Название: Dzieci zapomniane przez Boga
Автор: Graham Masterton
Издательство: PDW
Жанр: Зарубежные детективы
Серия: horror
isbn: 9788381887687
isbn:
– Dobry wieczór – powiedział Jerry. – Co my tu mamy?
– Wszystko wskazuje na sprzeczkę – odparł policjant. Pociągnął nosem i wyjął z kieszeni notes. – Ofiara to Attaf Hiradż, lat dwadzieścia jeden. Podejrzany nazywa się Rusul Goraja, dwadzieścia trzy lata. Jest w szatni. Obaj są członkami klubu karate Kun’iku. Według ich instruktora wieczorem się o coś cholernie posprzeczali i w końcu zaczęli walczyć ze sobą jak wściekłe psy.
– Rozumiem. A czy ten instruktor wie przypadkiem, o co im poszło?
Policjant pokręcił głową.
– Wydaje mu się, że o dziewczynę, z którą obaj się spotykali, ale nie jest tego pewien, ponieważ obaj powtarzali tylko ogólniki, takie jak „jesteś skończony” czy „jesteś śmieciem”, i przeklinali jak najęci.
– Medyk sądowy?
– Powinien być na miejscu za jakieś dziesięć minut.
– Jacyś świadkowie?
– Tam czekają. Zgarnęliśmy pięciu. Wszyscy widzieli, jak podejrzany dźga nożem ofiarę. Paru próbowało go powstrzymać, ale zagroził, że zabierze się także do nich. Dopiero kiedy chciał stąd odejść, jeden ze świadków pobiegł za nim i zadał mu cios karate w jaja. Wtedy skoczyli na niego także pozostali i odebrali mu nóż.
– Rozumiem, dzięki – powiedział Jerry. – Zaraz sobie z nimi porozmawiamy. Najpierw jednak powinniśmy zamienić kilka słów z nożownikiem. Jeżozwierzu, idziesz ze mną?
Mallett wpatrywał się w ekran swojego iPhone’a.
– …Co? Jasne. Tak. Musiałem napisać do Margot, że spóźnię się na kolację.
Weszli do klubu karate i wspięli się po stromych schodach na pierwsze piętro. Zanim dotarli do szatni, Jerry wyczuł w powietrzu zapach maści rozgrzewającej Tiger Balm – kamforę i mentol – maskujący odór stęchlizny i potu.
Szatnia była długa i wąska, a wzdłuż ścian wisiały wilgotne stroje do karate i torby sportowe. Podejrzany siedział na ławce w kącie, skuty kajdankami. Dwaj śmiertelnie znudzeni policjanci stali przy nim z rękami skrzyżowanymi na piersiach. Kiedy zobaczyli Jerry’ego i Malletta, jeden z nich złapał podejrzanego za łokieć i postawił na nogi.
– Dobry wieczór, panowie – powiedział Jerry. Nie musiał się przedstawiać. Ci policjanci także pracowali na komisariacie w Tooting. – A więc to jest nasz Mackie Majcher? Jak się nazywasz, kolego?
Podejrzany miał trochę ponad sto siedemdziesiąt centymetrów wzrostu, ale był muskularny, miał grubą szyję z ciemnymi znamionami i nabite bicepsy typowe dla kogoś, kto codziennie odwiedza siłownię. Włosy splótł w cienkie warkoczyki zaczesane rządkami do tyłu, a w uszy wpiął srebrne pierścienie. Jerry uznał, że chłopak jest spektakularnie brzydki, jego twarz wyglądała tak, jakby przez cały czas była przyciśnięta do szyby. Wciąż był ubrany w luźne białe keikogi, upstrzone na lewym ramieniu zaschniętą krwią; kształt plamy przywodził na myśl obrazy Jacksona Pollocka. W jego oddechu wyczuwało się słodkawy zapach owoców, więc Jerry doszedł do wniosku, że chłopak opił się leanem, mieszanką syropu na kaszel i kodeiny. Niektóre dzieciaki zwykły pijać trzy lub cztery butelki tej mikstury tygodniowo, albo i więcej, jeżeli tylko było je na to stać.
