Czerń nie zapomina. Agnieszka Hałas
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Czerń nie zapomina - Agnieszka Hałas страница 10

Название: Czerń nie zapomina

Автор: Agnieszka Hałas

Издательство: PDW

Жанр: Зарубежное фэнтези

Серия: Teatr węży

isbn: 9788381887656

isbn:

СКАЧАТЬ poradziłeś.

      Brzydkie podejrzenie sprawiło, że Rożek poczuł wzbierający gniew.

      – Czy to przez ciebie, pani, musiałem walczyć z dwoma przeciwnikami?

      – W pewnym sensie owszem – odrzekła beztrosko. – Ale byłam praktycznie pewna, że wygrasz.

      – Mogłem zginąć!

      – No cóż, na arenie zawsze istnieje takie ryzyko.

      – Nie jestem niczyją zabawką! Żadne złoto…

      – Wybacz. – Skłoniła głowę. – Bardzo mi zależało, żeby Kerbrihard rozwiązał twój kontrakt, ale drań nie chciał przyjąć pieniędzy, uparł się na zakład.

      Rożek w pierwszej chwili nie wiedział, co odrzec. Na usta cisnęły mu się gniewne pytania, ale zaczynał domyślać się odpowiedzi, więc zmilczał. Nalał sobie wina i poczęstował się kawałkiem suchej kiełbasy. Wino okazało się wytrawne, a kiełbasa zawierała ziarna zielonego pieprzu. Na pewno była droga jak jasny piorun.

      Mops szczeknął. Damulka dała mu drugi plaster szynki.

      – Chcę wiedzieć, czy zgodzisz się dla mnie pracować – powiedziała. – Potrzebuję przybocznego, który ma głowę na karku i potrafi walczyć. Za dobre pieniądze.

      – A gdzie tkwi haczyk? – Rożek sięgnął po chleb i drugi kawałek kiełbasy. – Wystarczy, że dałem się wmanewrować w kontrakt u Kerbriharda, nie potrzebuję powtórki.

      Damulka prychnęła. Mops szczeknął, ale tym razem już nie dostał szynki, został tylko poczochrany za uszami.

      – Haczyk polega na tym, że szczegóły wyjaśnię, jeśli się zgodzisz – odrzekła. – Na razie mogę powiedzieć tylko tyle, że planuję długą podróż.

      – Dokąd?

      – W różne miejsca. Muszę kogoś odszukać, a nie jestem pewna, gdzie teraz przebywa.

      Przerwało jej ponowne wejście służącej, która przyniosła na tacy trzy miski z parującą zupą rakową. Trzecią dostał mops i natychmiast zaczął z apetytem chłeptać, nie przejmując się, że poparzy sobie język.

      – W różne miejsca to znaczy dokąd? – podjął Rożek, gdy służąca opuściła pomieszczenie.

      – Na początek do Gangarocai. To wioska w południowej prowincji Talme, nad morzem.

      – Południowa prowincja? To cholernie daleko.

      – Daleko. Ale istnieją sposoby, żeby przyśpieszyć podróż.

      Rożek przymrużył oczy. Złota maska kobiety działała mu na nerwy.

      – Jesteś, pani, żmijką? – zapytał, zniżając głos.

      – Nie. – Popatrzyła mu prosto w oczy. Tęczówki miała zielone jak woda. – Widzisz pionowe źrenice?

      – Powiadają, że kształt źrenic można zamaskować. Wystarczy zakroplić do oka odpowiedni eliksir.

      – Podobno – zgodziła się z uśmiechem. – Ale nie, nie jestem ka-ira. Gdybym była, nie potrzebowałabym twoich usług, bo sama umiałabym doskonale zadbać o swoje bezpieczeństwo. Jedzmy zupę, bo wystygnie.

      Zupa była pyszna, na świeżutkim maśle, obficie posypana koperkiem. Rożek pomyślał, że kimkolwiek jest nieznajoma, bez dwóch zdań ma gest. „Pod Czaplą” serwowano wyśmienite dania, ale w adekwatnej cenie.

      – A skąd przekonanie, że można mi zaufać?

      – Bo pozwoliłam sobie zasięgnąć języka na twój temat. Między innymi w Podziemiach.

      Odmieniec prawie upuścił łyżkę. Zupa nagle przestała mu smakować.

      – Z pewnością dałoby się wynająć dobrego przybocznego, nie zadając sobie tyle trudu – powiedział wolno.

      – Och, nie wątpię. Ale zależało mi konkretnie na tobie. – Zniżyła głos. – Osoba, którą chcę odszukać, to żmij o przezwisku Krzyczący w Ciemności. Wiem, że go znałeś.

      O, do pioruna. Robiło się coraz dziwniej.

      Żeby ukryć zaskoczenie, Rożek jakby nigdy nic dojadł zupę, prawie nie czując jej smaku. Kątem oka zobaczył, że mops opróżnił już swoją miskę i starannie ją wylizuje. Nagle zwierzak zastrzygł uszami, zaczął węszyć i cicho zaskomlał. Chwilę później weszła służąca, a razem z nią przypłynął obłok smakowitego aromatu. Postawiła na stole gliniane naczynie z kurczętami w śmietanie.

      – Co to za historia z Krzyczącym? – zapytał cicho Rożek, kiedy dziewczyna zniknęła za drzwiami, a mops już z mlaskaniem zajadał nową potrawę. – W co się znowu wplątał?

      – W kłopoty, rzecz jasna. – Damulka wzruszyła ramionami. – Obawiam się, że nie mogę na tym etapie wyjawić nic więcej. Sprawy sprowadzają się do tego, że potrzebuję przybocznego, który dobrze włada bronią, jest niegłupi i dyskretny. Płacę uczciwie.

      – Uczciwie to znaczy ile?

      Podała sumę. Rożek zamrugał. Nie chciał powtórzyć błędu z kontraktem u Kerbriharda, ale pokusa była duża. Naprawdę duża.

      – Na jak długo?

      – To się okaże.

      – Kusząca oferta, ale na mój gust zbyt tajemnicza – skwitował po namyśle wojownik, ogryzając kurze udko i wycierając chlebem sos śmietanowy. – Pozostaje mi podziękować za zwróconą wolność. I za obiad, rzecz jasna.

      Mops szczeknął. Damulka nie sprawiała wrażenia zmartwionej.

      – Szkoda – odrzekła. – Ale oczywiście nie będę nalegać. Jeszcze wina?

      Jedli dalej w milczeniu. Rożek nie bez zaskoczenia odkrył, że czuje się zakłopotany. Zaproponowałby, że zapłaci za siebie, ale szkoda mu było pieniędzy zarobionych z narażeniem życia.

      Posiłek dobiegał już końca, gdy nagle mops zastrzygł uszami i warknął z cicha. Wyczulony słuch Rożka złowił na zewnątrz męskie głosy oraz pobrzękiwanie rynsztunku. Wojownik wyjrzał przez okno. Na dziedzińcu gospody panowały pustki. Powóz, którym tu przyjechali, gdzieś zniknął, podobnie jak dwa wierzchowce, które wcześniej stały przy koniowiązie.

      – Pani – powiedział powoli – obawiam się, że musimy…

      W głównej sali wybuchło poruszenie: ciężkie kroki, szczęk stali, krzyki. Karczmarz zaprotestował gniewnie, ale jego tyradę uciął głuchy odgłos uderzenia.

      – Strzała! – rzuciła damulka w czerni.

      Mops wetknął pysk do koszyka i wyciągnął coś błyszczącego. Wskoczył na kolana kobiety, ta zaś chwyciła Rożka za nadgarstek. СКАЧАТЬ