Название: Firefly Lane (edycja filmowa)
Автор: Kristin Hannah
Издательство: PDW
Жанр: Контркультура
isbn: 9788381398442
isbn:
– Pani Hart… – Złożył dłonie i oparł podbródek o czubki palców, wpatrując się w nią. Odniosła wrażenie, że próbuje stłumić uśmiech.
– Tak, panie Rorbach?
– To oddział ABC, na litość boską. Nie zatrudniamy licealistek.
– Ale przyjmujecie stażystów.
– Z Uniwersytetu Waszyngtońskiego albo innych college’ów. Nasi stażyści wiedzą, jak funkcjonuje telewizja. Większość z nich pracowała w mediach uczelnianych. Przykro mi, ale nie jest pani gotowa.
– Och.
Wpatrywali się w siebie.
– Wykonuję tę pracę od bardzo dawna, pani Hart, ale rzadko trafia się ktoś tak ambitny jak pani. – Ponownie poklepał teczkę pełną jej listów. – Umówmy się tak. Nadal będzie mi pani przesyłać swoje teksty. A ja będę panią obserwować.
– I gdy będę gotowa, by zostać reporterką, zatrudni mnie pan?
Roześmiał się.
– Proszę przysyłać mi swoje artykuły. Oraz zadbać o dobre oceny i dostać się na studia, dobrze? A wtedy zobaczymy.
Tully poczuła przypływ energii.
– Będę do pana pisać co miesiąc. Pewnego dnia mnie pan zatrudni, panie Rorbach. Zobaczy pan.
– Nie odważyłbym się obstawiać przeciwko pani.
Rozmawiali jeszcze przez chwilę, a potem pan Rorbach odprowadził ją do wyjścia. Gdy zbliżali się do schodów, zatrzymał się przy gablocie z nagrodami, w której lśniły złotem dziesiątki statuetek Emmy.
– Zdobędę kiedyś Emmy – powiedziała Tully, dotykając szyby czubkami palców. Postanowiła, że dzisiejsza porażka jej nie zniechęci. To była tylko komplikacja.
– Wiesz co, Tallulah Hart, ja ci wierzę. A teraz wracaj do liceum i naciesz się ostatnią klasą. Prawdziwe życie nadejdzie naprawdę szybko.
Widok na zewnątrz przypominał Seattle z pocztówki: idealny dzień z niebieskim, bezchmurnym niebem, taki, który przekonuje ludzi z prowincji, żeby sprzedali swoje domy w bardziej pochmurnych i mniej efektownych miejscach i przeprowadzili się tutaj. Gdyby tylko wiedzieli, jak rzadkie są takie dni. W tej części świata lato rozpala się jasno i szybko jak raca i równie szybko gaśnie.
Przyciskając grubą czarną aktówkę dziadka do piersi, Tully szła ulicą do przystanku autobusowego. Po wiadukcie nad jej głową przemknęła z hukiem kolejka jednoszynowa, sprawiając, że ziemia zadrżała.
Przez całą drogę do domu Tully powtarzała sobie, że to naprawdę jest szansa. Będzie teraz mogła pokazać w college’u, ile jest warta, a potem dostanie jeszcze lepszą pracę. Ale choć bardzo starała się widzieć to z takiej perspektywy, nie opuszczało jej poczucie porażki. Gdy dotarła do domu, wydała się sobie jakaś mniejsza i smętnie opuściła ramiona.
Otworzyła drzwi od frontu i weszła do środka. Teczkę rzuciła na kuchenny stół. Babcia była w salonie. Siedziała na wytartej starej sofie, stopy oparła na pufie obitym marszczonym aksamitem, a na kolanach trzymała niedokończoną robótkę. Spała i delikatnie pochrapywała. Na jej widok Tully zmusiła się do uśmiechu.
– Cześć, babciu – powiedziała łagodnie, podeszła do sofy i pochyliła się, by dotknąć kościstej dłoni staruszki. Usiadła obok niej.
Babcia budziła się powoli. Jej zamglony wzrok przytomniał za grubymi, staromodnymi okularami.
– Jak poszło?
– Zastępca dyrektora działu wiadomości uznał, że mam za wysokie kwalifikacje, wyobrażasz sobie? Powiedział, że to stanowisko to dla kogoś z moimi umiejętnościami ślepa uliczka.
Babcia uścisnęła jej rękę.
– Jesteś za młoda, tak?
Tully poczuła, że pieką ją łzy, które wstrzymywała. Zażenowana szybko je otarła.
– Wiem, że zaproponują mi pracę, gdy tylko dostanę się do college’u. Zobaczysz. Będziesz ze mnie dumna.
Babcia popatrzyła na nią ze współczuciem.
– Ja już jestem dumna. A ty pragniesz uwagi ze strony Dorothy.
Tully oparła się o szczupłe ramię babci i pozwoliła się przytulić. Wiedziała, że za parę chwil ten ból osłabnie. Zagoi się, niczym oparzenie słoneczne, a ona stanie się odrobinę odporniejsza na poparzenia.
– Mam ciebie, babciu, więc ona się nie liczy.
Babcia westchnęła ze znużeniem.
– Może zadzwoń do swojej przyjaciółki Katie? Tylko nie rozmawiaj zbyt długo, to kosztuje.
Tully poprawił się humor na samą myśl o rozmowie z Kate. Rozmowy zamiejscowe były drogie, więc przyjaciółki rzadko do siebie dzwoniły.
– Dziękuję babciu, już dzwonię.
W następnym tygodniu Tully dostała pracę w lokalnym tygodniku „Queen Ann Bee”. Zakres jej obowiązków odpowiadał z grubsza nędznej stawce, którą jej płacili, ale jej to nie przeszkadzało. Pracowała w branży. Latem 1977 roku niemal cały czas spędzała w małych, zagraconych pokoikach, chłonąc tyle wiedzy, ile tylko mogła. Jeśli nie chodziła krok w krok za reporterami albo nie robiła kserokopii czy kawy, była w domu i grała z babcią w remika na zapałki. Co niedziela wieczór, jak w zegarku, pisała do Kate, opowiadając ze szczegółami o swojej pracy.
Siedziała właśnie przy biurku w sypialni i czytała ponownie ośmiostronicowy list z tego tygodnia, a potem go podpisała: Twoja najlepsza przyjaciółka na zawsze, Tully ♥ i dokładnie złożyła na trzy.
Na biurku miała najnowszą kartkę od Kate, która wyjechała na doroczną wyprawę kempingową rodziny Mularkeyów. Kate nazywała ją Piekielnym tygodniem z robalami, ale Tully zazdrościła jej tych wszystkich pięknych chwil. Żałowała, że nie mogła pojechać z nimi na wakacje. Odrzucenie tego zaproszenia było jedną z najtrudniejszych decyzji, jakie podjęła w życiu. Ale ze względu na superważną wakacyjną pracę i coraz słabsze zdrowie babci tak naprawdę nie miała wyboru.
Spojrzała na pocztówkę od przyjaciółki i przeczytała słowa, które znała już na pamięć. Gramy wieczorami w kierki, pieczemy pianki w ognisku i pływamy w lodowatym jeziorze… Z trudem odwróciła wzrok. Nie ma sensu wzdychać za czymś, czego mieć nie można. Chmura nauczyła ją przynajmniej tyle. Włożyła list do koperty, zaadresowała ją, a potem zeszła na dół, żeby sprawdzić, jak miewa się babcia. Już spała.
Tully obejrzała więc sama swoje ulubione niedzielne programy All in the Family, Alice i Kojaka, a potem pozamykała na noc СКАЧАТЬ