Someone new. Laura Kneidl
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Someone new - Laura Kneidl страница 13

Название: Someone new

Автор: Laura Kneidl

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Книги для детей: прочее

Серия:

isbn: 978-83-7686-912-4

isbn:

СКАЧАТЬ się spodziewała.

      – Co zrobił?

      – Nic – powtórzyłam. – Byłam mu całkowicie obojętna.

      – Ale to chyba dobrze, prawda?

      – Nie, niedobrze. – Znalazłam klucze przyczepione do breloczka z motywem z Zielonej latarni. Świecił w ciemności, więc łatwo było go znaleźć w torebce. Był to jedyny powód, dla którego kupiłam ten brelok, bo film był katastrofalny. – Gdyby to mnie zwolniono przez niego, byłabym wściekła.

      – Ale przecież ty nigdy nie miałaś pracy.

      Przewróciłam oczami.

      – Czysto hipotetycznie.

      – Może nie lubił pracować w kateringu.

      – Nikt nie lubi pracować dla takich ludzi jak moi rodzice – powiedziałam i otworzyłam drzwi. – Chodziło tylko o pieniądze, sam to zresztą przyznał. Potrzebuje ich na kota, więc chyba nagle nie powinno być mu wszystko jedno, co nie?

      – Może nie jest pamiętliwy. Było, minęło.

      Weszłam na klatkę schodową i zamknęłam szybko drzwi, żeby gorące powietrze późnego lata nie wdarło się do chłodnego wnętrza. W zamyśleniu przyglądałam się skrzynkom pocztowym, przed którymi rano staliśmy z Julianem i jeszcze raz odtwarzałam w myślach to spotkanie.

      – Jest pamiętliwy.

      – Ach tak?

      – Tak – potwierdziłam i otworzyłam skrzynkę na listy, ale w środku znalazłam tylko ulotkę dostawcy pizzy. – Musiałabyś go zobaczyć na przyjęciu u moich rodziców. Zachowywał się miło i szarmancko, podzielił się ze mną kanapką, całkiem inaczej niż dziś rano. Był chłodny i nieobecny, jakby wtedy nie żartował sobie z mojej bielizny. Dlaczego nagle zachowuje się całkiem inaczej, jeśli nie z tego powodu?

      – Mówię to niechętnie, ale może wtedy tak się zachowywał, bo wiedział, kim jesteś i chciał po prostu wykonać swoją robotę?

      – Mówiąc mi, jaki kolor bielizny lubi?

      Lilly nie odpowiedziała od razu, tylko milczała przez chwilę znacząco, co miało dać mi do zrozumienia, że to, co za chwilę powie, raczej mi się nie spodoba.

      – Dlaczego to jest dla ciebie takie ważne?

      – Nie jest dla mnie ważne.

      Lilly prychnęła.

      – Kłamczucha. Totalnie cię to wciągnęło.

      – Robię różne rzeczy z pasją.

      – Mhm – mruknęła znacząco. – Z pasją zakochałaś się w Julianie.

      – Wcale nie – zaprzeczyłam.

      Zgoda, zainteresowałam się nim na imprezie, ale to nie ma nic do rzeczy. Chciałam mu pomóc i wszystko zepsułam. Nawet bardzo. Powinnam go była wtedy bronić przy mamie, zamiast przyglądać się w milczeniu, jak go wyrzuca. To ja wpędziłam Juliana w tarapaty i zostawiłam w potrzebie, tak samo jak zostawiłam Adriana. Wprawdzie nie można porównywać utraty pracy do wyrzucenia z domu rodzinnego, ale w obu przypadkach dałam ciała. Za bardzo bałam się rodziców, żeby coś zrobić. Nie chciałam jednak taka być. Chciałam być silna. Mieć kręgosłup moralny. Robić to, co trzeba. Nie mogłam jednak cofnąć czasu ani tego, co zrobiłam, a ściślej mówiąc tego, czego nie zrobiłam. Jedyne, co mi pozostało, to naprawić błędy, o ile Julian mi na to pozwoli i o ile znajdę Adriana.

      Następnego ranka obudziła mnie melodia ze ścieżki dźwiękowej do Wonder Woman. Ziewając, przewróciłam się na materacu na podłodze i przysłuchiwałam się muzyce z Amazons of Themyscira.

