Oczy wilka. Alicja Sinicka
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Oczy wilka - Alicja Sinicka страница 15

Название: Oczy wilka

Автор: Alicja Sinicka

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Остросюжетные любовные романы

Серия:

isbn: 978-83-66611-83-2

isbn:

СКАЧАТЬ nie chcąc, zerknęłam w jego kierunku i otworzyłam szerzej oczy, bo zauważyłam, że pod ciemną skórzaną kurtką na cienkich szelkach lśnił duży przedmiot. Przyjrzałam mu się dokładniej. Tak, to był pistolet. Serce podeszło mi do gardła i poczułam lekkie zawroty głowy.

      – Wszystko w porządku? – zapytał, mierząc mnie przeszywającym duszę spojrzeniem.

      Przytaknęłam, nie mogąc wykrztusić ani słowa. Burzliwe myśli piętrzyły mi się w głowie. Tylko spokojnie, Lenka – powtarzałam w duchu. Przecież na pewno nie chce zrobić ci krzywdy. A co, jeżeli faktycznie w tym celu mnie tutaj zaciągnął? Przecież ja go tak naprawdę nie znam… W tym samym momencie przypomniałam sobie rozmowę z dziwnym typkiem, który mówił, że zrobił zdjęcia i pokazywał je Leonowi w gabinecie.

      Nagle zapragnęłam stamtąd uciec. Wiedziałam, że muszę to odpowiednio rozegrać, tak żeby nie wzbudzać żadnych podejrzeń. Już nie chciałam, żeby mnie odwoził. Mogłam nawet wrócić sama pieszo przez park. Później w domowym zaciszu chciałam to wszystko jakoś sobie poukładać. Powoli odwróciłam głowę w kierunku drzwi, a raczej śluzy. Sama ich na pewno nie otworzę. W gabinecie było też okno. Wyglądało bardzo solidnie.

      – Coś się stało? – dopytywał. – Jesteś niespokojna.

      – Dlaczego? Nie, nie – odpowiedziałam, wiercąc się w fotelu. – Czy to okno się otwiera?

      – Czemu pytasz?

      – Bo zrobiło mi się duszno.

      – Dziwne. – Popatrzył na mnie z ukosa. – Klimatyzacja jest sprawna.

      Wzruszyłam w odpowiedzi ramionami.

      – Rzadko je otwieram, ale… – tu zrobił chwilę przerwy – dla ciebie mogę zrobić wyjątek.

      Podszedł wolnym krokiem do biurka i zdaje się, że coś przycisnął. Żeby tylko nie zobaczył tej fotografii – pomyślałam. Po chwili okno samo otworzyło się na oścież.

      – Dziękuję – wykrztusiłam, czując, jak wilgotny chłód jesiennej nocy wpada do pomieszczenia.

      – Też jest pancerne?

      – Tak – odpowiedział, wracając na swoje miejsce.

      Wzdrygnęłam się, po czym powoli wstałam i na drżących nogach podeszłam do okna. Artur natychmiast podążył za mną i oparł się o parapet, taksując mnie wzrokiem. Idiotka – pomyślałam. Nie miałam szans na ucieczkę tą drogą. Co prawda budynek nie był zbyt wysoki, jednak Artur znajdował się bardzo blisko. Na pewno zdołałby mnie powstrzymać.

      – Okej, już się przewietrzyło – stwierdził, obejmując moje ramię i delikatnie odsuwając mnie od jedynej drogi ucieczki, po czym ją zamknął.

      Zrezygnowana wróciłam na miejsce. On usiadł z powrotem w fotelu obok.

      Zamknęłam oczy, żeby opanować nerwy, po czym wyrzuciłam z siebie:

      – Artur.

      – Tak? – odparł natychmiast.

      – Mam ochotę potańczyć, chyba pójdę na dół.

      Wiedziałam, że robię z siebie kretynkę, jednak nie miałam wyboru, musiałam stamtąd uciec.

      Na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu, jednak z wilczych oczu biła podejrzliwość. W końcu odwrócił ode mnie wzrok i odparł:

      – W porządku, jeśli chcesz tańczyć, pójdziemy tańczyć.

      – Tak, chcę – odrzekłam, po czym wstałam.

      On jeszcze chwilę siedział i przyglądał mi się badawczo. Poczułam, jak lęk powoli ogarnia moje ciało, pulsując w kolanach i gardle. Spojrzał na fotel, w którym siedziałam, i znowu na mnie. Ewidentnie coś analizował. Mama Jolki mówiła, że jest bardzo inteligentny, zresztą czułam to od samego początku. Musiałam jakoś odwrócić jego uwagę. Zebrałam się w sobie i podałam mu rękę. Uśmiechnęłam się najszerzej, jak potrafiłam, trzepocząc przy tym rzęsami.

      – Nie daj się prosić – powiedziałam.

      Przemierzył wzrokiem moją twarz, po czym wziął głęboki wdech. Kąciki jego zimnych oczu delikatnie opadły w dół, a spojrzenie nabrało łagodniejszego wyrazu. W końcu podał mi dłoń i wstał, lekko przyciągając mnie do siebie. Dzieliły nas centymetry. Może sobie wmawiałam, ale miałam wrażenie, że czuję na piersi jego broń.

      – Cała drżysz – powiedział cicho.

      – Tak? Nie wiem czemu.

      – Wszystko będzie dobrze, Leno, obiecuję – powiedział, przejeżdżając dłońmi po moich ramionach.

      Przeszedł mnie dreszcz, sama nie wiem, czy bardziej strachu, czy podniecenia. Zamknęłam oczy i ujrzałam twarz mężczyzny z fotografii. Mimowolnie odskoczyłam od Artura.

      – Spokojnie – powiedział.

      – Chodźmy już, dobrze?

      – Dobrze – zgodził się niepewnie i znowu zmierzył mnie podejrzliwym wzrokiem.

      Po raz kolejny zebrałam siły i uśmiechnęłam się. Artur, nie odrywając ode mnie oczu, przyłożył kartę do czytnika i opuściliśmy gabinet.

      Chciałam jak najszybciej znaleźć się wśród „normalnych” ludzi. Szłam niczym zahipnotyzowana do wyjścia.

      – Poczekaj – usłyszałam.

      Przystanął, mówiąc coś na ucho Leonowi. Ten kiwnął potakująco głową.

      Nagle obok siebie ujrzałam muskularnego mężczyznę z trójkątną brodą. Zaczęłam nierówno oddychać. On tymczasem zwrócił się do Artura.

      – Przepraszam, że znowu przeszkadzam.

      Złapał się ręką za głowę.

      – Co znowu? – zapytał mój towarzysz.

      – Chyba wypadło mi jedno zdjęcie w gabinecie. – Był bardzo zdenerwowany. – Muszę koniecznie tam wrócić i sprawdzić. Nie wiem, czy z tobą, czy z Leonem?

      Artur zrobił krok w kierunku mężczyzny i potrząsnął z niezadowoleniem głową.

      – To zdjęcie? – zapytał ciszej.

      Mężczyzna przytaknął.

      Zamarłam. Zaczęłam coraz głośniej oddychać. Ręce mi drżały. Skrzyżowałam je na piersi.

      Nie panowałam nad sobą. Oby tylko nie zauważył – powtarzałam w duchu. Spojrzałam na Artura. Niestety, penetrował wzrokiem moje ręce. Nie czaiła się już w nim podejrzliwość, ale pewność, że coś jest nie tak.

      – Leon, СКАЧАТЬ