Firefly Lane (edycja filmowa). Kristin Hannah
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Firefly Lane (edycja filmowa) - Kristin Hannah страница 28

Название: Firefly Lane (edycja filmowa)

Автор: Kristin Hannah

Издательство: PDW

Жанр: Контркультура

Серия:

isbn: 9788381398442

isbn:

СКАЧАТЬ style="font-size:15px;">      Pani Mularkey powiedziała:

      – Dziewczyna, która mieszkałaby w naszym domu, musiałaby pomagać w domowych obowiązkach i przestrzegać reguł. Pan Mularkey i ja nie tolerujemy nieposłuszeństwa.

      Tully gwałtownie podniosła wzrok.

      – O czym pani mówi? – Nie potrafiłaby nawet ubrać w słowa tej nagłej nadziei.

      – I z całą pewnością żadnego palenia.

      Tully wpatrywała się w nią, a łzy piekły ją w oczy, ale ten ból był niczym w porównaniu z tym, co działo się wewnątrz niej. Czuła, jakby się miała zaraz przewrócić.

      – Czy to znaczy, że mogę zamieszkać z wami?

      Pani M. nachyliła się i dotknęła policzka Tully.

      – Wiem, jakie ciężkie miałaś dotąd życie, Tully, i nie zniosłabym, gdyby znowu się takie stało.

      Zamiast upaść, Tully poczuła, jakby się uniosła. Rozszlochała się. Płakała nad wszystkim – nad babcią, nad rodziną zastępczą, nad Chmurą. Odczuwana przez nią w tej chwili ulga była najpotężniejszym uczuciem, jakiego Tully w życiu doznała. Drżącymi dłońmi wyciągnęła pogniecioną i opróżnioną do połowy paczkę papierosów z torebki i podała ją pani Mularkey.

      – Witamy w naszej rodzinie, Tully – powiedziała pani M. po chwili ciszy.

      Przyciągnęła Tully do siebie i pozwoliła jej się wypłakać.

      Przez następne lata Tully będzie wspominać ten moment jako początek czegoś nowego w swoim życiu, chwilę, w której stała się kimś innym. Gdy mieszkała u głośnej, zwariowanej, kochającej rodziny Mularkeyów, odnalazła w sobie zupełnie nową osobę. Nie miała już tajemnic, nie kłamała, nie udawała kogoś innego, a oni ani razu nie zachowali się tak, jakby była niemile widziana albo niewystarczająco dobra.

      Gdziekolwiek się potem znalazła, zawsze pamiętała tamten moment i tamte słowa: „Witamy w naszej rodzinie, Tully”. Już zawsze myślała o tym ostatnim roku w liceum, gdy były z Kate nierozłączne i stanowiły część jednej rodziny, jak o najlepszym roku w swoim życiu.

      8

      – Dziewczyny! Przestańcie się guzdrać. Trafimy na korki, jeśli zaraz nie wyjedziemy.

      W skrzypiącej sypialni na poddaszu Kate stała przy podwójnym łóżku i wpatrywała się w otwartą walizkę, do której włożyła wszystkie swoje cenne rzeczy. Na samym wierzchu leżała oprawiona w ramkę fotografia dziadków, wsunięta między związany wstążką pakiet starych listów od Tully i ich wspólną fotografię z zakończenia liceum.

      Choć od miesięcy wyczekiwała tej chwili (razem z Tully bez końca snuły wieczorami marzenia o tym, co będzie, „gdy będziemy już w college’u”), teraz, gdy ten moment nadszedł, poczuła jakiś opór przed opuszczeniem domu.

      W ostatniej klasie liceum stały się nierozłączne. TullyiKate. Wszyscy w szkole wymawiali ich imiona jak jedno. Gdy Tully została redaktorką szkolnej gazetki, Kate była tuż obok, pomagając w redagowaniu artykułów. Uczestniczyła w sukcesach przyjaciółki, płynęła na fali jej popularności, ale to wszystko działo się w świecie, który znała, w miejscu, w którym czuła się bezpieczna.

      – A jak o czymś zapomniałam?

      Tully przeszła przez pokój i stanęła obok Kate. Zamknęła walizkę i zatrzasnęła zamki.

      – Jesteś gotowa.

      – Nie. To ty jesteś gotowa. Ty zawsze jesteś gotowa – powiedziała Kate, starając się, by głos nie zdradził, jak bardzo się boi. Nagle wyraźnie odczuła, jak mocno będzie tęsknić za rodzicami i nawet za młodszym bratem.

      Tully spojrzała na nią.

      – Jesteśmy drużyną, nie? Dziewczynami z Firefly Lane.

      – Jesteśmy, ale…

      – Żadnych ale. Idziemy na studia razem, wybieramy ten sam akademik i znajdziemy pracę w tej samej stacji telewizyjnej. Koniec i kropka. Damy radę.

      Kate wiedziała, czego oczekuje od niej Tully i wszyscy inni. Powinna być silna i dzielna. Ale ona tego nie czuła. A skoro nie czuła, zrobiła to, co często ostatnio robiła w towarzystwie Tully. Uśmiechnęła się i udawała.

      – Masz rację. Chodźmy.

      Jazda ze Snohomish do centrum Seattle, która zwykle zajmowała trzydzieści pięć minut, minęła jak z bicza strzelił. Kate prawie się nie odzywała, nie wiedziała, co mówić, choć Tully i jej mama nawijały o zbliżającym się tygodniu naboru do korporacji studentek i akademików. Wyglądało na to, że mama jest bardziej podekscytowana ich studencką przygodą od samej Kate.

      W wysokim budynku Hagget Hall dotarły głośnymi, zatłoczonymi korytarzami do małego, obskurnego pokoiku na dziesiątym piętrze. Tu miały spać podczas tygodnia naboru. Gdy dobiegnie końca, przeniosą się do akademika swojej korporacji.

      – No to jesteśmy – powiedział pan Mularkey.

      Kate podeszła do rodziców i objęła ich, tworząc słynny uścisk rodziny Mularkeyów.

      Tully nie przyłączyła się. Jakby o niej zapomniano.

      – Jeju, Tully, chodź tutaj! – zawołała mama.

      Tully podbiegła i wszyscy ją przytulili.

      Potem przez godzinę rozpakowywali się, rozmawiali i robili zdjęcia. Wreszcie tata powiedział:

      – Margie, już czas. Nie chcemy utknąć w korkach.

      Nastąpiła kolejna fala uścisków. Kate przylgnęła do matki, walcząc ze łzami.

      – Wszystko będzie dobrze – powiedziała pani Mularkey. – Zaufaj swoim marzeniom. Ty i Tully zostaniecie najlepszymi reporterkami, jakie wydał ten stan. Jesteśmy z was z tatą tacy dumni.

      Kate pokiwała głową i spojrzała na mamę przez gorące łzy.

      – Kocham cię, mamo.

      Dla niej to pożegnanie trwało o wiele za krótko.

      – Będziemy dzwonić w każdą niedzielę! – zawołała za nimi Tully. – Zaraz po tym, jak wrócicie z kościoła.

      I już ich nie było.

      Tully wskoczyła na łóżko.

      – Ciekawa jestem, jak będzie wyglądać nabór. Założę się, że każdy akademik będzie nas chciał. No bo jak inaczej?

      – Ciebie tak – odpowiedziała cicho Kate i po raz pierwszy od miesięcy poczuła się jak tamta dziewczyna, którą wiele lat temu nazywali Kootie, СКАЧАТЬ