Название: Oczy wilka
Автор: Alicja Sinicka
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Остросюжетные любовные романы
isbn: 978-83-66611-83-2
isbn:
– Wszystko w porządku? – zapytał, mierząc mnie przeszywającym duszę spojrzeniem.
Przytaknęłam, nie mogąc wykrztusić ani słowa. Burzliwe myśli piętrzyły mi się w głowie. Tylko spokojnie, Lenka – powtarzałam w duchu. Przecież na pewno nie chce zrobić ci krzywdy. A co, jeżeli faktycznie w tym celu mnie tutaj zaciągnął? Przecież ja go tak naprawdę nie znam… W tym samym momencie przypomniałam sobie rozmowę z dziwnym typkiem, który mówił, że zrobił zdjęcia i pokazywał je Leonowi w gabinecie.
Nagle zapragnęłam stamtąd uciec. Wiedziałam, że muszę to odpowiednio rozegrać, tak żeby nie wzbudzać żadnych podejrzeń. Już nie chciałam, żeby mnie odwoził. Mogłam nawet wrócić sama pieszo przez park. Później w domowym zaciszu chciałam to wszystko jakoś sobie poukładać. Powoli odwróciłam głowę w kierunku drzwi, a raczej śluzy. Sama ich na pewno nie otworzę. W gabinecie było też okno. Wyglądało bardzo solidnie.
– Coś się stało? – dopytywał. – Jesteś niespokojna.
– Dlaczego? Nie, nie – odpowiedziałam, wiercąc się w fotelu. – Czy to okno się otwiera?
– Czemu pytasz?
– Bo zrobiło mi się duszno.
– Dziwne. – Popatrzył na mnie z ukosa. – Klimatyzacja jest sprawna.
Wzruszyłam w odpowiedzi ramionami.
– Rzadko je otwieram, ale… – tu zrobił chwilę przerwy – dla ciebie mogę zrobić wyjątek.
Podszedł wolnym krokiem do biurka i zdaje się, że coś przycisnął. Żeby tylko nie zobaczył tej fotografii – pomyślałam. Po chwili okno samo otworzyło się na oścież.
– Dziękuję – wykrztusiłam, czując, jak wilgotny chłód jesiennej nocy wpada do pomieszczenia.
– Też jest pancerne?
– Tak – odpowiedział, wracając na swoje miejsce.
Wzdrygnęłam się, po czym powoli wstałam i na drżących nogach podeszłam do okna. Artur natychmiast podążył za mną i oparł się o parapet, taksując mnie wzrokiem. Idiotka – pomyślałam. Nie miałam szans na ucieczkę tą drogą. Co prawda budynek nie był zbyt wysoki, jednak Artur znajdował się bardzo blisko. Na pewno zdołałby mnie powstrzymać.
– Okej, już się przewietrzyło – stwierdził, obejmując moje ramię i delikatnie odsuwając mnie od jedynej drogi ucieczki, po czym ją zamknął.
Zrezygnowana wróciłam na miejsce. On usiadł z powrotem w fotelu obok.
Zamknęłam oczy, żeby opanować nerwy, po czym wyrzuciłam z siebie:
– Artur.
– Tak? – odparł natychmiast.
– Mam ochotę potańczyć, chyba pójdę na dół.
Wiedziałam, że robię z siebie kretynkę, jednak nie miałam wyboru, musiałam stamtąd uciec.
Na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu, jednak z wilczych oczu biła podejrzliwość. W końcu odwrócił ode mnie wzrok i odparł:
– W porządku, jeśli chcesz tańczyć, pójdziemy tańczyć.
– Tak, chcę – odrzekłam, po czym wstałam.
On jeszcze chwilę siedział i przyglądał mi się badawczo. Poczułam, jak lęk powoli ogarnia moje ciało, pulsując w kolanach i gardle. Spojrzał na fotel, w którym siedziałam, i znowu na mnie. Ewidentnie coś analizował. Mama Jolki mówiła, że jest bardzo inteligentny, zresztą czułam to od samego początku. Musiałam jakoś odwrócić jego uwagę. Zebrałam się w sobie i podałam mu rękę. Uśmiechnęłam się najszerzej, jak potrafiłam, trzepocząc przy tym rzęsami.
– Nie daj się prosić – powiedziałam.
Przemierzył wzrokiem moją twarz, po czym wziął głęboki wdech. Kąciki jego zimnych oczu delikatnie opadły w dół, a spojrzenie nabrało łagodniejszego wyrazu. W końcu podał mi dłoń i wstał, lekko przyciągając mnie do siebie. Dzieliły nas centymetry. Może sobie wmawiałam, ale miałam wrażenie, że czuję na piersi jego broń.
– Cała drżysz – powiedział cicho.
– Tak? Nie wiem czemu.
– Wszystko będzie dobrze, Leno, obiecuję – powiedział, przejeżdżając dłońmi po moich ramionach.
Przeszedł mnie dreszcz, sama nie wiem, czy bardziej strachu, czy podniecenia. Zamknęłam oczy i ujrzałam twarz mężczyzny z fotografii. Mimowolnie odskoczyłam od Artura.
– Spokojnie – powiedział.
– Chodźmy już, dobrze?
– Dobrze – zgodził się niepewnie i znowu zmierzył mnie podejrzliwym wzrokiem.
Po raz kolejny zebrałam siły i uśmiechnęłam się. Artur, nie odrywając ode mnie oczu, przyłożył kartę do czytnika i opuściliśmy gabinet.
Chciałam jak najszybciej znaleźć się wśród „normalnych” ludzi. Szłam niczym zahipnotyzowana do wyjścia.
– Poczekaj – usłyszałam.
Przystanął, mówiąc coś na ucho Leonowi. Ten kiwnął potakująco głową.
Nagle obok siebie ujrzałam muskularnego mężczyznę z trójkątną brodą. Zaczęłam nierówno oddychać. On tymczasem zwrócił się do Artura.
– Przepraszam, że znowu przeszkadzam.
Złapał się ręką za głowę.
– Co znowu? – zapytał mój towarzysz.
– Chyba wypadło mi jedno zdjęcie w gabinecie. – Był bardzo zdenerwowany. – Muszę koniecznie tam wrócić i sprawdzić. Nie wiem, czy z tobą, czy z Leonem?
Artur zrobił krok w kierunku mężczyzny i potrząsnął z niezadowoleniem głową.
– To zdjęcie? – zapytał ciszej.
Mężczyzna przytaknął.
Zamarłam. Zaczęłam coraz głośniej oddychać. Ręce mi drżały. Skrzyżowałam je na piersi.
Nie panowałam nad sobą. Oby tylko nie zauważył – powtarzałam w duchu. Spojrzałam na Artura. Niestety, penetrował wzrokiem moje ręce. Nie czaiła się już w nim podejrzliwość, ale pewność, że coś jest nie tak.
– Leon, СКАЧАТЬ