Название: Bóg Imperator Diuny
Автор: Frank Herbert
Издательство: PDW
Жанр: Зарубежная фантастика
Серия: s-f
isbn: 9788381887786
isbn:
Idaho przyjrzał im się dokładnie, gdy zwróciły się ku niemu.
Zamaskowana miała zwaliste, potężne ciało. Poruszała się ze zwodniczą ostrożnością fanatycznej zawodowej atletki. Druga była szczupła i zgrabna, o migdałowych oczach oraz twarzy o ostrych rysach i wystających kościach policzkowych. Idaho miał wrażenie, że gdzieś już ją widział, ale nie mógł sobie tego przypomnieć. Obie miały pchle sztychy przypięte na biodrach. Coś w ich ruchach mówiło Duncanowi, że znakomicie władają tą bronią.
– Jestem Luli – odezwała się ta szczupła. – Niech mnie pierwszej będzie wolno zwrócić się do ciebie jako do komendanta. Moja towarzyszka musi pozostać anonimowa. Nasz Pan Leto tak rozkazał. Możesz ją nazywać Przyjaciółką.
– Komendanta? – spytał.
– Pan Leto pragnie, byś dowodził jego strażą – odpowiedziała Luli.
– Tak? Chodźmy z nim o tym porozmawiać.
– Och, nie! – Kobieta była wyraźnie wstrząśnięta. – Pan Leto wezwie cię w stosownym czasie. Teraz mamy zadbać, byś czuł się jak u siebie i był szczęśliwy.
– A ja muszę być posłuszny?
Luli ze zdziwieniem pokręciła głową.
– Czy jestem niewolnikiem?
Odprężyła się i uśmiechnęła.
– Bynajmniej. Po prostu Pan Leto ma wiele ważnych spraw, które wymagają jego uwagi. Musi znaleźć dla ciebie czas. Przysłał nas, bo troszczy się o swojego Duncana Idaho. Długo przebywałeś w rękach plugawych Tleilaxan.
„Plugawych Tleilaxan” – powtórzył w myślach. To się w każdym razie nie zmieniło. Zainteresowała go jednak wzmianka o nim w wyjaśnieniu Luli.
– Swojego Duncana Idaho?
– Czy nie jesteś wojownikiem Atrydów?
Tu go miała. Idaho skinął głową, obracając ją nieco, by się przyjrzeć tajemniczej, zamaskowanej kobiecie.
– Dlaczego nosisz maskę?
– Nikt nie może wiedzieć, że służę Panu Leto – odpowiedziała. Mówiła miłym kontraltem, ale Idaho podejrzewał, że kaptur zmienił jej głos.
– Dlaczego więc tu jesteś?
– Pan Leto kazał mi sprawdzić, czy nie znajdujesz się pod wpływem plugawych Tleilaxan.
Idaho spróbował przełknąć ślinę, bo nagle zaschło mu w gardle. Ta myśl nawiedzała go niejeden raz na pokładzie statku Gildii. Jeżeli Tleilaxanie mogli zaprogramować gholę tak, by usiłował zabić przyjaciela, co jeszcze byli w stanie wszczepić w psychikę odrodzonej istoty?
– Widzę, że już o tym myślałeś – powiedziała zamaskowana.
– Jesteś mentatką?
– Och, nie – przerwała Luli. – Pan Leto nie pozwala szkolić mentatów.
Idaho spojrzał na Luli, a potem znów na zamaskowaną kobietę. „Nie ma mentatów?” Tleilaxańska historia nie wspominała o tym istotnym fakcie. Dlaczego Leto miałby tego zakazywać? Nadzwyczajne możliwości szkolonego do kalkulacji ludzkiego umysłu wciąż przecież znajdowałyby zastosowanie. Tleilaxanie zapewniali go, że Wielka Konwencja pozostaje w mocy i że komputery są nadal objęte anatemą. Z pewnością te kobiety wiedziały, że Atrydzi używali mentatów.
– A ty jak uważasz? – spytała zamaskowana. – Czy plugawi Tleilaxanie wpłynęli jakoś na twoją psychikę?
– Ja… nie sądzę.
– Ale nie jesteś pewny?
– Nie.
– Bez obaw, komendancie. Mamy sposoby, żeby się upewnić i żeby sobie poradzić z problemami, gdyby jakieś powstały. Plugawi Tleilaxanie próbowali tego tylko raz i drogo zapłacili za swój błąd.
– To brzmi krzepiąco. Czy Pan Leto przekazał mi jakieś wiadomości?
– Polecił nam zapewnić cię, że kocha cię tak, jak zawsze kochali cię Atrydzi – odpowiedziała z wyraźnym lękiem Luli.
Idaho odprężył się nieco. Jako dawny sługa Atrydów, wspaniale przez nich wyszkolony, bez trudu wyciągnął z tego spotkania kilka wniosków. Obie strażniczki były silnie uwarunkowane do fanatycznego posłuszeństwa. Jeżeli kaptur krył tożsamość tej drugiej, musiało być więcej kobiet o podobnej budowie ciała. Wszystko to mówiło o otaczających Leto niebezpieczeństwach, które wciąż wymagały subtelnych usług szpiegów i nie lada arsenału broni.
Luli spojrzała na swą towarzyszkę.
– Co powiesz, Przyjaciółko?
– Można go zabrać do cytadeli – odpowiedziała zamaskowana. – To miejsce nie jest odpowiednie. Byli tu Tleilaxanie.
– Gorąca kąpiel i zmiana stroju byłyby mile widziane – podsunął Idaho.
Luli patrzyła wciąż na Przyjaciółkę.
– Jesteś pewna?
– Nie można wątpić w mądrość Pana – odparła tamta.
Duncanowi nie podobał się fanatyczny ton „Przyjaciółki”, ale czuł się bezpieczny, bo ufał Atrydom. Wrogom i obcym mogli się wydawać cyniczni i okrutni, ale wobec swoich ludzi byli sprawiedliwi i lojalni. Nade wszystko byli lojalni wobec swego rodu.
„Ja zaś jestem jednym z nich – myślał Idaho. – Ale co się stało z tym Duncanem, którego zastępuję?” Był pewien, że od tych dwóch kobiet nie uzyska odpowiedzi.
– Idziemy? – spytał. – Pilno mi zmyć z siebie odór plugawych Tleilaxan.
Luli uśmiechnęła się do niego.
– Chodźmy. Sama cię wykąpię.
Wrogowie nas umacniają. Sprzymierzeńcy osłabiają.
Mówię to w nadziei, że pomoże to wam zrozumieć, dlaczego działam właśnie tak, świadomy, iż w moim Imperium narastają wielkie siły, które pragną tylko jednego: zniszczenia mnie. Wy, którzy czytacie te słowa, wiecie już dokładnie, co się stało, ale wątpię, czy to rozumiecie.
– Wykradzione dzienniki
Ceremonia „prezentacji”, którą buntownicy zaczynali swe spotkania, dłużyła się Sionie niemiłosiernie. Siedziała w pierwszym rzędzie i patrzyła wszędzie, byle nie na СКАЧАТЬ