Firefly Lane (edycja filmowa). Kristin Hannah
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Firefly Lane (edycja filmowa) - Kristin Hannah страница 30

Название: Firefly Lane (edycja filmowa)

Автор: Kristin Hannah

Издательство: PDW

Жанр: Контркультура

Серия:

isbn: 9788381398442

isbn:

СКАЧАТЬ style="font-size:15px;">      – To oferta ograniczona czasowo. Lepiej rusz tyłek.

      Tully zerwała się, chwyciła Kate za rękę i pociągnęła ją korytarzem do łazienki, gdzie mnóstwo dziewcząt brało prysznic, wycierało się i suszyło włosy.

      Poczekały na swoją kolej, wzięły prysznic i wróciły do pokoju. Na szczęście pozostałych dwóch współlokatorek nie było. W maleńkiej przestrzeni, wypełnionej toaletkami, biurkami i piętrowym łóżkiem dla studentek starszych lat, ledwo mogły się obrócić. Ich wąskie jednoosobowe łóżka stały na dużej werandzie w głębi korytarza.

      Tully niemal godzinę zajmowała się ich włosami i makijażem, a potem wyciągnęła materiał, który kupiły na swoje togi – złoty dla Tully i srebrny dla Kate, i wyczarowała dwa stroje, które przytrzymywały w miejscu cieniutkie paski i broszki zdobione górskimi kryształami.

      Kate przyjrzała się swojemu odbiciu, gdy skończyły. Błyszczący srebrny materiał podkreślał jej jasną cerę, złote włosy i zieleń oczu. Po tych wszystkich latach w roli dziwadła nadal bywała zaskoczona tym, że potrafi nieźle wyglądać.

      – Jesteś geniuszem – powiedziała.

      Tully obróciła się przed lustrem.

      – Jak wyglądam?

      Złota toga podkreślała jej bujny biust i wąską talię, a burza kręconych, natapirowanych i polakierowanych mahoniowych włosów spływała na ramiona, jak u Jane Fondy w Barbarelli. Niebieski cień i grube czarne kreski na powiekach sprawiały, że wyglądała egzotycznie.

      – Wyglądasz fantastycznie – powiedziała Kate. – Chłopaki padną trupem.

      – Przywiązujesz za dużą wagę do miłości. To pewnie przez te wszystkie romanse, które czytasz. To jest nasz wieczór. Pieprzyć chłopaków.

      – Nie chcę ich pieprzyć, ale na randkę to bym poszła.

      Tully złapała Kate za rękę i wyprowadziła ją na korytarz, pełen roześmianych i rozgadanych dziewczyn na różnych etapach ubierania się. Biegały we wszystkie strony z lokówkami, suszarkami i prześcieradłami. Na dole we wspólnym salonie jedna z dziewcząt uczyła inne, jak tańczyć disco.

      Na zewnątrz Kate i Tully dołączyły do tłumu. W tę łagodną wrześniową noc było tam pełno ludzi. Większość korporacji studenckich organizowała imprezy. Były dziewczyny w kostiumach, w zwykłych ubraniach oraz półnagie, a wszystkie zmierzały ze swoimi koleżankami do różnych akademików.

      Siedziba bractwa Phi Delt była duża oraz przysadzista i stanowiła dość nowoczesną mieszankę szkła, metalu i cegieł. Budynek zajmował narożnik ulic. Ściany wewnątrz były obdrapane, meble połamane, obdarte i brzydkie, a wystrój przypominał więzienie z lat pięćdziesiątych. Ale z powodu tłoku nie było tego widać.

      Goście, ściśnięci jak sardynki, pili piwo z plastikowych kubków i kołysali się do muzyki. Shout! – zaryczało z głośników i wszyscy dołączyli, śpiewając i podskakując do rytmu.

      A little bit softer now…

      Ludzie przykucnęli, zamarli, a potem unieśli ręce i poderwali się z głośnym śpiewem.

      Tully, jak zawsze gdy tylko znalazła się na imprezie, od razu dołączyła do zabawy. Natychmiast zniknęły groźba depresji, pełen wahania uśmiech, niepokój związany ze stratą pracy. Kate patrzyła na nią z podziwem; jej przyjaciółka od razu przykuła uwagę wszystkich.

      – Shout! – zawołała Tully głośno i ze śmiechem.

      Chłopcy przysuwali się coraz bliżej, niczym ćmy ciągnące do ognia, lecz Tully ich nie zauważała. Wpadła na parkiet, ciągnąc za sobą Kate.

      Kate od lat się tak dobrze nie bawiła.

      Gdy zatańczyła w grupie do Brick House, Twistin’ the Night Away i Louie Louie, była zgrzana i spocona.

      – Zaraz wracam – zawołała do Tully, która pokiwała głową, i wyszła na zewnątrz, by przysiąść na niskim ceglanym murku otaczającym posesję. Chłodne nocne powietrze owiewało jej spoconą twarz. Zamknęła oczy i zakołysała się do muzyki.

      – Wiesz, że impreza jest tam, w środku?

      Otworzyła oczy.

      Chłopak, który to powiedział, był wysoki, barczysty i miał włosy w kolorze pszenicy, które opadały mu na intensywnie niebieskie oczy.

      – Mogę się dosiąść?

      – Pewnie.

      – Jestem Brandt Hanover.

      – Kate Mularkey.

      – To twoja pierwsza impreza w bractwie?

      – Aż tak widać?

      Uśmiechnął się, co sprawiło, że z przystojniaka zamienił się w bóstwo.

      – Tylko trochę. Pamiętam swój pierwszy rok tutaj. Jakbym wylądował na Marsie. Pochodzę z Moses Lake – dodał, jakby to wszystko wyjaśniało.

      – Małe miasteczko?

      – Kropka na mapie.

      – To faktycznie jest trochę przytłaczające.

      I rozmowa się potoczyła. Mówił o rzeczach, do których potrafiła się odnieść. Dorastał na farmie, karmił krowy przed świtem, woził siano ciągnikiem ojca, gdy miał trzynaście lat. Wiedział, co znaczy uczucie, jakby się człowiek jednocześnie zgubił i odnalazł w miejscu tak wielkim i przestronnym jak Uniwersytet Waszyngtoński.

      Muzyka się zmieniła. I stała głośniejsza. To było Dancing Queen Abby.

      Tully wybiegła z budynku.

      – Kate! – zawołała roześmiana. – Tu jesteś.

      Brandt natychmiast wstał.

      Tully zmarszczyła brwi.

      – A to kto?

      – Brandt Hanover.

      Kate wiedziała dokładnie, co się zaraz stanie. Z powodu tego, co przydarzyło się Tully lata temu w ciemnym lesie nad rzeką, nie ufała chłopakom, nie chciała mieć z nimi nic wspólnego i starała się chronić Kate przed zranieniem i złamanym sercem. Tyle że Kate się wcale nie bała. Chciała randkować, bawić się i może nawet zakochać. Ale jak miała to powiedzieć, skoro Tully próbowała ją przecież tylko chronić?

      Przyjaciółka chwyciła Kate za rękę i pociągnęła do siebie.

      – Przykro mi, Brandt – powiedziała, śmiejąc się odrobinę zbyt głośno, gdy zabierała Kate. – Ale to nasza piosenka.

      – Widziałam Brandta w HUB-ie. Uśmiechnął СКАЧАТЬ