Название: Wyznanie
Автор: Jessie Burton
Издательство: PDW
Жанр: Контркультура
isbn: 9788308071915
isbn:
– Nie szkodzi, nauczę cię.
– Okej.
Matt nie patrzył na Elise. Jego wzrok zbłądził nad basen, gdzie Barbara i Connie przechadzały się dostojnie, pochylone do siebie i z pozoru nieświadome istnienia pozostałych gości. W pewnej chwili podszedł do nich kelner, żeby szepnąć coś Barbarze do ucha.
– Och, mój kierowca już tu jest – powiedziała głośno aktorka, co oznaczało, że wieczór właśnie dobiegł końca, mimo że dopiero minęła dziewiąta.
Shara wróciła z toalety z uśmiechem na twarzy. Wszyscy wstali, żeby się pożegnać, naturalnie w pierwszej kolejności poświęcając uwagę Barbarze. Obejmowali lekko wspaniałą gwiazdę filmową, jak członkowie rodziny kierujący się odwiecznym rytuałem. Gdy przyszła kolej Elise i jej policzek zetknął się z policzkiem Barbary, poczuła wilgoć, a także wymieszane wonie wanilii i papierosów Marlboro.
– Zadzwoń do mnie – rzuciła Barbara do Erica. – A ty jesteś moją siostrzaną duszą! Wspaniale było cię poznać. – Chwyciła Connie za rękę.
– Cała przyjemność po mojej stronie. – Connie promieniała.
– Nie mogę się doczekać zdjęć, żeby tchnąć w postać Beatrice całą pasję, na jaką zasługuje.
– Dziękuję.
– Wkrótce znów się widzimy.
Barbara uśmiechnęła się do Elise. Po chwili już jej nie było.
*
Wracając taksówką do domu, Connie i Elise rozbierały przyjęcie na części.
– To był jeden z najbardziej szalonych wieczorów mojego życia – stwierdziła Connie.
– Nie wiedziałam, że Matt jest poetą – rzuciła Elise.
Connie zaśmiała się głośno.
– Taaak. Matt i jego pieprzona poezja.
Elise wzdrygnęła się, zdumiona tonem, jakim zostały wypowiedziane te słowa, a Connie zauważyła, że chyba przesadziła.
– No co, nie słyszałaś jego wierszy. On je czasem czyta przy obiedzie, rozumiesz? Musisz odłożyć pieprzony widelec i słuchać. A gdybym ja coś takiego robiła? Tylko sobie wyobraź…
– Shara zachowywała się dziwnie – zauważyła Elise. – Jakby Matt ją irytował.
– Ona ostatnio rzadko wychodzi z domu.
– Tak? Dlaczego?
Connie wyglądała przez okno taksówki.
– W zeszłym roku poroniła. – wytłumaczyła. – W szóstym miesiącu.
– O mój Boże…
– Nie było z nią za dobrze, a Matt sobie z tym nie poradził.
– To znaczy?
Connie westchnęła.
– Nie znam całej historii. Wiem tylko, że go nie było, kiedy go potrzebowała.
– A dlaczego on miałby sobie z czymś takim radzić lepiej niż ona?
Connie zastanawiała się nad tym przez chwilę.
– Może i racja. Ale z tego, co wiem, on nawet nie próbował zrozumieć, jak to się na niej odbiło. Shara… zamknęła się w sobie, a on nie naciskał. Chyba teraz chce go za to ukarać.
– A niech mnie. Trzeba przyznać, że niewiele daje po sobie poznać.
– Najwyraźniej Barbara nie jest jedyną dobrą aktorką w tym gronie. – Connie objęła Elise, a Elise wtuliła się w jej ramię.
– Żadne z nich nie jest temu winne – mruknęła Elise.
– Oczywiście, że nie. I fakt, to musiało być straszne. Ale bardziej chodzi o to, jak ludzie sobie radzą już po wszystkim. Ona jest w moim wieku, El. Ma trzydzieści osiem lat, a on całe życie przed sobą. Jeśli dobrze czytam między wierszami, ciąża w jej przypadku była niemalże cudem.
Elise zamknęła oczy. Jak to jest, że na każdej wspólnej kolacji toczą się te drugie rozmowy, przeznaczone dla uszu wtajemniczonych? Matt, Shara i niewidzialne dziecko, którego duch unosił się nad ich małżeństwem. Czy w ciele Shary została choć odrobina bólu, czy też istniał on wyłącznie w jej głowie? Jak gość, pojawiający się tam od czasu do czasu, żeby zamykać się z nią w pokojach, do których nikt inny nie miał dostępu.
11.
Następnego dnia, już przy ich bungalowie, Elise moczyła nogi w basenie i rozmyślała o matce. Miała siedem lat, kiedy Patricia Morceau oparła się o kuchenną szafkę i wyznała córce, że w jej głowie urósł śmieszny guzek. Niedługo potem chirurdzy usunęli go wraz ze zdolnością mowy i mimo że Patricia zdołała ją częściowo odzyskać, nigdy już nie była sobą, bo straciła kontrolę nad swoim językiem. Od tego czasu ani córka, ani jej mąż nie wiedzieli, co z niego za chwilę spłynie: jad czy najczystsza słodycz.
Kilka tygodni po operacji rodzina Elise zorganizowała przyjęcie, by uczcić ostatni pokaz przedstawienia, do którego Patricia projektowała kostiumy. Zmiana, jaka w niej zaszła, z początku nie była oczywista – do chwili, gdy spojrzała na córkę. Jej oczy były… inne. Dotąd tak ciemnoszare, że prawie niebieskie, stały się zupełnie blade, jakby ktoś wyprał je z kolorów. Źrenice miała maleńkie i nierówne. Matka odchodziła.
Elise poruszała nogami w czystej, błękitnej wodzie, wspominając, jak na przyjęciu Patricia co rusz wbijała w nią wzrok, jak gdyby próbowała odcisnąć na córce piętno, którego ta nie chciała zaakceptować. Elise nie wiedziała, jak zareagować, w jaki sposób zwrócić się do kobiety, której czaszkę, tuż za tymi obcymi oczami, wypełniał mrok wyschniętej skalnej niecki. Potrzebowała czasu, żeby móc coś powiedzieć, cokolwiek, co pomogłoby matce, lecz Patricia dawała jej jasno do zrozumienia, że nic się nie da zrobić. Wycięcie guza spowodowało zatrzaśnięcie bram do matczynego świata. Nie było o czym rozmawiać, próby zagajenia choćby i błahej pogawędki mijały się z celem. W końcu to Elise zabrakło słów i jedyne, co mogła zrobić, to zachować niechciane współczucie dla siebie.
Za każdym razem, kiedy Connie pytała Elise o zmarłą matkę – a robiła to dość często – Elise czuła, że tylko jej mogłaby wyjawić prawdę, której nie zdradziła dotąd nikomu innemu. Powiedziała, że dwa lata później guz powrócił, ale tym razem zbyt duży i niszczycielski, żeby matkę dało się uratować. „Tak mi przykro – pocieszała ją Connie. – Musisz za nią bardzo tęsknić”.
Wówczas Elise skłamała, że można się przyzwyczaić. Powiedziała, że wszystko jest w porządku, bo przecież takie rzeczy się zdarzają. Ku jej zaskoczeniu Connie przyjęła te wyjaśnienia bez mrugnięcia powieką, pozwalając ich bylejakości zapuścić mocne korzenie.
Ja chyba też potrafię СКАЧАТЬ