– Zasłużył na to – odezwał się chłopak, wyzywająco unosząc głowę.
– Tak się nazywasz, kolego? Zasłużył Nato?
– Nie, brachu. Rusul jestem. Chciałem powiedzieć, że Attaf sam się prosił, żeby go dziabnąć.
– Rusul? A nazwisko? – zapytał Jerry spokojnym tonem, jakiego używał podczas przesłuchań. – Ile masz lat, Rusul? I gdzie mieszkasz?
– Rusul Goraja. Dwadzieścia trzy lata. Zamieszkały w Sumner House pod numerem 79.
– Sam mieszkasz czy z rodzicami?
– Ze starymi, brachu. Nie mam hajsu na swoje.
– Kim ty jesteś? Gudźarati?
– Zgadza się.
Jerry nie musiał pytać Rusula, dlaczego – chociaż jest Pakistańczykiem – często używa jamajskich wyrażeń. Tak mówiły właściwie wszystkie dzieciaki mieszkające na przedmieściach Londynu. W pokoju odpraw na komisariacie w Tooting wisiał nawet plakat z listą slangowych słów, którymi posługują się młodzi ludzie, wciąż uaktualnianą. Chociaż Rusul „robił się na giganta” – pracował nad mięśniami – wciąż był „urodem” albo „dwójką”, co oznaczało, że jest brzydki: mógł dostać tylko dwa punkty na dziesięć możliwych.
– Przyznajesz więc, że zasztyletowałeś Attafa?
– Jak mówiłem, zasłużył na to. Gość był winny morderstwa, no to wymierzyłem mu sprawiedliwość, tak jakby to zrobił sąd, więc spoko loko. Chociaż sąd tylko by go wsadził do ciupy.
– Attaf kogoś zabił?
– Zamordował dziecko, nie?
– Czyje dziecko?
Rusul miał odpowiedzieć, ale nagle zacisnął usta i jego pierś zaczęła unosić się i opadać, gdy wziął kilka głębokich oddechów. Jerry obserwował, jak nagle opuszcza go cwaniacka buta, a na twarzy pojawia się wyraz ogromnego bólu. Rusul złożył skute dłonie i w jego oczach pojawiły się łzy.
– Moje dziecko, brachu! Moje!
– Attaf zabił twoje dziecko? Jak? Kiedy? Dlaczego nie powiadomiłeś o tym policji?
– Bo te świnie i tak nic by nie zrobiły!
– Dlaczego nie?
– Bo nie zwijają nikogo za aborcję! Chodziłem z Dżoją już prawie rok, aż tu pojawił się ten Attaf i mi ją zabrał. Ale wtedy się okazało, że Dżoja będzie miała ze mną dziecko. To musiało być moje dziecko, bo w ciąży była już od sześciu tygodni, a z Attafem zadawała się niecały miech.
– Zatem postanowiła przerwać ciążę, tak?
– Attaf znał lekarkę w Brockley i ona dała Dżoi tabletki. A przecież to jest jak morderstwo, co nie? Kiedy pomagasz w zabiciu kogoś, to jest tak samo, jakbyś sam zabijał, dobrze gadam?
– I to według ciebie usprawiedliwia zasztyletowanie Attafa? Uznałeś, że jest mordercą, więc jeśli go zabijesz, ujdzie ci to na sucho?
– A może się spodziewałeś, że dostaniesz za to medal? – wtrącił Mallett. – Albo happy meal w McDonaldzie za darmo przez rok? Co za bałwan.
Jerry popatrzył na dwóch umundurowanych policjantów i pokręcił głową. Po chwili powiedział:
– Rusulu Goraja, aresztuję cię za zamordowanie СКАЧАТЬ