Przegrane zwycięstwo. Andrzej Chwalba
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Przegrane zwycięstwo - Andrzej Chwalba страница 18

Название: Przegrane zwycięstwo

Автор: Andrzej Chwalba

Издательство: PDW

Жанр: Документальная литература

Серия: Poza serią

isbn: 9788381910804

isbn:

СКАЧАТЬ rewolucji robotniczej”. Rzeczywiście Rosja stała się „wojennym obozem”. Wprowadzono powszechny pobór. 20 maja 1919 roku zarządzono mobilizację wszystkich byłych, a tym samym doświadczonych żołnierzy armii carskiej z roczników 1889–1898, co pozwoliło prowadzić ich z marszu na wojnę.

      23 listopada 1918 roku zgodnie z intencją Lenina i Trockiego nakazano stawić się do wojska wszystkim dawnym oficerom poniżej pięćdziesiątego roku życia oraz generałom poniżej sześćdziesiątego roku życia, pod groźbą surowych kar. Byli i tacy, co w związku z tym nakazem zostali wypuszczeni z więzień i obozów. Dostali szansę i z niej skorzystali. Bolszewicy potrzebowali zawodowych oficerów, a ci środków do życia. Według Richarda Pipesa przez Armię Czerwoną przewinęło się 75 tysięcy oficerów, w tym 775 generałów i 1726 oficerów sztabowych. To oni wygrali wojnę z białymi. Nie zawiedli. Byli zdyscyplinowani i lojalni wobec sowieckiej władzy. W efekcie wśród czerwonych było więcej carskich oficerów niż wśród białych.

      We wrześniu 1918 roku powołano Rewolucyjną Radę Wojenną (RRW) Republiki, która kierowała działaniami wojennymi. Podlegała KC Rosyjskiej Komunistycznej Partii bolszewików (RKP[b]), na czele której stał Lenin. Przewodniczył on Biuru Politycznemu (Politbiuru), które było organem wykonawczym KC. RRW kierował w charakterze komisarza obrony Lew Trocki, „prorok rewolucji”. Z zawodu był dziennikarzem, fotografem, filmowcem. Nie miał doświadczenia wojskowego i nie dysponował talentem strategicznym, niemniej potrafił zagrzewać do boju, był mistrzem wojennej propagandy. Jego zastępcą był Efraim Sklanski, lekarz z zawodu, podobnie jak Trocki bez doświadczenia wojskowego, ale grzeszył, również jak jego szef, pewnością siebie.

      RRW były podporządkowane rewolucyjne rady wojenne frontów i armii. Armie połączono we fronty. Rosja sowiecka, jak powiadano, nie miała granic, ale miała fronty. Armia Czerwona, nie chcąc wzorować się na tak zwanych armiach burżuazyjnych, odeszła od jednoosobowego kierownictwa wojennego, a zastąpiła je kolektywnym, co powodowało rozmywanie się odpowiedzialności. Rewolucyjne rady wojenne frontów i armii składały się z oficera, oficjalnie nazywanego „specjalistą wojskowym”, oraz z dwóch komisarzy politycznych, którzy kontrasygnowali rozkazy tego pierwszego. Czyli na każdym dokumencie operacyjnym powinny się znaleźć trzy podpisy. Podobnie w dywizjach; w pułkach był jeden komisarz. Niemniej w wypadku porażki, pomimo kontrasygnaty, „specjaliści wojskowi” mogli zostać ukarani. Bywało, że karano też komisarzy.

      Trocki z żelazną konsekwencją rozpoczął walkę z biesiadowaniem i libacjami alkoholowymi rosyjskich oficerów. Lecz wygrać jej nie mógł. Tradycje były silniejsze od rewolucyjnej demagogii. Trocki w jednym z wielu identycznych niemal telegramów pisał do Lenina, tym razem na temat żołnierzy Konarmii Budionnego: „grabią, w dowództwie panuje pijaństwo, trzeba zaostrzyć dyscyplinę, skontrolować organizacje partyjne, dowódców i komisarzy winnych rabunku i pijaństwa pociągnąć do odpowiedzialności”. O zaostrzaniu dyscypliny czytamy w licznych rozkazach i telegramach, co świadczyło o ich małej skuteczności.

      Pierwszym głównodowodzącym został we wrześniu 1918 roku były carski oficer, czterdziestopięcioletni podpułkownik Joakim Vācetis, Łotysz, ulubieniec Trockiego. Nie cieszył się on jednak zaufaniem przywódców, jak choćby Stalina, który doprowadził do jego odwołania i powołania w lipcu 1919 roku trzydziestoośmioletniego pułkownika Siergieja Kamieniewa. Kamieniew był sprawniejszy od Vācetisa, ale też podobnie jak jego poprzednik nie odznaczał się nadzwyczajną bystrością umysłu i strategiczną wyobraźnią. Nie zyskał autorytetu wśród podwładnych, stąd niejednokrotne przypadki lekceważenia jego rozkazów przez dowódców frontów i armii. Ale przywództwo bolszewickie nie pragnęło, aby głównodowodzący byli charyzmatycznymi osobowościami, gdyż nade wszystko mieli sprawnie wykonywać polecenia władzy politycznej. Obawiano się, że ambitny i zdolny głównodowodzący może przekształcić się w nowego Napoleona.

