Someone new. Laura Kneidl
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Someone new - Laura Kneidl страница 20

Название: Someone new

Автор: Laura Kneidl

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Книги для детей: прочее

Серия:

isbn: 978-83-7686-912-4

isbn:

СКАЧАТЬ mi za mieszkanie, a ja miałam uczestniczyć w towarzyskich spotkaniach z ich znajomymi. Nie chciałam zrywać tej umowy już w pierwszym miesiącu, choć dobrze wiedziałam, że wieczór będzie bardzo nudny: powierzchowne rozmowy o niczym plus narzekanie i rozmowy o polityce i gospodarce, przy czym jedyne cyfry, które ja mogłam podać, to zyski z ekranizacji moich ulubionych komiksów.

      Oczywiście miałam rację. Wieczór był męczący, tak jak myślałam, ale przynajmniej znajomi rodziców pamiętali o tym, że nie jem ani mięsa, ani ryb i zamówili dla mnie wegetariańskie kanapki.

      Zanim stamtąd wyszłam, poprosiłam o zapakowanie kilku kanapek, co zostało przyjęte krzywymi spojrzeniami, ale było mi wszystko jedno. To jedzenie nie było dla mnie. Po powrocie do domu nie poszłam od razu do siebie, tylko stanęłam przed drzwiami sąsiadów, zza których dobiegała ezoteryczna muzyka, i zapukałam. Muzyka ucichła, drzwi się otworzyły.

      – Hej, dlaczego już… – Na mój widok Cassie urwała w pół zdania. Rude włosy związała w niedbały kok i upięła je wysoko. Miała na sobie za duży szary sweter, który chyba należał do Maurice’a, a na niej wyglądał jak sukienka, i czarne legginsy. – O, cześć, Micah. Myślałam, że to Auri.

      – Nie. Mimo to mogę wejść? – zapytałam z pełnym nadziei uśmiechem i wyciągnęłam plastikową torbę z kanapkami. – Byliście tacy rozczarowani, że Julian już nie przynosi przekąsek, więc ja zadbałam o zaopatrzenie.

      – Świetnie, bo umieram z głodu! – Cassie wyrwała mi torbę z ręki i poszła z nią do kuchni.

      Odebrałam ten entuzjazm jako zaproszenie, weszłam do mieszkania i zamknęłam za sobą drzwi. Zdjęłam szpilki i kiedy w końcu pozbyłam się tych niewygodnych butów, z trudem powstrzymałam się od błogiego westchnienia. Ktokolwiek zaprojektował te buty, musiał nienawidzić stóp.

      – Czemu jesteś tak elegancko ubrana? – zapytała Cassie i obejrzała mnie od góry do dołu, nakładając jedzenie na talerz. – Wracasz z randki?

      – Nie, z obiadu u znajomych rodziców – odpowiedziałam rzeczowo.

      – Wow, wygląda na to, że świetnie się bawiłaś.

      – To po prostu nie są moje klimaty.

      Dyskretnie rozglądałam się za Julianem, ale chyba nie było go w domu. Tak jak się spodziewałam, replika zniknęła już ze stołu, a na miejscu kolorowych tkanin leżały nietknięte jeszcze materiały w różnych odcieniach brązu. Przy maszynie do szycia stała zapalona lampka, obok filiżanka z herbatą.

      Cassie wskazała na kanapki.

      – Chcesz trochę?

      – Nie, dzięki, już jadłam – odpowiedziałam. Obserwowałam Cassie, która wyciągnęła z szuflady czarną teczkę. Wyjęła stamtąd coś, co wyglądało jak śrubokręt soniczny z Doktora Who, ale okazało się strzykawką. Przypomniało mi się, że Auri mówił coś o diabetologu. Najwyraźniej Cassie miała cukrzycę. Przekręciła coś w strzykawce, a potem z całkowitym spokojem wbiła sobie cienką igłę w brzuch. Zadrżałam i odwróciłam się. Nienawidzę zastrzyków.