      Zamrugałam, żeby pozbyć się resztek snu, i odzyskałam jasność spojrzenia. Nie wstawałam jeszcze. W zamyśleniu wpatrywałam się w sufit, nie czułam żadnej motywacji do rozpoczynania tego dnia, w którym czekała mnie tylko seria kolejnych nudnych wykładów. Jedyny jasny punkt to obiad z Alizą. Ale żeby go zjeść, właściwie nie musisz iść na wykłady, szeptał jakiś podstępny głos w mojej głowie. Posłuchałam go w pierwszym dniu semestru i poszłam na wagary. Pokusa, żeby zrobić to znowu, była wielka, nie studiowałam jednak przecież dla siebie, tylko dla Adriana i rodziny. Muszę o tym pamiętać. Gorsze od niestudiowania prawa było tylko nieukończenie prawa. Rodzice tak by się wstydzili przed przyjaciółmi i partnerami biznesowymi, że przestaliby się do mnie odzywać. Jak miałabym ich przekonać do Adriana, skoro nie wierzyliby nawet we mnie.

      Ta frustrująca w gruncie rzeczy myśl zmusiła mnie do wstania. Wygrzebałam się z pościeli, wyłączyłam budzik w komórce i otworzyłam jedną z moich playlist. Od razu przywitała mnie stara rockowa piosenka. Podskakując niezgrabnie do gitarowych rytmów, podreptałam do łazienki, omijając kartonowe pudła. Najpierw toaleta, potem mycie zębów, a na koniec prysznic. Myłam w spokoju włosy, a myśli znowu same z siebie wędrowały do Juliana. Lilly uważa, że powinnam po prostu zapomnieć o całej sprawie, ale nie potrafię. Gdybyśmy spotkali się z Julianem przypadkiem gdzieś na ulicy, może nie obchodziłaby mnie jego reakcja, ale przecież jesteśmy sąsiadami. Mieszkamy drzwi w drzwi i nie chcę, żeby ta sprawa została między nami na następne lata, zwłaszcza gdybym zaprzyjaźniła się z nim, Cassie i Aurim.

      Owinęłam się ręcznikiem i wyszłam spod prysznica. Lustro zaparowało. Przetarłam je ręką i spojrzałam na moje zamglone odbicie. Mokre włosy przyklejały mi się do policzków. Spryskałam je czymś, co dostałam od mamy na urodziny, i zaczęłam je czesać i suszyć. Na koniec wyprostowałam grzywkę. Zwykle nosiłam ją przyciętą bardzo krótko, ale teraz sięgała mi aż do brwi. Kiedy wszystkie kosmyki były już na swoich miejscach, utrwaliłam fryzurę lakierem. W sypialni wyjęłam z walizki czarne jeansy i czerwoną koszulkę z motywem z Flash. Kiedy się ubrałam, poszłam do kuchni zrobić śniadanie.

      Jadłam płatki ze słodkim mlekiem owsianym i przeglądałam różne rzeczy w telefonie. Weszłam na Instagram Alizy i zostawiłam tam parę serduszek. Wysłałam wiadomość do Lilly (Jak się czuje Link?) i do Adriana (Cześć, Łosiu!). Może wnerwiały go ciągłe esemesy ode mnie, ale jeśli chce, żebym przestała je wysyłać, musi mi to powiedzieć.

      Lilly odpisała od razu: Niestety nadal chory ;(

      Ja: Biedne dziecko. Ucałuj go ode mnie.

      Lilly: Ucałuję.

      Wysłałam jej jeszcze serduszko, a potem dołożyłam sobie porcję płatków. Normalnie wykorzystałabym ten czas, żeby obejrzeć jakiś film na YouTubie albo przejrzeć komiks, ale przyłapałam się na tym, że czekam w ciszy z nadzieją, że usłyszę, jak Julian wychodzi z domu – o ile od dawna już nie był na kampusie albo nadal nie spał. Chciałam z nim porozmawiać, nie wiedziałam jednak, jak to zrobić. Wydawało mi się, że zręczniej będzie się „przypadkowo” spotkać w korytarzu niż zapukać do jego drzwi i w mniejszym czy większym stopniu go zaskoczyć. Czułby się zobowiązany do zaproszenia mnie do środka, a ja w żadnym wypadku nie chciałam go do niczego zmuszać.

      W tej samej chwili usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi.

      Szybciej skoczyłabym na równe nogi chyba tylko wtedy, СКАЧАТЬ