Dzieci zapomniane przez Boga. Graham Masterton
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Dzieci zapomniane przez Boga - Graham Masterton страница 7

Название: Dzieci zapomniane przez Boga

Автор: Graham Masterton

Издательство: PDW

Жанр: Зарубежные детективы

Серия: horror

isbn: 9788381887687

isbn:

СКАЧАТЬ powietrzem.

      Akurat ścierała tłuszcz z rękawic, kiedy odniosła wrażenie, że na szczycie zatoru widzi jakiś ruch. Nie przejęła się tym – prawie na pewno był to szczur. W gruncie rzeczy dziwiła się, że aż do tej pory nie natrafiła tutaj na żadnego szczura. Przecież w kanałach aż się od nich roiło, szczególnie w pobliżu brył tłuszczu, którym łakomie się żywiły.

      Nie, pomyślała. To był tylko cholerny szczur. Już miała się odwrócić, kiedy w szczelinie pojawiła się twarz, biała jak mleko.

      Gemma zastygła w bezruchu, wbijając w nią wzrok. Ciarki przebiegły jej po plecach, jakby pod jej kombinezon ochronny wpełzły stonogi. Otworzyła usta, nie zdołała jednak wydobyć z nich ani jednego słowa.

      To była twarz bardzo małego dziecka, ale dziecka z rozciągniętą głową, o wąskiej czaszce i wydłużonych ludzkich rysach. Miało czarne, lśniące, blisko siebie osadzone oczy pozbawione tęczówek, bardzo szerokie nozdrza i usta wygięte w dół, jakby było bliskie płaczu. Nie miało włosów, a jego skóra opalizowała tak samo jak zgromadzony dookoła niego tłuszcz.

      Gemma nigdy w życiu nie widziała czegoś równie potwornego, nawet w kanałach ściekowych. Jej przerażenie potęgował fakt, że dziwna zjawa nie okazywała agresji, w przeciwieństwie do szczurów, zwłaszcza tych, które znalazły się w sytuacji bez wyjścia. Ale zarazem nie sprawiała wrażenia, że się Gemmy boi. Po prostu wpatrywała się w nią z upiornym zainteresowaniem, jakby zastanawiała się, kim ona jest i co tutaj robi.

      Po długiej chwili Gemma zdołała wreszcie powiedzieć chrapliwym głosem:

      – Newton.

      Młody człowiek zbliżał się już do włazu, więc musiała zawołać głośniej, aby ją usłyszał:

      – Newton!

      Zatrzymał się i odwrócił, ale biała twarz w tej samej chwili zniknęła. Z sercem bijącym jak szalone Gemma podeszła bliżej i ostrożnie zajrzała do szczeliny. Czołówka pozwoliła jej dostrzec, że w głębi otworu coś się porusza – coś bladego i lśniącego, coś, co przez ułamek sekundy wiło się tak, jakby miało macki. Jednak zaraz potem widziała już tylko korzenie drzew, postrzępiony biały tłuszcz i porwane wstęgi papieru toaletowego.

      – O co chodzi, Gem? – zapytał Newton. Miał, jak to nazywała Gemma, „minę Eddiego Murphy’ego” – był niby poważny, zafrasowany, lecz w każdej chwili gotowy wybuchnąć sarkastycznym śmiechem. – Wyglądasz, jakbyś przed chwilą zobaczyła ducha.

      – Coś tam jest. Coś żywego. I zanim powiesz, że szczur, nie, to nie jest szczur.

      – Jeśli nie szczur, to może aligator?

      – Do diabła, o czym ty mówisz? Jaki aligator?

      – Co prawda nie słyszałem o aligatorach w Londynie, ale zdarza się to w Ameryce, prawda? Ludzie kupują małe aligatorki jako zwierzątka domowe, a kiedy się nimi znudzą, spuszczają je w kiblach. Słyszałem o takich, które w kanalizacji rozrosły się do ogromnych rozmiarów.

      – Newton, to nie był aligator. Nie ma mowy. To był raczej… sama nie wiem. To bardziej przypominało dziecko.

