie wygląda jak miłość.

      – Wiem.

      – Ona mnie chyba nawet nie lubi.

      – To mnie nie lubi. Dawno temu coś się wydarzyło i ja nie… Cóż, teraz to nieistotne. – Babcia mocniej przytuliła Tully. – Pewnego dnia będzie żałować tych wszystkich straconych lat z tobą. Jestem tego pewna.

      – Mogłabym jej pokazać mój album.

      Babcia odwróciła wzrok.

      – Byłoby miło. – Po dłuższej chwili ciszy dodała: – Wszystkiego najlepszego, Tully. – Pocałowała ją w czoło. – Pójdę teraz sprawdzić co z dziadkiem. Kiepsko się dzisiaj czuje.

      Gdy babcia wyszła z salonu, Tully siedziała, wpatrując się w pustą pierwszą stronę swojego nowego albumu. Byłby idealny na prezent dla mamy pewnego dnia, żeby pokazać jej, co straciła. Ale czym Tully mogła go wypełnić? Znalazła zaledwie kilka swoich zdjęć, zrobionych przez przyjaciół mamy na imprezach albo wycieczkach, ale СКАЧАТЬ