      Kamieniewowi podlegał Sztab Polowy, na czele którego stali dawni carscy generałowie. Każda decyzja Vācetisa, a później Kamieniewa, wymagała zatwierdzenia ze strony RRW. Decydującą rolę w mobilizowaniu żołnierzy do aktywnych działań na wojennych frontach odegrał Trocki, który stale podróżował pociągiem, łącząc izolowane oddziały w jednolitą armię. Centrum dowodzenia usytuowane zostało w pancernym pociągu Trockiego, w którym znajdował się wagon z telegrafem i telefonem, żywnością dla doborowych żołnierzy, wagon z zapasem podkładów kolejowych, z węglem, prądnicą, cysterną paliwa, łaźnią, garażem na kilka samochodów, kinematografem, drukarnią. W jeszcze innym wagonie mieścił się osobisty gabinet wraz z biblioteką, będący miejscem, z którego w Rosję biegły rozkazy i z którego Trocki komunikował się z przywództwem politycznym.

      Stopniowo Armia Czerwona coraz bardziej przypominała typowe armie tamtego czasu. Przywrócono w niej salutowanie oraz dystynkcje. Okazało się to konieczne, gdyż żołnierze nie rozróżniali dowódców. Aby mogli się zorientować, kto jest ich zwierzchnikiem, wprowadzono dodatkowe odznaki na mundurach, a nieraz przytwierdzano je do czapek. Natomiast nie wprowadzono stopni wojskowych, a tylko jedenaście funkcji, począwszy od dowódcy drużyny, poprzez dowódcę plutonu, na dowódcy armii i głównodowodzącym skończywszy. Wprowadzono nowe mundury z charakterystyczną spiczastą czapką z czerwoną gwiazdą oraz trzy kolory patek, w zależności od rodzaju wojska: szkarłatny kolor dla piechoty, niebieski dla kawalerii i czarny dla artylerii.

      Armia, choć była stale dyscyplinowana, miała problemy z dezercją, co oczywiście było nie tylko jej właściwością. Od stycznia 1919 do czerwca 1920 miało zdezerterować 2,6 miliona żołnierzy. Według Richarda Pipesa tylko w 1919 roku, jeśli uwzględnić dane sowieckie, zdezerterowało 1 761 105 żołnierzy. Za dezerterów uważano zarówno tych, którzy nie zgłosili się do wojska, jak i tych, którzy je pożegnali. Do wojska nie stawiało się nawet czterdzieści procent wezwanych w danym regionie, a na ziemiach Ukrainy nawet osiemdziesiąt procent. Specjalne formacje Armii Czerwonej dokonywały obław i niejednego dezertera siłą doprowadziły do oddziałów. Największy jak zwykle stopień dezercji przypadał na czas prac polowych, ale po ich zakończeniu niektórzy wracali do oddziałów.

      Walkę z dezerterami i szwankującą dyscypliną prowadziła między innymi Czeka Feliksa Dzierżyńskiego, zgodnie z żądaniem Trockiego: „rozstrzelać na miejscu każdego, komu udowodni się dezercję”. Na masową skalę tego nie praktykowano, bo po pierwsze, rozstrzelano by co najmniej połowę armii, a po drugie, pojawiłyby się w jeszcze większym stopniu problemy z amunicją. Niemniej do rozstrzeliwań dochodziło, w tym także dekowników udających chorych. To tak dla przykładu i refleksji. Rozstrzeliwano również tych, którzy pomagali zbiegłym. Sądy polowe, zwane trybunałami rewolucyjnymi, pracowały pełną parą, walcząc z „epidemią bojkotu wojska”. Nie przewidywano odwołania od wyroku, który zresztą nie wymagał zatwierdzenia i musiał być wykonany w ciągu dwudziestu czterech godzin. Od szczebla dywizji poczynając, powołano komisje do spraw zwalczania dezercji. „Armii – pisał Trocki – nie zbuduje się bez represji. Masy ludzi nie da się poprowadzić na śmierć, jeśli dowódcy w swoim arsenale nie mają kary śmierci”. Represje stały się ważnym składnikiem wychowania. Wiosną 1920 roku do wojska zaczęli powracać dezerterzy, gdyż zagwarantowano im nietykalność; powróciło ich około miliona. Dzięki temu – a także dzięki dodatkowym poborom oraz wcieleniu 280 tysięcy członków partii komunistycznej – 1 sierpnia 1920 roku liczebność armii sięgnęła pięciu milionów, ale tylko jeden na ośmiu–dziesięciu żołnierzy mógł być uznany za bojca walczącego na froncie. W armii służyły na równi z mężczyznami kobiety ochotniczki, między innymi w Konarmii Budionnego. Izaak Babel pisał o nich w dzienniku z roku 1920:

      Kobiety szarżują, kurz, tętent, szable w dłoń, bluzgają przekleństwa, a one z zadartymi spódnicami mkną na samym przedzie, zakurzone, cycate, same kurwy, ale towarzyszki i kurwy, dlatego właśnie, że towarzyszki, to najważniejsze, СКАЧАТЬ