Название: Firefly Lane (edycja filmowa)
Автор: Kristin Hannah
Издательство: PDW
Жанр: Контркультура
isbn: 9788381398442
isbn:
Najwierniejszym zwierciadłem jest stary przyjaciel
George Herbert
Dokument chroniony elektronicznym znakiem wodnym
20% rabatu na kolejne zakupy na litres.pl z kodem RABAT20
1
Nazywano je dziewczynami z Firefly Lane. Choć od tego czasu minęło ponad trzydzieści lat, gdy leżała teraz w łóżku i wsłuchiwała się w szalejącą na zewnątrz śnieżycę, miała wrażenie, jakby to było wczoraj.
W zeszłym tygodniu (bez wątpienia najgorszych siedmiu dniach jej życia) utraciła zdolność zachowania dystansu wobec własnych wspomnień. Ostatnio w jej snach zbyt często pojawiał się rok 1974 – znów była nastolatką dorastającą w cieniu przegranej wojny, jadącą na rowerze obok swojej najlepszej przyjaciółki w takich ciemnościach, że czują się niewidzialne. Miejsce było istotne tylko jako punkt odniesienia, ale pamiętała je niezwykle dokładnie: meandrująca wstęga asfaltu otoczona z obu stron rowami z mętną wodą i zboczami zmierzwionej trawy. Zanim się poznały, ta droga zdawała się prowadzić donikąd – zwykła wiejska droga nosząca miano jakiegoś owada, którego nikt nigdy w tym surowym zielono-niebieskim zakątku świata nie widział[1].
I wtedy każda z nich zobaczyła to oczami tej drugiej. Gdy stanęły razem na zboczu wzgórza i zamiast wysokich drzew, wypełnionych mętną wodą zagłębień w skałach i odległych zaśnieżonych szczytów ujrzały wszystkie te miejsca, w których się kiedyś znajdą. W nocy wymykały się ze swoich sąsiadujących ze sobą domów i spotykały na tej drodze. Na brzegu rzeki Pilchuck paliły wykradzione papierosy, płakały do słów Billy, Don’t Be a Hero i mówiły sobie o wszystkim, splatając swoje istnienia tak, że pod koniec lata nikt już nie wiedział, gdzie zaczyna się jedna z nich, a gdzie kończy druga. Dla wszystkich, którzy je znali, stały się po prostu TullyiKate i przez ponad trzydzieści lat ta przyjaźń była główną podporą ich życia: mocną, solidną i trwałą. Z upływem dekad zmieniała się muzyka, ale obietnice złożone przy Firefly Lane pozostały.
Najlepsze przyjaciółki na zawsze.
Wierzyły w trwałość i niezmienność tego przyrzeczenia, wierzyły, że pewnego dnia jako staruszki będą się bujać w fotelach na skrzypiącej podłodze i wspominać ze śmiechem dawne czasy.
Teraz już oczywiście wiedziała. Przez ponad rok wmawiała sobie, że jest okej, że da sobie radę bez najlepszej przyjaciółki. Czasem nawet w to wierzyła. Ale wtedy słyszała muzykę. Ich muzykę. Goodbye Yellow Brick Road. Material Girl. Bohemian Rhapsody. Purple Rain. Wczoraj, gdy robiła zakupy, supermarketowa wersja You’ve Got a Friend sprawiła, że popłakała się przy rzodkiewkach.
Odsunęła kołdrę i wstała z łóżka, starając się nie zbudzić śpiącego męża. Przez chwilę wpatrywała się w niego w pełnym cieni półmroku. Nawet we śnie miał zmartwiony wyraz twarzy.
Wzięła telefon, wyszła z sypialni i przeszła pogrążonym w ciszy korytarzem na taras. Patrzyła na szalejącą na zewnątrz burzę i zebrała się na odwagę. Gdy wybierała doskonale znany sobie numer, zaczęła się zastanawiać, co powie swojej niegdyś najlepszej przyjaciółce po tych wszystkich miesiącach milczenia, od czego powinna zacząć. „Miałam koszmarny tydzień…”, „Życie mi się rozsypuje…” albo po prostu: „Potrzebuję cię”.
