Oczy wilka. Alicja Sinicka
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Oczy wilka - Alicja Sinicka страница 13

Название: Oczy wilka

Автор: Alicja Sinicka

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Остросюжетные любовные романы

Серия:

isbn: 978-83-66611-83-2

isbn:

СКАЧАТЬ przecząco głową. Nie miałam ochoty tam znowu iść.

      – Źle się stało, że byłaś tam beze mnie, mogłem to przewidzieć, ale teraz będzie inaczej, zaufaj mi.

      Nagle usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Wyciągnęłam go z torebki. Na wyświetlaczu, niczym przypomnienie o zdrowym rozsądku, migało imię „Jola”. Miałam paskudną ochotę wcisnąć czerwoną słuchawkę, jednak zmusiłam się do przesunięcia palca na zieloną.

      – Halo?

      – Lena, gdzie ty się podziewasz? Wszędzie cię szukam!

      – Jola, zaraz do ciebie oddzwonię, dobrze? Nie mogę rozmawiać.

      – Ale gdzie ty jesteś, wszystko w porządku?

      Jej głos ewidentnie wskazywał na to, że przyjęła kolejną porcję alkoholu.

      – Tak, wszystko okej, zaraz dam znać.

      Rozłączyłam się, nie czekając już na jej odpowiedź.

      – Ktoś się o ciebie martwi? – zapytał, a raczej stwierdził.

      – Tak.

      – Ale chyba nie Kornel Dancewicz?

      Spojrzałam na niego pytająco.

      – Przecież byłaś z nim niedawno w parku.

      W jego głosie wyczułam cień zarzutu.

      – Nie, nie on – odparłam, zdając sobie sprawę, że ten cały Waldi szybko przekazuje informacje.

      – Z pewnością nie – stwierdził z lekką nutą irytacji. – Gdy wchodziłem, tańczył z jakąś małolatą na parkiecie.

      – Chyba się wystraszył – odrzekłam.

      – Czego?

      – Tego twojego Waldka.

      W odpowiedzi kiwnął tylko głową z zadowoleniem.

      – To co? – Wskazał ręką w kierunku wejścia do sali VIP. – Panie przodem.

      Przewróciłam oczami. Nie miałam ochoty tam wracać, jednak nie chciałam też rozstawać się z nim, przynajmniej nie teraz. Wytworzyła się między nami dziwna energia, która przyjemnie drażniła moje zmysły.

      – Okej – powiedziałam. – Ale tylko na chwilę.

      – Tak jest.

      Rozdział IV

      W myślach skarciłam się za podjętą decyzję. Gdy wchodziłam po schodach, po mojej głowie krążyło pytanie: Co ty wyprawiasz? Nie umiałam na nie jednoznacznie odpowiedzieć. Znowu przekroczyłam próg sali dla VIP-ów, tym razem w towarzystwie Artura. Na jego widok wszyscy przerwali rozmowy. Uśmiechali się i kiwali głowami, witając się z nim serdecznie. Ten wskazał mi sofę, którą niedawno opuściłam, i powiedział:

      – Zapraszam.

      – Ale tam nie ma miejsca – odparłam zmieszana.

      Artur zignorował moje spostrzeżenie. Podeszliśmy bliżej. Dwaj rośli mężczyźni siedzący na środku natychmiast wstali i zrobili nam miejsce. Usiedliśmy. Był bardzo blisko mnie, a jego perfumy subtelnie drażniły moje nozdrza.

      – Ładnie pachniesz – wyszeptał mi nagle do ucha, po czym popatrzył na moją szyję i chyba przełknął ślinę, bo dolna część jego idealnie zarysowanego policzka delikatnie się poruszyła.

      – Dziękuję – odparłam, w myślach dodając: „ty też”.

      Cały czas czułam na sobie jego wzrok.

      – Czego się napijesz? – zapytał, ręką przywołując do siebie Leona.

      Spojrzałam na moje niedopite martini. Naprzeciwko niego siedziała Nadia i z pochmurną miną sączyła swojego drinka. Nagle popatrzyła na mnie, jakby wyczuwając mój wzrok, i ostentacyjnie przewróciła oczami.

      – Lena, zadałem ci pytanie – usłyszałam subtelne ponaglenie.

      – A tak, poproszę sok pomarańczowy.

      Nie chciałam już sięgać po niedopitą resztkę. Kto wie, czy ta „sympatyczna” blondynka nie dodała mi tam trochę swojego jadu.

      Wtem podszedł do nas wysoki, muskularny mężczyzna. Na jego czarnej koszulce wisiał złoty łańcuch. Miał śmieszną, trójkątną brodę, która przysłaniała mu praktycznie całą szyję.

      – Świetna impreza, Artur, zresztą jak zawsze – stwierdził, podając dłoń na powitanie.

      – To twoja nowa pani? – zapytał, robiąc delikatny ukłon w moim kierunku.

      Poczułam się niezręcznie. Arturowi chyba też się to nie spodobało, gdyż nic nie odpowiedział, przeszywając go mroźnym spojrzeniem.

      – Wybacz, nie chciałem… – zaczął się tłumaczyć, lecz nie dokończył, bo mój towarzysz podniósł prawą dłoń, po czym zapytał:

      – Czy dopilnowałeś wszystkiego?

      – Tak, będziesz zadowolony – odpowiedział, kiwając potakująco głową. – Tym razem zrobiłem zdjęcia. Już pokazywałem Leonowi w twoim gabinecie. Jeżeli masz chwilę, możemy tam pójść i porozmawiać. Wszystko ci opowiem… – Mówiąc ostatnie słowo, delikatnie uniósł lewą rękę. Zauważyłam, że trzymał w niej ciemną teczkę.

      – W porządku, nie teraz – zarządził Artur. – Spotkamy się jutro.

      – Oczywiście, wobec tego zadzwonię rano – odparł, po czym pożegnał się z nami i odszedł w kierunku szwedzkiego stołu.

      Byłam ciekawa, czego miał dopilnować ten podejrzany mężczyzna, jednak nie czułam się na tyle pewnie, żeby zapytać o to Artura. Miałam zresztą wrażenie, że i tak by mi nie powiedział. Uznałam za dziwne, że mój nowy znajomy ma tu swój gabinet. To chyba nie było tajemnicą.

      – Co to za gabinet?

      Widziałam, że tym pytaniem wyrwałam go z chwili zadumy. Jego błękitne oczy wciąż patrzyły na odchodzącego mężczyznę.

      – Chcesz zobaczyć? – odparł, powoli kierując wzrok na mnie.

      – Nie wiem, a warto? – zapytałam z przekąsem, odbierając od Leona szklankę z sokiem.

      Artur w odpowiedzi zmrużył delikatnie oczy i pokiwał potakująco głową, po czym powiedział, nie odrywając ode mnie wzroku:

      – Zaraz ci pokażę.

      Objął mnie, kładąc dłoń nieco powyżej biodra. Przysunął СКАЧАТЬ