      – Co? Dziecko w kanale ściekowym? Za Chiny nie mogłaś tu widzieć dziecka. Przede wszystkim w jaki sposób by się tutaj dostało? No, chyba że ktoś by je spuścił w toalecie.

      – Nie wiem. Po prostu wyglądało jak dziecko, i tyle. Tyle że jego głowa była długa i cienka. Cholernie mnie przestraszyło.

      – No i nic dziwnego, kanały ściekowe są trochę jak gabinet strachu.

      Gemma jeszcze raz zajrzała do szczeliny, ale czymkolwiek była zjawa o białej twarzy, i tak pochłonęła ją już ciemność. Przez chwilę zastanawiała się, co robić – może powinna zawołać ludzi z łopatami, żeby zaczęli kopać w tłuszczu i żeby spróbowali wydobyć z niego dziwną istotę? Bo gdyby użyli wody pod wysokim ciśnieniem, prawdopodobnie by ją zabili.

      Po chwili pomyślała jednak: nie bądź śmieszna, to nie mogło być dziecko. Żadne dziecko nie mogłoby żyć z takimi deformacjami, a poza tym czym odżywiałoby się w tych ściekach? Gemma, prawdopodobnie masz omamy wywołane nadmiarem metanu i niedostatkiem tlenu. Już ci się to przecież zdarzało. Pamiętasz, jak w Blackteath wydawało ci się, że słyszysz w tunelach kobiece głosy wykrzykujące twoje imię, albo jak wpadłaś w panikę, bo sądziłaś, że za chwilę runie na ciebie strop kanału? Teraz dopadło cię coś podobnego. Może tylko w trochę innej formie.

      – Dobra, idziemy stąd – oznajmiła Newtonowi. – Chyba zaczynam po prostu świrować, i tyle.

      1 Crane (ang.) – żuraw (przyp. tłum.). [wróć]

      2 Samuel Taylor Coleridge, Kubla chan, przeł. Stanisław Kryński (przyp. tłum.). [wróć]

      4

      Doktor Macleod wpatrywał się w fotografię przez niemal dziesięć minut, zanim doktor Symond wreszcie zapytała:

      – No i? Co z tym zrobimy? – Po chwili wahania dodała: – Proszę pana?

      Macleod wziął głęboki oddech i powoli wypuścił powietrze z płuc. Tak samo się zachowywał, kiedy musiał powiedzieć jakiejś matce, że urodziła martwe dziecko.

      – Będę z tobą całkowicie szczery, Caroline. Nie mam pojęcia. Czy ono może przeżyć poza organizmem matki? Czy w ogóle może przeżyć? A jeśli będzie żyło, módlmy się dla jego dobra, żeby tak się nie stało, to co je czeka w przyszłości?

      Doktor Bhaduri spoglądał na zdjęcie płodu ponad ramieniem doktora.

      – Trudno powiedzieć, czy to chłopiec czy dziewczynka.

      – Trudno powiedzieć, czy to w ogóle jest człowiek – sprecyzował doktor Macleod. – Cóż, oczywiście to musi być człowiek, skoro został poczęty w macicy tej nieszczęsnej kobiety. Wydaje się, że ma mózgi, kręgosłup, ale jego ciało jest straszliwie niedorozwinięte. No i te wszystkie kończyny. Myślę, że pytanie o płeć nie ma w tym przypadku znaczenia. Ten stwór nigdy nie będzie decydował, czy nosić spodnie czy sukienki, prawda? – Na chwilę umilkł. – Przepraszam. To było trochę nie na miejscu. Jednak w trakcie mojej dwudziestosiedmioletniej praktyki nigdy nie miałem do czynienia z niczym podobnym. A przecież widywałem już naprawdę zdeformowane płody, wierzcie mi. Ale w porównaniu z tym bracia syjamscy to bułka z masłem.

      Duncan, anestezjolog, pchnął podwójne drzwi wahadłowe i wszedł do sali przedoperacyjnej. Był łysy, a biały fartuch z trudem opinał jego wielki brzuch. Bardziej przypominał СКАЧАТЬ