Telefon zadzwonił po drugiej stronie ciemnej, wzburzonej zatoki Puget.
1 firefly (ang.) – świetlik, robaczek świętojański, lane (ang.) – droga.
CZĘŚĆ I
Lata siedemdziesiąte
Dancing Queen
young and sweet,
only seventeen
2
Dla większości kraju rok 1970 był rokiem niepokojów i zmian, lecz w domu przy Magnolia Drive panowały porządek i spokój. Dziesięcioletnia Tully Hart siedziała na chłodnej drewnianej podłodze, budując chatkę z bali dla maleńkich laleczek Little Kiddles, które spały na różowych chusteczkach higienicznych Kleenex. Gdyby była w swoim pokoju, nastawiłaby płytę Jackson Five na adapterze Close ‘N Play, ale w salonie nie było nawet radia.
Jej babcia nie przepadała ani za muzyką, ani za telewizją, ani za planszówkami. Głównie – tak jak teraz – siedziała w bujanym fotelu przy kominku i haftowała kolejną makatkę. Robiła ich setki, w większości z cytatami z Biblii. Przed Bożym Narodzeniem oddawała je do kościoła, gdzie sprzedawano je na świątecznych kiermaszach.
A dziadek… Cóż, był bardzo cichy. Od czasu udaru nie opuszczał łóżka. Czasem dzwonił dzwonkiem i to były jedyne chwile, gdy Tully widywała swoją babcię śpieszącą się. Na pierwszy dźwięk dzwonka uśmiechała się i mówiła: „Ojej”, po czym wybiegała tak szybko, jak tylko pozwalały jej na to obute w kapcie stopy.
Tully sięgnęła po żółtowłosego trolla. Nucąc cichutko, sprawiła, że zatańczył z Calamity Kiddle do melodii Daydream Believer. W połowie piosenki rozległo się pukanie do drzwi.
To był tak niespodziewany dźwięk, że Tully przerwała zabawę i podniosła wzrok. Poza niedzielami, gdy zjawiali się państwo Beattle, żeby zabrać je do kościoła, nikt ich nigdy nie odwiedzał.
Babcia odłożyła makatkę do różowej plastikowej torby przy fotelu i wstała. Przeszła przez pokój powolnym krokiem, szurając stopami, co weszło jej w nawyk w ostatnich latach. Gdy otworzyła drzwi, zapadła cisza i dopiero po długiej chwili rozległo się: „Ojej”. Głos babci brzmiał dziwnie. Tully zerknęła z ukosa i zobaczyła wysoką kobietę z długimi włosami w nieładzie i z uśmiechem, który szybko zniknął. To była chyba najpiękniejsza kobieta, jaką Tully widziała: mleczna cera, ostry, szpiczasty nos, wysokie kości policzkowe, delikatny podbródek i przepastne brązowe oczy, które mrugały jakby w zwolnionym tempie.
– Tak się wita dawno niewidzianą córkę? – Kobieta odsunęła babcię, podeszła prosto do Tully i pochyliła się. – To jest moja mała Tallulah Rose?
Córkę? To znaczy…
– Mamusia? – szepnęła Tully z zachwytem, nie mogąc w to uwierzyć.
Tak długo na to czekała, tyle o tym marzyła. Że jej mama wróci.
– Tęskniłaś za mną?
– Och, tak – odpowiedziała Tully, starając się nie roześmiać. Ale była taka szczęśliwa.
Babcia zamknęła drzwi.
– Przejdziemy do kuchni na filiżankę kawy?
– Nie wróciłam na kawę. Wróciłam po córkę.
– Nie masz grosza przy duszy – powiedziała babcia znużonym СКАЧАТЬ