Dzieci zapomniane przez Boga. Graham Masterton
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Dzieci zapomniane przez Boga - Graham Masterton страница 5

Название: Dzieci zapomniane przez Boga

Автор: Graham Masterton

Издательство: PDW

Жанр: Зарубежные детективы

Серия: horror

isbn: 9788381887687

isbn:

СКАЧАТЬ których znalazł się Ken, instruktor karate, były oficer SAS, który służył w Iraku. Wszyscy zeznali mniej więcej to samo. Rusul i Attaf przez cały wieczór krążyli wokół siebie nawzajem jak rozwścieczone pumy, bezustannie obrzucali się obelgami, a kiedy już wybuchła bójka, była tak gwałtowna, że Ken rozdzielił ich, żeby żaden nie odniósł poważniejszych obrażeń. Ale później, kiedy Attaf wyszedł na ulicę, Rusul pobiegł za nim z nożem, pchnął go na wiatę przystanku autobusowego i zaczął szaleńczo dźgać w klatkę piersiową i brzuch.

      – I z tego, co panu wiadomo, chodziło im o tę dziewczynę, Dżoję? – zapytał Jerry.

      – Tak – odparł Ken. – Od czasu do czasu przychodziła do klubu z Attafem. Ładna dziewczyna, jeśli chce pan wiedzieć. Nie wiem jednak, co widziała w Rusulu. Jest dobrze zbudowany, to trzeba mu przyznać, ale sam pan widział, ma twarz jak worek z ziemniakami.

      – Nie wie pan może, gdzie ta Dżoja mieszka? Jeśli nie, trudno. Sprawdzimy telefon Attafa i tak czy inaczej do niej dotrzemy.

      – Albo Rusul powie nam na torturach, gdzie jej szukać – wtrącił Mallett.

      – Ta dziewczyna chyba mieszka w Streatham. Nie wiem gdzie dokładnie.

      – Jej ojciec ma przy High Road w Streatham delikatesy z żywnością halal – powiedział jeden z młodych ludzi, świadków morderstwa.

      – Doskonale, to nam zawęża poszukiwania do jakichś dwudziestu miejsc – stwierdził Jerry. – Dzięki.

      Zapisali nazwiska i adresy wszystkich świadków. Tymczasem wreszcie przybyli technicy i zaczęli krążyć w niebieskich kombinezonach wokół miejsca zbrodni, fotografując zwłoki oraz otaczające je lepkie plamy krwi na trotuarze. Jerry i Mallett odczekali, aż wykonają wstępne czynności, a sanitariusze zabiorą ciało zamordowanego do karetki.

      Mallett wypalił pół papierosa i niespodziewanie zaczął tak intensywnie kaszleć, że musiał kilkakrotnie uderzyć się otwartą dłonią w pierś. Pomogło mu to na tyle, że zdołał wypluć do rynsztoka mnóstwo flegmy.

      – Może przerzucisz się na e-papierosy? – zasugerował Jerry.

      – I co? Miałbym nimi śmierdzieć jak ciota? Daj spokój.

      Karetka z ciałem Attafa odjechała. Kierowca nie włączył syreny ani niebieskich świateł na dachu.

      – Wypijemy po piwku, zanim pójdziemy na dołek? – zaproponował Jerry.

      Mallett popatrzył na niego.

      – Cholera, czytasz w moich myślach.

      3

      – Wiemy już, na czym polega problem – powiedziała Gemma, kładąc na biurku Martina biały kask i rozpinając zamek błyskawiczny kombinezonu ochronnego. – I obawiam się, że nie będziesz zadowolony.

      – Nie zostałem inżynierem sanitarnym po to, żebym w pracy był zadowolony, Gem – odparł Martin, spoglądając z niesmakiem na kask, jakby mógł zainfekować jego papiery porozkładane na biurku. – Zadowolenie z życia dają mi inne pasje. Głównie gra w squasha. Albo kolekcjonowanie box setów. Możesz mi więc powiedzieć wszystko, co najgorsze.