      – Gdzie Auri i Julian? – zapytałam.

      – Auri jest na treningu piłki nożnej, a Julian… Nie mam pojęcia gdzie. W pracy? – Jej odpowiedź zabrzmiała jak pytanie.

      – Kiedy wróci?

      – Kto? Auri czy Julian?

      – Julian.

      Cassie wyciągnęła igłę, po czym usiadła na stołku przy kuchennej witrynie. Trzymała rękę nad talerzem z kanapkami, jakby nie mogła się zdecydować, którą zjeść najpierw.

      – Nie wiem. Byliście umówieni? – Wzięła kawałek z łososiem.

      – Nie. Chciałam go tylko o coś zapytać – odpowiedziałam z lekceważącym machnięciem ręki. Starałam się nie dać po sobie poznać, że jestem rozczarowana. Miałam nadzieję, że w końcu uda nam się zamienić kilka słów. Wydawało mi się, że wprawdzie nie ma mi za złe tego, co się stało, ale że powinniśmy o tym porozmawiać. By zmienić temat wskazałam na maszynę do szycia.

      – Nad czym teraz pracujesz? Nad kostiumem Tauriel?

      – Tak i nie. To kostium elfa, ale nie jestem Tauriel. Mamy własne postacie – powiedziała Cassie i zjadła całą kanapeczkę na raz.

      – Aha. – Przypomniałam sobie to, co mówił Auri. – Czyli to jest kostium LARP?

      – Mhhm – mruknęła z pełnymi ustami.

      Klapnęłam na sofę.

      – Kim będziesz?

      Na twarzy Cassie pojawił się szeroki uśmiech. Widziałam, że cieszy ją moje zainteresowanie i że w swoje hobby wkłada mnóstwo serca. Pasjonowała się tym, tak jak ja powieściami graficznymi i rysowaniem.

      – Maylin, uzdrowicielką. Gdy była dzieckiem, jej ojciec poległ na wojnie, a matka zmarła siedem lat później z powodu nieznanej choroby, którą stara się wykryć Maylin. Jest na zabój zakochana w Gorwinie, synu przywódcy, ale na drabinie społecznej stoi daleko za nim, a poza tym on ma się ożenić z inną.

      – Uuu, zakazana miłość. – Zatarłam ręce. – Niech zgadnę: Gorwinem jest Auri?

      Cassie przygryzła dolną wargę i z zakłopotaniem kiwnęła głową.

      Dlaczego mnie to nie zdziwiło?

      – A Gorwin odwzajemnia miłość Maylin?

      – Nie wiem, ale ciągnie go do niej, to pewne. Właściwie powinien spędzać święto przesilenia słonecznego z Valerii, ale spędził je z Maylin. Rozmawiali godzinami, a na pożegnanie ją pocałował.

      Cassie miała zaróżowione policzki. Tak bardzo przejęła się tą historią, że całkowicie zapomniała o jedzeniu.

      – Co się stało potem? – zapytałam z zaciekawieniem. Czerwone policzki Cassie wskazywały na coś nieprzyzwoitego.

      Westchnęła ciężko.

      – Przeszkodził im Dordan, doradca ojca Gorwina.

      – O nie. – Skrzywiłam się. – Powiedział dowódcy, że widział ich razem?

      – Tego jeszcze nie wiemy, ale pewnie niedługo się to wyjaśni – powiedziała Cassie niepewnym głosem, tak jakby w grę rzeczywiście wchodziło jej uczucie do Auriego. – W weekend będzie kolejne przedstawienie. Zaczynamy w piątek wieczorem.

      – Musisz mi koniecznie powiedzieć, co się wydarzy.

      – W poniedziałek. Na LARP-ie zabronione jest używanie telefonów.

      – Szkoda, bo to brzmi naprawdę ciekawie. Gdyby to była powieść graficzna, przeczytałabym ją.

      – Powieść graficzna? A więc takie rzeczy lubisz?

      Kiwnęłam głową.

      – I СКАЧАТЬ