Bóg Imperator Diuny. Frank Herbert
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Bóg Imperator Diuny - Frank Herbert страница 16

Название: Bóg Imperator Diuny

Автор: Frank Herbert

Издательство: PDW

Жанр: Зарубежная фантастика

Серия: s-f

isbn: 9788381887786

isbn:

СКАЧАТЬ ośmieliła się jednak naruszyć rytuału, a gdy Topri wyjął z kieszeni czarną maskę z gazy i naciągnął ją na głowę, wyjęła i włożyła swoją. Wszyscy w sali zrobili to samo. Zapanowało poruszenie. Większość została uprzedzona, że Topri przyprowadzi niezwykłego gościa. Siona zawiązała maskę z tyłu głowy. Bardzo chciała zobaczyć tę osobę.

      Topri podszedł do jedynych drzwi. Powstało zamieszanie, gdy wszyscy się podnosili, składali krzesła i odstawiali je pod ścianę naprzeciw wejścia. Na znak Siony Topri zastukał trzy razy w drzwi, policzył do dwóch i zastukał cztery razy.

      Drzwi otworzyły się i wszedł wysoki człowiek w oficjalnym brunatnym stroju. Nie nosił maski, wszyscy więc ujrzeli jego twarz – szczupłą i władczą, z wąskimi ustami, ostrym nosem i głęboko osadzonymi piwnymi oczami pod krzaczastymi brwiami. Gros obecnych znało tę twarz.

      – Przyjaciele – rzekł Topri – przedstawiam wam Ijo Kobata, ambasadora Ixa.

      – Byłego ambasadora – poprawił go Kobat. Głos miał gardłowy i bardzo opanowany. Stanął pod ścianą, twarzą do zamaskowanych. – Dostałem dziś rozkaz naszego Boga Imperatora, by opuścić w niełasce Arrakis.

      – Dlaczego? – rzuciła Siona, nie bawiąc się w formalności.

      Kobat obrócił szybko głowę i skupił wzrok na jej zakrytej twarzy.

      – Doszło do zamachu na Boga Imperatora, a broń pochodziła ode mnie.

      Towarzysze Siony rozstąpili się na znak, że zdają się na nią.

      – Dlaczego więc cię nie zabił? – zapytała.

      – Chyba daje mi do zrozumienia, że nie warto mnie zabijać. Chce mnie użyć do przesłania wiadomości Ixanom.

      – Jakiej? – Siona pokonała wolną przestrzeń i stanęła dwa kroki przed Kobatem. Spostrzegła, że podniecił się, gdy badał wzrokiem jej ciało.

      – Jesteś córką Moneo – powiedział.

      W sali dał się wyczuć gwałtowny wzrost napięcia. Dlaczego wyjawił, że ją rozpoznał? Kogo jeszcze rozpoznał? Kobat nie wyglądał na głupca. Dlaczego to zrobił?

      – Twoja postać, głos i zachowanie są dobrze znane w Onn – rzekł. – Ta maska nie ma sensu.

      Zdarła maskę i uśmiechnęła się do niego.

      – Przyznaję. A teraz odpowiedz na moje pytanie.

      Usłyszała, że Nayla przysuwa się do niej z lewej strony, a dwie wybrane przez Naylę adiutantki stają za nią. Widziała, jak do Kobata dociera, że zginie, jeśli nie spełni jej żądań. Nadal panował nad głosem, ale mówił wolniej, staranniej dobierając słowa.

      – Bóg Imperator powiedział mi, że wie o układzie Ixa z Gildią. Budujemy mechaniczny wzmacniacz tych talentów nawigacyjnych gildian, które obecnie zależą od melanżu.

      – W tej sali nazywamy go Czerwiem – powiedziała Siona. – Co ma robić wasza maszyna?

      – Wiesz oczywiście, że nawigatorzy Gildii potrzebują przyprawy, żeby zobaczyć bezpieczną drogę?

      – A wy zastąpicie ich maszyną?

      – Istnieje taka możliwość.

      – Jaką więc wiadomość zaniesiesz swoim w związku z tym?

      – Mam im przekazać, że mogą pracować nad tym projektem, jeśli codziennie będą przesyłać raporty o swoich postępach.

      Siona pokręciła głową.

      – On nie potrzebuje żadnych raportów! To nie ma sensu.

      Kobat przełknął ślinę, nie kryjąc już zdenerwowania.

      – Gildia i zgromadzenie żeńskie interesują się naszym projektem. Uczestniczą w nim – powiedział.

      Przytaknęła.

      – I płacą za to uczestnictwo, dzieląc się z Ixem przyprawą.

      Kobat spojrzał na nią wyzywająco.

      – Te prace kosztują, a przyprawy potrzebujemy dla nawigatorów Gildii do testów porównawczych.

      – To kłamstwo i oszustwo – stwierdziła Siona. – Wasza maszyna nigdy nie będzie działać i Czerw o tym wie.

      – Jak śmiesz nas oskarżać o…

      – Spokojnie! Mówię ci właśnie, co naprawdę zawiera ta wiadomość. Czerw pozwala wam, Ixanom, nadal wodzić za nos Gildię i Bene Gesserit. To go bawi.

      – Ta maszyna może działać! – upierał się Kobat.

      Uśmiechnęła się tylko.

      – Kto próbował zabić Czerwia?

      – Duncan Idaho.

      Nayli zabrakło tchu. W sali widać było oznaki zaskoczenia: zmarszczenie brwi, zaczerpnięcie oddechu.

      – Idaho zginął? – spytała Siona.

      – Tak myślę, ale… Czerw tego nie potwierdza.

      – Dlaczego więc myślisz, że nie żyje?

      – Tleilaxanie wysłali już następnego gholę Idaho.

      – Rozumiem.

      Siona odwróciła się i dała znak Nayli. Ta poszła w kąt sali i wróciła z pakietem zawiniętym w różowy papier z suku, w jaki sprzedawcy pakują drobne zakupy. Wręczyła pakiet Sionie.

      – Oto cena naszego milczenia – powiedziała Siona, podając zawiniątko Kobatowi. – Właśnie dlatego pozwoliliśmy Topriemu sprowadzić cię tu dziś w nocy.

      Ixanin wziął pakiet, nie odrywając wzroku od jej twarzy.

      – Milczenia? – spytał.

      – Obiecujemy nie informować Gildii i zgromadzenia żeńskiego, że ich oszukujecie.

      – Nie oszukujemy…

      – Nie bądź głupcem!

      Kobat spróbował przełknąć ślinę wyschniętym gardłem. Znaczenie słów Siony było jasne: prawda czy nie, jeśli buntownicy rozpowszechnią taką opowieść, wszyscy w nią uwierzą. Tak mówił „zdrowy rozsądek”, ulubiony doradca Topriego.

      Siona spojrzała na Topriego, który stał tuż za Kobatem. Nikt nie przyłączyłby się do buntu za radą zdrowego rozsądku. Czy Topri nie zdaje sobie sprawy, że jego „zdrowy rozsądek” go zdradza? Wróciła wzrokiem do Ixanina.

      – Co jest w tej paczce? – spytał.

      Coś w jego intonacji СКАЧАТЬ