      Gemma podeszła do wielkiej mapy Londynu umieszczonej na ścianie gabinetu Martina. Wskazała czerwoną linię przebiegającą przez Peckham z południowego wschodu na północny zachód.

      – Mamy problem z bryłą tłuszczu, która blokuje główny kanał ściekowy Earl stąd, tuż za Peckham Road, dotąd….

      – Powiedz mi, że żartujesz. Jak duża jest ta bryła?

      – O połowę mniejsza od tej z Whitechapel, ale ma przynajmniej sto trzydzieści metrów długości i według moich szacunków waży sporo ponad sto ton.

      – Co za gówno.

      – Tak, gówno oczywiście też tam jest, ale również i inne składniki. Głównie tłuszcz kuchenny, ale też nawilżane chusteczki, tampony, kondomy i patyczki kosmetyczne. Poza tym znaleźliśmy też dopiero co narodzone szczeniaki, które jakiś miłośnik zwierząt spuścił w toalecie.

      Martin podniósł się z krzesła i stanął przed mapą obok Gemmy. Miał falujące ciemne włosy i był bardzo przystojny, jak główny bohater z seriali wyświetlanych na Netflixie. Dzisiaj miał na sobie ciemnografitową marynarkę z chusteczką wystającą z kieszeni na piersiach i krawatem w tureckie wzory. Ubierał się elegancko, ponieważ niedawno powierzono mu stanowisko kierownika operacyjnego w Crane’s Drains i czuł ciężar swojej nowej władzy sprawowanej nad inżynierami, którzy pracowali w kanałach ściekowych na długo przed jego przyjściem na świat.

      Gemma, która stała obok niego w kombinezonie ochronnym, była drobną kobietą. Miała jasne włosy spięte w kok i twarz o kształcie serca, a także duże brązowe oczy i lekko wydęte wargi. Kiedy była młodsza, chciała zostać pielęgniarką, ale pewnego dnia w liceum jej klasa zwiedzała wiktoriańskie kanały ściekowe i ten skomplikowany, ukryty świat mieszczący się pod ulicami Londynu zafascynował ją – niekończące się kilometry tuneli, komory, drabiny i tajne drzwi. Przypominał jej powieść Wehikuł czasu, w której szkaradni Morlokowie pracowali w ciemnościach pod ziemią, a zwiewni Elojowie tańczyli radośnie w ciepłych promieniach słońca.

      – Tak więc… dowiedziałaś się, co jest przyczyną zatoru? – zapytał Martin.

      – Korzenie drzew, na pierwszy rzut oka. Właśnie tam, na skrzyżowaniu z Charles Coveney Road, przebiły strop kanału i oczywiście zaczęły zatrzymywać płynące odpady. Po naszych ostatnich wycinkach i porządkach ze ścian wystają już liczne zasmarkane nosy. Sprawdzałam w dokumentacji: od tego czasu minęły już trzy lata.

      „Zasmarkanymi nosami” nazywała wybrzuszenia cementu, które zatrzymywały w kanałach nieorganiczne śmieci, takie jak nawilżane chusteczki czy tampony, i gromadziły rosnące masy zestalonego tłuszczu kuchennego.

      – Dobrze – powiedział Martin. – Jeżeli narysujesz schemat, Gem, zaplanujemy, jak pozbyć się tego monstrum. Później także tam zejdę i rzucę na to okiem. Na razie jednak dostarcz jak najwięcej materiałów filmowych, no i oczywiście próbki.

      – Część tłuszczu wciąż jest miękka, ale większość uległa zmydleniu, a miejscami nawet stwardniała jak beton – odparła Gemma. – Myślę, że gdybyśmy zaczęli w tym wiercić, wiele nie osiągniemy. Powinniśmy raczej użyć węży wysokociśnieniowych.

      – Ludzie z Thames Water będą zadowoleni, co? Prace w Whitechapel kosztowały ich blisko dwa miliony.

      – Ale pan Crane nie będzie narzekał. Słyszałeś, co powiedział o nawilżanych chusteczkach?

      – Wydaje mi się, że nie słyszałem.

      – „Gdyby nie one, nigdy nie kupiłbym sobie domu letniskowego w Marbelli”.